Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Śląsk Świętochłowice: Działamy wszyscy wspólnie i każdy jak może
 20.12.2014 9:59
Śląsk Świętochłowice zniknął z żużlowej mapy Polski kilkanaście lat temu. Spragnieni żużlowych emocji kibice speedway'a robią wszystko co w ich mocy, aby na stadionie na Skałce znowu zawyły silniki motocykli żużlowych.

Hasło: „ ŚLĄSK ŚWIĘTOCHŁOWICE - NIE MA KLUBU, SĄ KIBICE” jest znane chyba każdemu pasjonatowi czarnego sportu. Działalność kibiców, których klub nie istnieje od wielu lat rozpowszechnia się nie tylko na całą Polskę, ale i poza jej granice. Przedstawiciele Klubu Kibica postanowili opowiedzieć naszej redakcji o czasach, kiedy żużel królował w Świętochłowicach  i o czasach, w których sportu tego zabrakło i nie ma po dziś dzień. 

 

Historia klubu ze Świętochłowic zaczyna się w roku 1951, kiedy to powstał tor żużlowy. Kto podzielił się z wami historią żużla na Skałce? Co było charakterystyczne dla tamtych czasów?

 

 

Jeśli chodzi o lata 50. i początki żużla, to wielu z nas  niewiele może powiedzieć o tamtych czasach. Niektórzy w swoich domach mogą pochwalić się zdjęciami i artykułami z tamtych lat. Wielu z nas posiada również cenne programy, a wiedzą na temat żużlowych spraw z dawnych lat zawsze chętnie podzielą się seniorzy świętochłowickich rodzin, którzy przyglądali się narodzinom Skałki, obserwowali i kibicowali jej sukcesom, a także niestety byli świadkami jej upadku. Teraz z nadzieją pochwalają wszelkie działania, które mogłyby przynieść chociaż namiastkę lat świetności Skałki. Żużel ściągał do Świętochłowic ludzi z miast ościennych, a w dobie coraz większego zmotoryzowania w okolicy stadionu nie było wolnego miejsca na parkingu, przy ulicy, ani nawet na pobliskim osiedlu. Wielu z kibiców pamięta babcię, która sprzedawała słonecznik w foliowych woreczkach, a także cieszyli swoje oczy kolorowymi figurkami żużlowców, które do dziś na pewno goszczą na nie jednej półce.

 

 

Możecie się pochwalić zawodnikami, którzy osiągnęli coś w żużlu indywidualnie. Paweł Waloszek wywalczył w 1970 roku we Wrocławiu indywidualnie wicemistrzostwo świata za Ivanem Maugerem oraz kilkakrotnie zdobył z drużyną mistrzostwo świata i Europy, natomiast Jan Mucha zdobył Złoty Kask. Czy żużlowcy ci są nadal pamiętani w Świętochłowicach? 

 

 

Żużlowcy tacy jak Paweł Waloszek, Erwin Brabański, Wiktor Waloszek, Antoni Dudek, czy  Józef Jarmuła  są pamiętani przez mieszkańców Świętochłowic bardzo dobrze. Świadczy o tym chociażby to, że Stadion został nazwany imieniem  Pawła Waloszka. Mamy ogromną nadzieję, że jest to główny krok, do tego by odbudować żużel. W końcu stadion z takim patronem musi zacząć tętnić życiem.  Sami wyżej wymieni pochwalają nasze działania i trzymają kciuki, aby żużel powrócił na Skałkę. Pan Wiktor Waloszek jest odwiedzany przez Kibiców w Domu Złotej Jesieni, natomiast Ś.P Jan Mucha w swojej ostatniej drodze miał obok siebie wiernych kibiców Śląska. Również żużlowcy lat późniejszych są pamiętani przez mieszkańców  Świętochłowic. Każdy kto w swoje życie wpuścił świętochłowicki żużel chociaż na chwilę, kojarzy takie nazwiska jak Krzysztof Bas, Krzysztof Pogoda, Antoni Bielica, Maks Fabiszak, którzy byli ze Śląskiem do samego końca i którzy utrzymują kontakt i współpracę z Klubem Kibica po dziś dzień. 

 

Dlaczego od lat 90. żużel w Świętochłowicach zaczął tracić na wartości?

 

To nie żużel zaczął tracić na wartości… Jeżeli coś ważnego się kończy, znaczy to tak naprawdę to, że ( w większości przypadków)  wszystko rozbija się o finanse. Najświeższą taką sytuację można zaobserwować w Częstochowie, gdzie jeszcze dwa lata temu na stadionie zasiadał komplet widzów, a sam klub walczył o podium w Ekstralidze. Lata 90. to tak naprawdę początek końca żużla w Świętochłowicach. Problemy finansowe powodują zamknięcie w 1996 roku sekcji motorowej po zakończeniu sezonu. Po roku przerwy żużel zostaje reaktywowany. W tym czasie zostaje powołane Towarzystwo Żużlowe "Śląsk", dalej zwane Stowarzyszeniem Żużlowym "Śląsk". Z powodu braków finansowych żużel przegrywa walkę i rok 2002 był rokiem ostatnim ligowych zmagań Śląska Świętochłowice. W latach 2006-2007 startowała liga amatorska, jednak stadion zaczął błagać o renowację, o nowe bandy... Obecnie obiekt stoi i niszczeje nad czym wielu z nas roni łzy. Jest drużyna, są kibice, tylko stadionu brak.

 

 

Rok 2002 był ostatnim rokiem istnienia klubu. Jaka była reakcja kibiców na tą decyzję? Wiedzieliście o tym już wcześniej, że to ostatni rok klubu, czy decyzja zapadła nagle? 

 

Pozwolimy sobie zacytować Michała Widerę, który  odpowiedź na to pytanie ujął krótko, zwięźle i na temat:

 

"Poziom sportowy drużyny w ostatnich latach funkcjonowania sportu żużlowego w Naszym mieście systematycznie się pogarszał odchodziła również publiczność. Poza grupą ok 1000 osób stadion nie był licznie odwiedzany. Nie działałem jako zarządzający ówczesnym klubem więc trudno powiedzieć wiążąco o tej nagłości decyzji, ale patrząc na braki finansowe, a w ślad za tym wyniki zespołu, można się było tego spodziewać."

 

Reakcja kibiców to na pewno ogromna bezradność, trochę czasu było potrzebne, żeby tak bardzo zatęsknić i zrozumieć, że można działać. Trzeba było kilku zapaleńców i wiary w to, że razem po latach możemy coś osiągnąć.

 

Co działo się potem? Kiedy zaczęliście walkę o powrót klubu do ligi? Kto był organizatorem całego przedsięwzięcia? Ile osób było na początku, a ile jest teraz?

 

Pierwsze kroki o powrót żużla do Świętochłowic należały do Funny Teamu. Jego członkowie na czele z Michałem Widerą stworzyli ligę amatorską oraz szkółkę dla młodzieży. Niestety ich działania zostały zawieszone z powodu odebrania zgody na imprezy masowe na Skałce i brak finansów. Dzięki ich działaniu został wyszkolony Grzegorz Stróżyk ( Atlas Wrocław). Kolejnym krokiem było powołanie Młodzieżowego Stowarzyszenia Śląsk Świętochłowice w 2006r. W lutym 2014r. powoli zaczynamy działać my, kibice. Bo znalazło się kilku zapaleńców, którym udało się odnaleźć całkiem sporą grupę stęsknionych żużla dusz. I tak zaczęło się nasze działanie. I tak nagle my Kibice, Stowarzyszenie, mieszkańcy. Wszyscy wspólnie i każdy jak może. Warto zaznaczyć, że w tle żużla w Świętochłowicach działa drużyna Speedrowera, prowadzona przez Krzysztofa Basa, która zyskuje cenne trofea i jest chlubą mieszkańców.

 

Jak wygląda wasza akcja? Co robicie, by w końcu wywalczyć możliwość przywrócenia klubu?

 

Naszą akcję kibicowską  trudno opisać w paru zdaniach, ponieważ dotyczy ona wielu aspektów i płaszczyzn. Jednak w jednym zdaniu można zawrzeć łączący nas kibiców wspólny cel:  Chcemy żużla na Skałce! Co robimy? Tak naprawdę robimy wszystko, na co możemy sobie pozwolić i co jest dla nas realne do zrobienia. Działamy i walczymy na kilku frontach:

 

1. Wspieramy i organizujemy akcje charytatywne. Możemy pochwalić się dużym sukcesem zbiórki żywności i rzeczy potrzebnych dla schroniska. Zbieramy plastikowe nakrętki dla chorej Jessicki.  W tą akcję włączyliśmy się po prośbie jej ojca, który dowiedział się o naszych działaniach. Teraz sprzedajemy kalendarze, w których mamy wsparcie sponsorów, a dochód z nich przeznaczymy również na cel charytatywny.

 

2. Jeździmy na mecze do innych klubów, promujemy nasze działania i cele, zyskujemy słowa wsparcia i otuchy.

 

3. Działamy!! Odnawiamy tor w miarę naszych możliwości. Akcja czyszczenia krzesełek, oczyszczania toru, ściągania wody z toru. Każdy może iść i przyłączyć się lub zrobić coś z własnej inicjatywy, jak choćby pozbierać papierki, liście. Działania jednej pary w niedzielne popołudnia wprawiły nas wszystkich w ogromny podziw, bo o nic nie proszeni poszli i oczyścili mury parku maszyn z napisów wykonanych sprayem, innego dnia pozamiatali wszystkie liście, a jeszcze kiedyś wyrwali wszystkie chwasty i oczyścili sektor ze szkła i śmieci. Wspominam tu o nich indywidualnie, bo pokazuje to, jak wielkie chęci i siła drzemie w tych młodych ludziach i ile zapału można mieć do działań może zwyczajnych, a jednak dla nas wielkiej rangi.

 

4. Gadżety. Zaczęło się od koszulek: ŚLĄSK ŚWIĘTOCHŁOWICE – NIE MA KLUBU, SĄ KIBICE. Tak naprawdę od tego zaczęła się chyba dla większości z nas przygoda z Klubem Kibica. Kupno koszulki, poznanie się osobiście z pomysłodawcami. Duma z możliwości pokazania wszystkim, że oto jesteśmy i chcemy coś osiągnąć. Coraz więcej ludzi chciało nasze koszulki i powoli zaczęły pojawiać się inne gadżety:  plany lekcji, długopisy, smycze, kubki, naklejki na samochody, kalendarzyki, wlepki, kalendarze i szale. Oczywiście posiadamy kilka flag, które prezentujemy w zaprzyjaźnionych klubach na zawodach. Nasze flagi pokazały się również poza granicami Polski, można było je zaobserwować na kilku zawodach Grand  Prix. Jeżeli chodzi o plany lekcji czy wlepki i długopisy, to gadżety, które rozdawaliśmy w ramach promocji żużla w naszym mieście, aby zainteresować naszą akcją coraz więcej i więcej ludzi.

 

5. Organizacja - z tym też Klub Kibica pokazał jak dzielnie sobie radzi. Gdy powiemy „A”, idą za tym konkretne działania, aż do „zet”. Zorganizowaliśmy wspólnie zawody Speedway Quad. Każdy zrobił i dał z siebie ile mógł. Pokazaliśmy, że można na nas wszystkich polegać. Nie jeden z nas przepłacił to przeziębieniem i zmęczeniem, ale satysfakcja jest dla nas ważna ponad wszystko.

