Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Łokieć w łokieć (4): Dane słowo nic nie warte?
 20.12.2014 12:03
W ostatnim czasie wielu zawodników podpisało tzw. ?listy intencyjne na starty w różnych polskich klubach. Ostatnie wydarzenia nakzują jednak zastanowić się czy słowa i deklaracje zawodników jeszcze cokolwiek znaczą.
Pierwszą głośną sprawą była sprawa Vaclava Milika, który dogadał się z ROW-em Rybnik co do startów w tej drużynie w sezonie 2015. Jednak kilka dni później o transferze Milika poinformowała Sparta Wrocław. Zaskoczenie rybniczan nie minęło chyba jeszcze do tej pory. Druga głośna, chyba nawet głośniejsza niż z Milikiem, sprawa również dotyczy rybnickiego klubu, jakieś fatum czy co, a dokładniej afery związanej z Damianem Balińskim. Działacze rybnickiego klubu pochwalili się transferem „Balona” i mieli już niemalże skompletowany skład. Ostatecznie, podobnie jak Milik, Baliński wystawił do wiatru ŻKS ROW Rybnik i przedłużył kontrakt z Fogo Unią Leszno. Sprawa ta jest o tyle ciekawsza, że Krzysztof Mrozek, prezes ŻKS ROW Rybnik, dalej twierdzi, że Damian Baliński w sezonie 2015 będzie startować w drużynie z Rybnika. Jak skończy się ta sprawa? Tego chyba nie wie nikt.
 
Niedawno informowano, że w Tarnowie zostaje Artem Łaguta, który dogadał się z Unią Tarnów i przedłuży z nią kontrakt po powrocie z wakacji. Ostatecznie Artem odesłał kontrakt swojemu menadżerowi tyle, że „zapomniał” go podpisać… Kilka dni później o sprowadzeniu jego na swój pokład poinformowali działacze GKM-u Grudziądz. Zaskoczenie w Tarnowie i żużlowej Polsce było nie mniejsze niż w sytuacji z Damianem Balińskim i Vaclavem Milikiem. Cała trójka zawodników pokazała, że dane słowo nic dla nich nie znaczy. Bo nie wierzę w to, że nie byli oni dogadani w klubach, z którymi ostatecznie nie związali się umową. Na dodatek drużyna z Gniezna twierdzi, że z nimi Baliński też był dogadany. Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o…
 
W piątek kolejna afera związana z klubami z Tarnowa i Grudziądza. Tym razem jej głównym bohaterem jest Leon Madsen. Tutaj sytuacja jest o tyle ciekawsza, że Duńczyk podpisał list intencyjny na starty w GKM-ie w sezonie 2015, w którym znalazły się konkretne ustalenia finansowe pomiędzy obiema stronami (list ten można znaleźć na profilu facebook’owym grudziądzkiego klubu). Jednak w pierwszym dniu okienka transferowego Madsen zamiast podpisać kontrakt z grudziądzkim klubem związał się umową z Unią Tarnów… 
 
Te wydarzenia pokazują, że żużlowcom obecnie nie należy wierzyć, gdyż jak widać ich słowa oraz podpisy nie są nic warte. Nie ma sentymentów i liczą się tylko pieniądze… Oczywiście działacze klubowi też mają swoje za pazurami jak chociażby podpisywanie umów bez pokrycia finansowego. 
 
Teraz działacze klubu z Grudziądza chcą dochodzić swoich „praw” do duńskiego żużlowca. Moim zdaniem słusznie, gdyż żużlowcy, tak jak niektórzy prezesi, muszą w końcu nauczyć się, że z danego słowa należy się wywiązać. Swoją drogą w całą sprawę powinna zaangażować się Główna Komisja Sportu Żużlowego czy Polski Związek Motorowy. Dlaczego? Aby pokazać, że nie pozwalają na to, by „listy intencyjne” nie były w żaden sposób wiążące i można sobie było nimi co najwyżej… podetrzeć.
Podobał Ci się ten artykuł?
Daj plusa autorowi, by zwiększyć jego szanse na nagrodę!
Aktualna ocena: 0
Wojciech Sosna (za: inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com