Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Od Szprycy: Karkołomnie i nieco dziwacznie
 10.07.2015 23:02
Wielu z pewnością czytało Harry'ego Pottera, który swego czasu zatrząsnął literaturą fantasy. Ten, którego imienia nie wolno wymawiać ? coś nam to mówi? Była tam bowiem jedna szczególna postać, najczarniejszy charakter, który przez siedem tomów rywalizował z tytułowym chłopakiem. Ja w tym tekście również nie wymówię (a raczej nie napiszę) jego imienia. Pójdę jednak dwa kroki dalej i nie wymienię w tekście żadnego nazwiska, nazwy miasta czy klubu, a będę także oszczędny przy innych nazwach własnych. Czy to możliwe? Sam nie wiem, co wyjdzie z tej karkołomnej zabawy. Jeśli się przyjmie, będziemy tworzyć dalej. Przekonajmy się.
Za nami bój o mistrzostwo naszego pięknego kraju. Dość chyba jednak nieoczekiwanie wygrał go wychowanek klubu z miasta, o którym często mówi się, jako mieście kościołów wielu wyznań. Ten wciąż młody żużlowiec zdobył jedno z ważniejszych indywidualnych trofeów w swoim życiu. W czystej teorii można wyżej postawić sukces w mistrzostwach świata juniorów, ale myślę, że ten najważniejszy tytuł na krajowym podwórku też ma swój niepowtarzalny wymiar. W dodatku w kategorii seniorskiej. Kto wie, może to czas, by sukcesywnie przybliżać się do triumfu w cyklu tych najważniejszych mistrzostw świata?  Nie wywierajmy jednak presji. Wszystko ma swój czas, jak śpiewa jeden z najbardziej popularnych polskich zespołów rockowych, choć kontekst tamtych słów jest chyba jednak nieco inny. W każdym razie wielkie brawa dla naszego reprezentanta. Wysypki natomiast mógł nabawić się inny młodziutki zawodnik, bo przecież po zasadniczej fazie zawodów byłby mistrzem. Drugie miejsce to spory sukces dla juniora, ale nie czarujmy się – apetyty się wyostrzyły, choć tak naprawdę jeszcze przed zawodami były olbrzymie. Czy nie warto mimo wszystko zastanowić się nad powrotem do 20 wyścigów i finito? Skoro finał jest jednodniowy, a w dodatku premiuje nieco zawodników występujących na danym torze cyklicznie, to może niech o wszystkim nie decyduje w zasadzie ten ostatni bieg. Sukces tegorocznego triumfatora, to zasługa tej nowej formuły. Oczywiście, w żadnym stopniu nie umniejsza tego wyczynu. Sam nie chcę też tego robić, absolutnie. Jak wszystko, system ten ma swoich zwolenników i przeciwników. Największym przegranym tych zawodów jest chyba jednak trzykrotny złoty medalista tej imprezy we wcześniejszych latach. Ja osobiście jestem tym rozczarowany, ale to też z racji wielkiej sympatii do tego zawodnika. Wygrany tego finału? Oczywiście jego zwycięzca , ale chyba także wychowanek klubu z miasta, w którym dwa lata temu honorowe obywatelstwo otrzymał powoli wyprowadzający się z Belwederu prezydent naszego państwa.
 
Do akcji powraca nieobliczalny „Kangur”, który w tamtym roku wlał zbyt dużo etanolu do swojego organizmu w nieodpowiednim czasie. Być może pomylił związki chemiczne i baki, ale nie wnikajmy. Zdecydowana większość jest jednak spragniona jego jazdy i nie ma się czemu dziwić. To przecież zawodnik nieokiełznany, wyprawiający cuda na motocyklu. Wielu twierdzi, że przyszły mistrz świata. Jeśli uporządkował głowę, a wszystko na to wskazuje i podobne wybryki mu się nie zdarzą, a jednocześnie poprzez przymusową przerwę nie stracił swojego potencjału, to może osiągnąć bardzo wiele. Być może nie wróci od razu do wielkiej formy. Ten sezon może okazać się przejściowym. Ale to przecież młody i wciąż bardzo perspektywiczny facet. Takich sportowców potrzeba, by po prostu w speedway'u było ciekawie. Skoro jesteśmy przy „skazanych” za niesportowe zachowania, to sporo zamieszania wokół zawodnika z miasta położonego w zachodniej części naszej Ojczyzny. Nie do końca rozumiem jego zachowanie w pewnych sytuacjach, bo chyba sam prowokuje całą sprawę i osoby z nią związane.
 
Skoro zacząłem od przytaczania czarnej postaci tej poczytnej niegdyś książki, to może na koniec też kilka słów o czarnym charakterze speedway'a, bo jeszcze nie miałem okazji skomentować tej sytuacji. Zapasy na żużlu to niecodzienny widok, a coś w ten deseń grali jakiś czas temu w jednej z najlepszych lig w Europie. Trochę teraz obraziłem zapasy, za co przepraszam. Człowiek, który wydawał się zawsze oazą spokoju naskoczył na tego, którego imienia chyba nie powinno się wymawiać. Na pewno na stadionach w naszym kraju i co do tego nie mam wątpliwości. Bo jeśli je wymówimy narazimy się na gwizdy, a kto wie, czy jakiś zagorzały przeciwnik nie rzuci w nas kamieniem. Gdyby nie to, że praktycznie wszędzie jest już monitoring i surowe kary, to pewnie kibice sami wymierzyliby chętnie sprawiedliwość temu „żużlowemu bandycie”, jak nazywany jest często w światku tego sportu. Sytuacja w swojej całej powadze była wybitnie komiczna, a memy, które przeglądałem w sieci po całym zdarzeniu, rozbawiały mnie do łez. No cóż, tragikomedia to chyba gatunek, który na dobre wkomponował się w ten sport. Chyba nie muszę dodawać, co czuję.
Podobał Ci się ten artykuł?
Daj plusa autorowi, by zwiększyć jego szanse na nagrodę!
Aktualna ocena: 0
Amadeusz Bielatowicz (za: własne)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com