 

6. Zabawa, oj tak! W końcu jesteśmy ludźmi. Zawiązały sie między nami przyjaźnie nie zależnie od wieku, płci itp. Zorganizowaliśmy 11 listopada grilla na terenie stadionu w naszym gronie, które było naprawdę liczne i rodzinne, a swoją obecnością zaszczycili nas: Paweł Waloszek, Antoni Dudek, Józef Jarmuła, Krzysztof Zarzecki, Krzysztof Bas, Michał Widera, a do tego wszystkiego siła naprawcza motocykli, która posiada wiele żużlowych wspomnień, mechanik Eugeniusz Capek. W gronie kibicowskim zorganizowaliśmy sobie również Andrzejki i co tydzień razem spotykamy się na sali sportowej, aby móc zaczerpnąć ducha walki na boisku. Chcemy pokazać, że w nas – Kibicach,  jest moc i siła. Chcemy mieć wsparcie serdecznych nam ludzi. Chcemy być przykładem na to, że jeżeli mocno się czegoś pragnie, to każdy obrany cel prędzej czy później uda się osiągnąć. Chcemy pokazać, że kibice są ważni, że chcą, że mogą, że nam zależy, bo w końcu ten sport będzie dla nas, a my dla niego.

 

 

Na swoim fanpage’u na Facebooku zamieszczacie ogłoszenia dotyczące waszych akcji i starań. Jaki jest odzew innych kibiców? Z jakimi opiniami na swój temat się spotykacie? Umieszczacie także zdjęcia koszulek i innych gadżetów.  Jakie jest zainteresowanie kupnem? Zainteresowanie jest wśród  kibiców z waszych okolic, czy zgłaszają się ludzie z całej Polski? Skąd czerpiecie fundusze na to wszystko? Z własnej kieszeni, czy macie jakichś sponsorów, którzy również chcą się przyczynić do odbudowy klubu?

 

Nasze akcje i starania mają jeden, bardzo ważny dla nas wszystkich cel. Odbudowa klubu i reaktywacja żużla na Skałce. Nie chcemy jednak zamykać się tylko na jeden schemat działania. Działamy na różnych płaszczyznach, żeby cały czas podkreślać, że chcemy i możemy. No bo zapaść w sen zimowy i działać tylko w sezonie, to na dłuższą metę umarłoby śmiercią naturalną i skazało nasze starania na porażkę. Po zimie, każdy byłby rozleniwiony. Zapał musiałby rozgrzewać się na nowo, a gdy działamy cały czas, to sami siebie napędzamy i iskierka nadziei, że będzie dobrze i że damy radę ciągle się w nas tli. Wszelkiego rodzaju akcje charytatywne, zbieranie plastikowych nakrętek dla chorej Jessicki, czy zbiórka żywności dla schroniska to działania mające na celu pokazać kibiców od dobrej strony. Pokazujemy, że walcząc o swoje potrafimy pomóc innym. Rozdawanie planów lekcji, w szkołach pokazało nam jak wielu rodziców chciałoby zapisać swoje dzieci do szkółki. Każde nasze działanie daje odzew i pozytywne oceny nas, dzięki temu odczuwamy chęci i chcemy robić więcej i więcej. Nagłaśniamy nasze działania, żeby było nas więcej. Każdy może do nas dołączyć, nikt nie musi zostawać na dłużej. Nikt nie jest do niczego zobowiązany, a to wbrew pozorom bardziej scala. Inne kluby są nam przychylne, śledzą nasze poczynania, zapraszają do siebie na mecze integrują się z nami, dopytują i kibicują naszym działaniom.  Jeżeli chodzi o gadżety zainteresowanie jest ogromne. Każdy z nas zaopatruje się w coraz to nowe gadżety, wszyscy możemy je współtworzyć, wymyślać decydować. Każda sprzedana koszulka to nadzieja, że będzie więcej ludzi,  którzy nas zauważą, którzy się zainteresują, pomogą. Nasze gadżety cieszą się popularnością nie tylko wśród Klubu Kibica, ale także mieszkańców Świętochłowic, przyjaciół z innych klubów, a niektóre z nich wędrują nawet nie tylko za granicę naszego miasta, ale i państwa, co napawa nas dumą i ogromną nadzieją.  Jeżeli chodzi o gadżety, to robione są na bieżąco, na zamówienie. Wkład własny i pomoc zaprzyjaźnionych ludzi pozwoliły nam na wyprodukowanie gadżetów darmowych, które mogliśmy rozdać.

