Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Czy na pewno chcesz usunąć ten blog?
TAK NIE
Kułakow: Chciałbym małymi łyżeczkami czerpać coraz więcej. W Toruniu będę mógł się rozwinąć
 13.09.2020 11:26
Kulakow
Włodarze eWinner Apatora Toruń zadbali o solidne wzmocnienie przed tegorocznymi występami w eWinner 1. Lidze Żużlowej i sprowadzili do drużyny Wiktora Kułakowa. Rosjanin ma za sobą świetny sezon na zapleczu, więc powinien okazać się silnym punktem zespołu Tomasza Bajerskiego. Zawodnik będzie chciał podtrzymać wysoką formę i potwierdzić swoją wartość, ponieważ jego celem są regularne starty w najwyższej klasie rozgrywkowej. Początki tego żużlowca w polskiej lidze nie należały do najłatwiejszych, ale ostatnio miał okazję zrobić wyraźny krok naprzód i znalazł się na dobrej drodze, żeby napędzić swoją karierę oraz stać się znaczącym elementem ligowej układanki. Za jakiś czas być może zdoła również podbudować swoją pozycję na arenie międzynarodowej.



Sezon na ławce

Jeszcze w 2018 roku Wiktor Kułakow miał podpisany kontrakt w ekstraligowej Unii Tarnów, ale tamten sezon nie zostawił zbyt wielu pozytywnych wspomnień w jego głowie. Zawodnik startował wtedy z pozycji rezerwowego i nie miał za dużo okazji do wyjazdu na tor. W czternastu meczach ligowych zaliczył jedynie piętnaście biegów, co daje mizerną średnią jednego wyścigu na spotkanie. To nie były wymarzone warunki do rozwoju dla młodego i rządnego jazdy zawodnika.

? Nie ukrywam, że to była dla mnie trudna sytuacja. Czasami byłem naprawdę zdenerwowany, że nie dostawałem szansy, kiedy koledzy robili po dwa, trzy punkty. Na treningach niby wszystko wychodziło, a ja nadal siedziałem w parku maszyn. Zdarzało się, że miałem wyjeżdżać na tor w 11 czy 12 biegu, ale dla mnie to mijało się z celem. Niektóre wyścigi dostawałem w pojedynkach z wymagającymi rywalami, więc trudno było coś z tego wyciągnąć. Jazda z pozycji rezerwowego jest naprawdę mało komfortowa ? mówi Wiktor Kułakow.

? Wiadomo, że brakowało mi startów i nie byłem w stanie tego nigdzie nadrobić. Dobrze, że miałem ligę rosyjską i chociaż trochę mogłem się pościgać, ale to nie było to samo. Nie chciałbym niczego ujmować lidze rosyjskiej, ale to jednak w Polsce mamy najsilniejsze rozgrywki. Nie było innego wyjścia i musiałem zadowolić się tym, co mi zostało ? dodaje Rosjanin.

Niektórzy pewnie zastanawiali się, dlaczego Wiktor Kułakow wpakował się w taką sytuację. Nie brakowało osób, które rozważały czy Rosjanin podjął właściwą decyzję, przenosząc się do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zawodnik miał wtedy za sobą dwa sezony w pierwszoligowej Polonii Bydgoszcz zakończone ze średnią w granicach 1,65 punktu na bieg. Jego pozycja nie była jeszcze tak silna, więc musiał mieć świadomość, że nie będzie murowanym kandydatem do składu oraz może mieć problem z regularną jazdą, jednakże postanowił zaryzykować. Okazuje się, że w bydgoskim klubie nie było odpowiedniego klimatu do uprawiania żużla, więc trzeba było jak najszybciej się stamtąd ewakuować.

? Pierwszy rok był jeszcze w porządku, ale w kolejnym nie czułem się już dobrze. Klub zmagał się z poważnymi problemami, dlatego brakowało woli walki i właściwej atmosfery. Podejście włodarzy powodowało, że momentami odechciewało się żużla. To nie było to, czego oczekiwałem. Dostałem propozycję z ekstraligi, więc postanowiłem z tego skorzystać. Może po latach człowiek byłby mądrzejszy, ale patrząc z perspektywy czasu, na pewno nie żałuję tamtej decyzji ? wspomina zawodnik.

