Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Tomasz Gollob: Daleki jestem od rezygnowania z Grand Prix i ligi zagranicznej
 03.01.2012 3:21
Gdyby powyższe słowa Tomasz Gollob wypowiedział na samym początku afery tłumikowej, wielu zawodników z pewnością nie posunęłoby się tak daleko w swoich poczynaniach. Być może Rafał Dobrucki nie straciłby kontraktu w Poole, a Polska zachowała twarz w oczach żużlowego świata.

 

Wszystko zaszło za daleko ale nie ma odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Jedni winią zawodników, drudzy FIM, a inni jeszcze PZM, za celowe stworzenie sytuacji bez wyjścia, byleby zwalić decyzję i odpowiedzialność na zawodników, którzy nie sprostali presji i nie udźwignęli ciężaru sprawy.

 

Jeśli Tomasz Gollob od razu z góry zakładał, że walczy o nowe tłumiki jedynie w Polsce, dlaczego nie powiedział tego głośno? Dlaczego mistrz świata podpisał oświadczenie, gdzie czytamy: W wyniku przeprowadzonych testów w postaci jazd próbnych, z zastosowaniem nowego tłumika oświadczam, że w przypadku wystąpienia zmiennej przyczepności nawierzchni lub chociażby minimalnej nierówności na torze, kontrola nad motocyklem jest niemożliwa. Informuję, że sytuacja taka nie miała miejsca w przeszłości i jest wyłącznie skutkiem wprowadzenia nowej odmiany tłumika. W związku z powyższym oświadczam, że jakiekolwiek zawody rozgrywane przy zastosowaniu nowej odmiany tłumików stanowią bezpośrednie zagrożenie życia zarówno mojego, jak i innych uczestników zawodów. Oświadczenie niniejszym wydaje się na potrzeby postępowania w sprawie. To jeśli zostało napisane "jakiekolwiek zawody", to był to wyraźny sygnał dla reszty polskich zawodników, że sprawa idzie na całego i skoro mistrz świata kładzie na szali swoje mistrzostwo, to oni też muszą dorzucić swoją cegiełkę.

 

Kiedy najważniejsze federacje nie przychyliły się do nas, powoli liczba buntujących zaczęła spadać. Chęć zarobków w ligach zagranicznych i nie tylko, bo dla wielu zawodników około 20 imprez w sezonie to po prostu za mało, aby być należycie dysponowanym, zwyciężyła. Nie ma się co dziwić takiemu Piotrowi Protasiewiczowi, dla którego 20 imprez w sezonie, to śmiech na sali. Doszłoby do takich sytuacji, że Dobruckiego, Protasiewicza oglądalibyśmy w przerwach biegów w Zachodniej Lidze Młodzieżowej, byleby mieli kilka jazd więcej...

 

Co kierowało Tomaszem Gollobem, kiedy w trakcie trwania wojny powiedział, że w Grand Prix nikt mu nie zabroni startować - niewiadomo. Zakręcił się straszliwie, bo tory w Polsce są ciężkie i nowe tłumiki są na nich niebezpieczne, ale w GP w Lesznie, Toruniu i Gorzowie wystartuje z uśmiechem na twarzy. Skoro walczyliśmy o stare tłumiki tylko w Polsce, bo mamy "strasznie ciężkie tory" to dlaczego Polski Związek Motorowy zablokował możliwość jazdy w ligach zagranicznych? Gollob nie kontaktował się z PZM? Związek nie znał zdania najlepszego polskiego żużlowca? Powstał totalny absurd. Wybrańcy ścigający się w GP - mogą sami wybrać, czy chcą pojechać na nowych tłumikach, "krajowi wyjadacze" dostali zakaz startów w Szwecji i Anglii, a ci którzy odpowiednio szybko dostali zgodę, mogą jechać w Anglii. I jak tu się dziwić tej środkowej grupie "krajowych wyjadaczy", że zaczęli się wyłamywać skoro Krzysztof Kasprzak śmiga w Elite League, a już Krzysztof Buczkowski, dla którego liga brytyjska stała się wielką miłością, musi siedzieć w domu?

 

Cała afera jest wielkim nieporozumieniem. Żużlowcy, PZM i ludzie życzliwi jak np. doktor Grzegorz Ślak zabrnęli w ślepy zaułek. Pozostał niesmak w stosunku do żużlowców i związku. Jedni i drudzi są winni takiej sytuacji. Szkoda tylko, że poza wyjątkami  nikt nie ma odwagi powiedzieć największym sponsorom żużla - kibicom - przepraszam... Teraz wielu zawodników traci twarz, na czele z mistrzem świata. Zamiast po ludzku przyznać się do błędu, zawodnicy zmieniają zdanie i udają, że wcześniejsze słowa nie miały miejsca.

 

Nieoficjalnie słyszy się, że od II kolejki ligowej w Polsce obowiązywać będą już nowe tłumiki. Czyli cała sprawa zmierza do punktu wyjścia. Zastosowanie nowych tłumików po takiej aferze niestety  nie przywróci dobrej reputacji polskiemu żużlowi. Po historycznym sezonie 2010, obfitującym w największe sukcesy, uwierzyliśmy, że jesteśmy władcami światowego żużla. Zapomnieliśmy, że FIM to nie tylko żużel. Jeden kraj próbował obalić federacje motocyklową i zmienić decyzje, których zmienić nie ma prawa jedna jednostka. W momencie, gdy zawodnicy zagraniczni zrozumieli to i zaczęli wprowadzać ulepszenia w sprzęcie przy zastosowaniu nowych tłumików, Polacy pisali oświadczenia, z których sami się wycofują. Szkoda tylko, że po wspomnianych ubiegłorocznych sukcesach, zatrzymaliśmy rozpędzoną lokomotywę, która jechała w Polskę i zarażała czarnym sportem nowych kibiców...

0 (za: inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com