Podopieczni trenera Jana Grabowskiego w tym sezonie spisują się wyśmienicie. Na próżno szukać dziur w składzie ROW-u, czego nie można powiedzieć o innych drużynach Nice PLŻ. Nic więc dziwnego, że niedzielny mecz z Polonią Bydgoszcz zapowiadał się na kolejną łatwą przeprawę dla rybniczan. Pierwsze biegi pokazały jednak, że spotkanie będzie niezwykle zacięte, a dowodem na to jest fakt, iż po 12 biegach na tablicy widniał remis. Jednak w ostatnich biegach ŻKS ROW zademonstrował swoją siłę i wygrali ostatecznie 51:39, zgarniając tym samym punkt bonusowy.
Pierwsze biegi wskazywały, że Poloniści są dobrze spasowani z rybnickim torem. W inauguracyjnym biegu zwyciężył Troy Batchelor, ale na zwycięstwo musiał sobie zapracować wyprzedzając na dystansie Hougaarda. Pozycje stracił Max Fricke, który najwidoczniej odczuwał jeszcze zmęczenie po sobotnich zawodach we włoskim Terenzano. W wyścigu juniorskim dobrze zaprezentował się Dominik Kubera, który po dobrym starcie uległ tylko Kacprowi Worynie. Fenomenalną formą dysponował natomiast Robert Kościecha. Popularny "Kostek" przez początkową fazę zawodów nie miał na siebie mocnych. Dopiero w trzecim starcie towarzystwa dotrzymał mu Andriej Kudriaszow, dzięki czemu zwyciężyli podwójnie. Za sprawą wygranej Damiana Balińskiego rybniczanie po czterech biegach mieli 4-punktową przewagę.
Po równaniu toru gospodarze nie byli jednak w stanie uciec rywalom na więcej niż 6 punktów. Sprawa bonusu wisiała na włosku. Słabszy mecz zaliczał niespodziewane Sebastian Ułamek, który nie zwykł w Rybniku przegrywać. Tym razem często musiał uznawać wyższość rywali. Do pierwszego przełomu i zarazem groźnej sytuacji doszło w biegu 9. Właśnie za sprawą Kościechy i Kudriaszowa Polonia dogoniła ROW i doprowadziła do remisu. Chwile grozy odbyły się na samej mecie wyścigu. Gospodarze do samego końca nękali Kudriaszowa, ale ten nie odpuszczał. Miejsca zabrakło dla Woryny, który nieszczęśliwie wjechał jeszcze w Batchelora. Obaj upadli na tor, ale na szczęście wstali o własnych siłach.
Tego nie można powiedzieć o Damianie Balińskim. W wyścigu 11. dla wychowanka Unii Leszno zabrakło miejsca w pierwszym łuku i musiał upaść na tor. Upadek był dość niefortunny, gdyż w zawodnika uderzył jeszcze jego motocykl. "Bally" musiał opuścić tor w karetce. W Rybniku oznaczało to dłuższą przerwę, ponieważ karetka z Balińskim udała się prosto do szpitala i musiano na nią poczekać. Bo blisko 40 minutach ambulans wrócił i spiker zawodów podał, że zawodnik ROW-u ma połamane żebra. W obozie gospodarzy zrobiło się dość nerwowo, gdyż w tym biegu o honor musiał walczyć osamotniony Max Fricke. Australijczyk nie prezentował jednak tego dnia wybitnej formy i wygrana ze świetnym Kościechą i Marcinem Jędrzejewskim wydawała się mało prawdopodobna. Fricke jednak po raz kolejny zaskoczył. Wystrzelił spod taśmy i pewnie pognał po 3 punkty. Na trybunach zawrzało i wśród kibiców wróciły nadzieję na wygraną w tym meczu i zdobycie jeszcze punktu bonusowego.
Co prawda w 12. gonitwie Hougaard dowiózł kolejny remis, ale ostatnie biegi dnia były pokazem siły rybniczan. Podwójne zwycięstwo dała australiska para Batchelor-North, a na właściwe tory wrócił w biegu 14. Ułamek. Przed ostatnim wyścigiem było wiadomo, że ŻKS ROW może być pewnej wygranej i starczy im tylko remis w kolejnym biegu, aby zdobyć bonus. Po raz kolejny para Batchelor-North nie pozostawiła złudzeń rywalom i wygrała na koniec podwójnie.
Wyniki: