Biurko ugina się od nadmiaru dokumentów, w których przeważając procent stanowią skargi i zażalenia na pracę sędziów. Niepokój w żużlowej centrali budzą ostatnie, w ich ocenie kontrowersyjne decyzje podjęte przez rozjemcę zawodów. Z rozmów zasłyszanych w korytarzach, gdzie swoje poglądy wyrażają osoby decyzyjne lub mające duży wpływ na ostateczny werdykt tychże ludzi od ścian obijają się nowe przepisy, które od przyszłego roku mają zainaugurować podczas najważniejszych imprez Europy, Świata a także na meczach ligowych. Rola sędziego ma być ograniczona do minimum.

Do końca tego sezonu limit 2 minut na zegarze dotyczy zawodników, których obowiązkiem jest przed upływem 120 sekund ustawić się nieruchomo tuż pod taśmą startową i przygotować się do jazdy. Kierownik Startu analizuje miejsca, które wybrali sobie żużlowcy i wyraża zgodę lub tez nakazuje zająć inne „kretowisko”. Czyni to wszystko w konsultacji z sędzią zawodów. Od przyszłego roku stanowiska „startowego” już nie będzie. To managerowie zawodników będą podprowadzali swoich podopiecznych tak aby nikt inny nie rozpraszał i nie wpływał na gorsze samopoczucie żużlowca tuż przed startem. Czas 2 minut w tym przypadku zostanie zniesiony. Zawodnik będzie miał nieorganiczny czas na ustawienie się, wykopanie kolein i przygotowanie do jazdy. Zegar jednak na murawie zostanie. Czas zostanie zapalony tylko wówczas, gdy sędzia będzie musiał opuścić kokpit aby skorzystać toalety. Przy czym będzie musiał się spieszyć. 2 minuty to maksymalny czas jaki zawodnicy będą oczekiwać na tego człowieka. Gdyby jego nieobecność się przedłużała, zawodnicy będą mieli prawo przyjść i nakrzyczeć na niego. Co będzie stanowiło swoiste ostrzeżenie dla sędziego. Gdyby sytuacja powtórzyła się drugi raz, automatycznie dyskwalifikuje tę osobę z pełnionej funkcji a za pulpitem zasiądzie losowo wybrana osoba z publiczności, która oczywiście zakupiła bilet VIP z niespodzianką.

Dziś to sędzia podejmuje decyzję kogo wykluczyć po obejrzeniu powtórek. Od kolejnego sezonu czwórka zawodnika, która brała udział w biegu przerwanym uda się do specjalnego pokoju przesłuchań. We czwórkę uzgodnią kto zawinił, i czy pod taśmą staną we czwórkę, czy też kogoś w powtórce biegu zabraknie. Obrady mogą być burzliwe, i przeciągać się o kilkanaście nawet minut. Gdy nie dojdą do konsensusu, wówczas kolejne ostrzeżenie wyląduje na koncie sędziego za przerwanie biegu we wątpliwej sytuacji. Bieg będzie nadawał się do ponownego rozegrania tylko w przypadku ewidentnej winy któregoś z biorących w nim udział.

Całkowitą nowością ma być przygotowanie toru. Ten zostanie podzielony na tyle części ilu liczyć będzie tego dnia zawodników biorących udział w wydarzeniu i każdy na swojej „własności” będzie miał prawo przejechać się traktorem a następnie go polać według własnego widzimisię. Przy czym zawodnicy będą mieli do wyboru trzy cysterny. W jednej będzie zwykła woda – kranówka, która po odparowaniu zostawi kamienie na nawierzchni, w drugiej nieskazitelnie czysta woda a w trzeciej woda z nawozem aby na polanym miejscu w ekspresowym tempie wyrosła trawa – dla tych co bardziej czują się na torach trawiastych niż normalnych. Co natomiast z tymi, którym bardziej leży owal pokryty lodem? Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że taki zawodnik zatrudni Arktosa z Tabalugi, aby ten jednym podmuchem zamienił w lód co tylko będzie chciał. Istnieje jednak ryzyko, że ów bałwan będzie chciał wykorzystać sytuację i jak głosi piosenka „Zły bałwan chce zamienić w śnieg co tylko wokół trwa”. Będzie to zatem trochę ryzykowny krok. Inna opcja zakłada, że zawodnik chcący pokryć lodem swoją część pożyczy armatki śnieżne od skoczków narciarskich. Tak czy owak pomysł ten wymagać będzie jeszcze dopracowania.

Na razie tyle co udało się zasłyszeć w korytarzu obrad przypominających debatę na sejmowej sali. Gdy tylko dotrzemy do kolejnych informacji spiesznie przekażemy je Drogiej Opinii Publicznej.