 

Małymi grupkami podczas sezonu ligowego jeździcie niemalże po całym kraju i zaznaczacie swoją obecność. Jak przyjmują was kibice z poszczególnych klubów?

 

Każdy z nas nie tylko pragnie usłyszeć ryk silników na Skałce. Żużel jest dla nas pasją i skoro nie możemy mieć go u siebie, jeździmy do innych miast, aby móc kibicować gospodarzom, aby móc obejrzeć sportową rywalizację, za którą wszyscy tak bardzo tęsknimy.  Zależy nam również na tym, aby promować nasze działania. Każde pozytywne słowo, wsparcie kibiców z innych klubów daje nam siłę i wiarę, że to co robimy naprawdę ma sens. Kibice przyjmują nas serdecznie,  cieszą się że jest grupa zapaleńców, która rośnie w siłę i odwiedza ich Klub, żeby wspólnie kibicować. W końcu żużlowi kibice to jedna wielka rodzina, która wzajemnie się rozumie i wspiera. Nasze odwiedziny w innych klubach miały miejsce cały czas, tylko wcześniej każdy z nas jeździł osobno. Można powiedzieć, że połączył nas Facebook. Bardzo cieszą nas zaproszenia kibiców z innych klubów, możliwość wywieszenia naszych flag, pokazania naszych koszulek, a jednocześnie krzyknięcie w stronę władz decydujących o finansach : „Halo! Jesteśmy tu, jest nas wielu, reprezentujemy Świętochłowice  i też chcemy mieć możliwość kibicowania i przeżywania żużlowych emocji u siebie w mieście!" Wierzymy, że kiedyś będziemy mogli się zrewanżować i już w najbliższych latach zaprosić naszych znajomych i nieznajomych kibiców na zawody na świętochłowickiej Skałce. Niech ich flagi zatrzepoczą u nas!

 

Grupą zorganizowaną jedzie na Lotto FIM Speedway Grand Prix Warszawy. Jest to około 250 osób, nie licząc osób, które jadą do stolicy indywidualnie. Jak to robicie, że potraficie się zebrać w tak wielką grupę?

 

Tutaj są bardzo silne trzy czynniki, które pozwoliły nam zebrać tak dużą grupę. Nadmienię tylko, że gdyby nie ograniczenia biletowe byłoby nas o wiele więcej, bo do tej pory słychać głosy, że ktoś jeszcze chciałby zakupić bilet.  Pierwszy z wyżej wspomnianych czynników to po porostu sam fakt, że ludzie są ciekawi zawodów na Stadionie Narodowym. Sprawa ta była głośna, Tomasz Gollob po raz ostatni pojedzie w Grand Prix, no i Grand Prix to rywalizacja na najwyższym poziomie. Bliskość Warszawy zapewne też wpływa na decyzję ludzi, aby zawitać w stolicy. Drugim czynnikiem jest organizacja. Od grupowego zakupienia biletów o godzinie 3.00 w nocy, do zorganizowania transportu to raz, a dwa im nas więcej tym głośniej o nas będzie, a na tym również nam zależy. Chcemy, żeby ludzie coraz więcej o nas mówili, żeby widzieli, że nasze działania nie są jednosezonowe i coraz mniejsze, tylko właśnie odwrotnie. Rośniemy w ilość ,w siłę i w pomysły, jak też obrastamy w pokrewne dusze, które kibicują nam, aby nasze działania przyniosły pewnego dnia ogromną satysfakcję, aby każdy z nas mógł poczuć się dobrze, bo oddał kawałeczek siebie, chociażby właśnie pokazując się na Stadionie Narodowym w koszulce Śląska Świętochłowice. Trzecim czynnikiem, chyba tak naprawdę najważniejszym, jest wspólna miłość do czarnego sportu. To jest to, o czym była mowa w odpowiedzi na pytanie o nasze wyjazdy do innych miast. Chcemy kibicować, a jeżeli nie mamy tego wspaniałego sportu u siebie, to jeździmy tam, gdzie tylko mamy możliwość. A ilość ludzi, która się wybiera do Warszawy pokazuje tylko niewielką ilość tych, którzy tęsknią za czarnym sportem w Świętochłowicach.

