I o co tyle hałasu? :)

oby trafil do sparty
bedzie duzo ciekawsze liga

hahaha jak miskowik 300 tys to laguty 850 to adekwatna kwota
haha

Najmocniej o ściągnięcie zawodnika walczą Betard Sparta Wrocław i ROW Rybnik, ale w ostatnim czasie menedżer zawodnika Rafał Haj rozmawiał z kilkoma innymi klubami i niewykluczone, że w najbliższym czasie lista chętnych jeszcze się wydłuży. Na razie otoczenie Hancocka rozpoczęło sondowanie i kuszenie kolejnych ośrodków. Z naszych informacji wynika jednak, że rozmowy nie są konkretne, a ewentualną umowę Amerykanin podpisze najwcześniej dopiero pod koniec marca.
Samemu zawodnikowi nie zależy na szybkim podpisaniu kontraktu, bo po przejściu Grigorija Łaguty do Speed Car Motoru Lublin sytuacja dla niego jest wprost wymarzona. Wzmocnienie beniaminka spowodowało zaniepokojenie w kilku klubach elity, a dodatkowo sprawiło, że pod ścianą stoi obecnie prezes ROW-u Rybnik. O tym, gdzie trafi zawodnik zdecydują przede wszystkim względy finansowe, a determinacja działaczy będzie rosła wraz ze zbliżającą się inauguracją sezonu. Jeżeli rybniczanie chcą w tym roku wrócić do PGE Ekstraligi, to muszą ściągnąć lidera bez względu na koszty.
Mówią zresztą o tym głośno już nie tylko kibice, ale także kapitan zespołu Kacper Woryna. – To nie jest tak, że prezes wydałby pieniądze tylko na zawodnika, który robi punkty a od razu po meczu wyjeżdża i do kolejnego meczu nic go nie interesuje. Ten transfer pomógłby całej drużynie i każdy by na tym skorzystał. Wiadomo, że taki zawodnik ma wejście do warsztatu każdego tunera i mógłby pomóc w załatwieniu lepszych silników, nie wspominając już o radach odnośnie samej jazdy. Myślę, że taki transfer to byłoby plus dziesięć do umiejętności każdego zawodnika. Niedawno prosiłem prezesa o ściągnięcie Hancocka, ale szybko mnie zbył – zdradził Woryna.
Źródło: Przegląd Sportowy

Taką ofertą dla młodzieżowca byli także zaskoczeni znacznie bardziej doświadczeni zawodnicy, którzy o takich sumach mogą tylko pomarzyć. Decyzja władz częstochowskiego klubu dziwiła tym bardziej, że junior przejechał na razie zaledwie jeden pełny sezon w Nice 1. LŻ, a dodatkowo nie był on dla zawodnika zbyt udany. Marek Cieślak broni jednak zawodnika i zapewnia, że nie ma mowy o tym, by klub przepłacił.
– Ludzie zanim zaczną krytykować Jakuba Miśkowiaka, muszą wiedzieć, że w zeszłym sezonie sprzęt dla pojedynczego juniora Włókniarza kosztował klub około 300 tysięcy złotych, a nawet więcej – mówi trener forBet Włókniarza. Korzyści z wydanych pieniędzy nie było jednak widać na torze, bo częstochowski duet młodzieżowców należał do jednych z najsłabszych w lidze. Transfer Miśkowiaka paradoksalnie może okazać się nie tylko wzmocnieniem siły zespołu, ale także sporą... oszczędnością.
– W przypadku Miśkowiaka nikt już nie będzie musiał mu kupować silników, bo o wszystko zawodnik zadba sam. Wielu zapomina, że on musi budować warsztat praktycznie od zera. My nie potrzebowaliśmy taniego zawodnika, który nie będzie zdobywał punktów. Wiem ile w zeszłym sezonie na sprzęt wydał choćby Bartosz Smektała. Wielu nie wyobraża sobie nawet jak dużo musiał zainwestować, by osiągnąć sukces. To są olbrzymie sumy. Nikt mnie nie przekona, że przepłaciliśmy juniora – mówi Cieślak, który jest przekonany, że nowy nabytek poradzi sobie z najlepszej żużlowej lidze świata.
Źródło: Przegląd Sportowy

Elo