 

Wasze akcje dowodzą, że świętochłowiczanom bardzo brakuje żużlowych emocji w ich mieście. Myślicie, że kiedyś w końcu uda się Wam wywalczyć reaktywację klubu? Macie jakieś spekulacje, kiedy to może nastąpić?

 

Świętochłowice to miasto, które na Śląsku było centrum żużlowego sportu. Pokolenie dwudziestokilkulatków jest najmłodszym, które pamięta ryk silników i zapach metanolu na Skałce. Idąc od nich  po pokolenia starsze,  to wszystko są ludzie, którzy najzwyczajniej w świecie tęsknią za tym co kiedyś w sposób wyjątkowy wyróżniało ich miasto na Śląsku. Gdzie mogli spędzić chwile pełne emocji wraz ze swoimi rodzinami. Mieszkańcy miast ościennych również pamiętają Skałkę tętniącą silnikami motocykli i również chętnie znów zjeżdżaliby się na mecze. Jeżeli chodzi o reaktywację klubu, wierzymy w to wszyscy. Właśnie ta wiara motywuje nas do działania, bo gdybyśmy założyli, że to co robimy nic nie da, to nie byłoby nas po krótkiej chwili. Ale jesteśmy, bo wiemy,  że razem możemy wiele. Świadczą o tym na przykład wspomniane już wcześniej zawody Speedway Quad, które wspólnymi siłami udało nam się zorganizować. Każde wspólne działania to nasze małe sukcesy i kolejne osiągnięte szczebelki na drabinie do pełni szczęścia każdego z Klubu Kibica. Żeby osiągnąć sukces, trzeba działać na wielu płaszczyznach. Tutaj i działacze i sponsorzy mają duże pole do popisu, jednak to kibice i ich zaangażowanie wydają się być tą siłą napędową. Pokazują oni bowiem, że chcą i dają sygnał wszem i wobec, że powrót żużla jest potrzebny na ogromną skalę. Spekulacje na temat powrotu żużla pojawiają się coraz wyraźniejsze. Zielone światło jakie otrzymaliśmy od Pana Prezydenta pozwala nam żyć nadzieją, że już w przyszłym sezonie istnieje szansa na otwarcie szkółki żużlowej, a także na zorganizowanie zawodów niższej rangi. W latach 2016-2018 wstępnie słychać pogłosy o renowacji stadionu. Pozostaje nam wierzyć, bo kto jak nie my kibice? Wierzymy, że nasze pokolenie jest ostatnim, które pamięta żużel w Świętochłowicach i które jest w stanie pomóc odrodzić  się Skałce i znów usłyszeć niepowtarzalne echo niosące się na stadionie w naszym mieście. Jeżeli żużel się odrodzi, zaszczepimy tą miłość w kolejnych pokoleniach i nasze działania poniekąd zapiszą się chociaż minimalnie w historii tego sportu. Razem chcemy zdmuchnąć popiół, aby feniks miał szansę pokazać znów swoją świetność na kolejne lata, dla kolejnych pokoleń. Jesteśmy dumni z tego, że jest nas wielu, mamy siłę i łatwo się nie poddamy!

 

Historia, którą tworzą kibice ze Świętochłowic zapewne zapisze się w historii miasta na długo. Ludzie ci okazują chęci i zapał do reaktywacji klubu, a przy okazji potrafią pomóc innym. Tylko, czy zapał i działania wspomniane powyżej dają zamierzone efekty? Czy miasto zrobi cokolwiek, aby pomóc w odrodzeniu tak ważnego dla mieszkańców Świętochłowic sportu? 

Jessica Lach (za: info własne)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com