Wiktor wybrał po prostu opcję, która wydawała się najkorzystniejsza z jego punktu widzenia i mogła znacząco poprawić jego położenie. Zawodnik nie dostał rzecz jasna żadnej gwarancji startów, więc teoretycznie nie miał prawa czuć się rozczarowany, ale liczył, że w pewnym momencie będzie mógł porządnie się wykazać i zawalczyć z kolegami o częstsze wyjazdy na tor, ale niestety mocno się przeliczył. Czasami trudno było zrozumieć niektóre decyzje tarnowskiego sztabu szkoleniowego, który wielokrotnie stawiał na zawodzących zawodników, a młodego Rosjanina trzymał przede wszystkim na ławce lub zmieniał po jednym nieudanym biegu.

Prawda jest taka, że Wiktorowi nie brakowało argumentów sportowych, ponieważ w niektórych wyścigach potrafił solidnie zapunktować i pozytywnie zaskoczyć. Na torze było widać, że nie porwał się z motyką na słońce i nie skoczył na zbyt głęboką wodę, decydując się na podpisanie kontraktu w elicie. Nie można wykluczyć, że gdyby dostawał więcej szans, to w pewnym momencie mógłby poprawiać swoją skuteczność i stanowić znaczne większe wsparcie dla tarnowskiego zespołu.

? Nawet nie pamiętam już jakie były tłumaczenia sztabu szkoleniowego, że znowu nie jadę. Zazwyczaj wyglądało to w ten sposób, że miałem czekać, bo najpierw pojedzie ten, potem tamten i ostatecznie dla mnie nie starczało już miejsca. Nie chciałbym jednak tego rozpamiętywać, bo dla mnie to jest historia ? zdradza rosyjski żużlowiec.

Kułakow nie zamierzał rozpaczać z powodu mało korzystnego położenia w drużynie i starał się doszukiwać chociaż jakichś pozytywów. ? Niektórzy mówili, że to był stracony sezon, ale ja bym tak na to nie patrzył. Miałem okazję poznać specyficzny tarnowski tor i sporo potrenować. Należy pamiętać, że to nie jest łatwy owal do odszyfrowania i dopasowania motocykla ? słyszymy od naszego rozmówcy.
Eksplozja formy

Po sezonie 2018 Kułakow nie zdecydował się na zmianę barw klubowych i pozostał w Unii Tarnów, która zgodnie z przewidywaniami wielu osób spadła z najwyższej klasy rozgrywkowej. Włodarze chcieli postawić na młodego Rosjanina w zmaganiach na zapleczu i zrekompensować mu trudy wcześniejszych rozgrywek. Zawodnik nie bał się zaufać działaczom i postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji, żeby wreszcie regularnie jeździć.

? Wszystko wyjaśniliśmy sobie z klubem i bez problemu się dogadaliśmy. Działacze mnie potrzebowali, więc często do siebie dzwoniliśmy i dużo rozmawialiśmy. Co było niedobre, to minęło i nikt nie zamierzał do tego wracać. Ja nie miałem do nikogo żadnych pretensji. Nie jestem takim typem zawodnika. Podszedłem do sezonu z chłodną głową i wiedziałem, że teraz wszystko zależy ode mnie. Nie myślałem o tym, że przed chwilą byłem w ekstralidze, a teraz znowu muszę jeździć na zapleczu ? zdradza były zawodnik Unii Tarnów.

W 2019 roku Kułakow miał pewne miejsce w składzie i pasował mu klimat w drużynie, więc wreszcie mógł pokazać na co tak naprawdę go stać. Efekt był piorunujący. Zawodnik zakończył rozgrywki ze średnią 2,411 i okazał się nie tylko liderem ?Jaskółek?, ale również najskuteczniejszym zawodnikiem pierwszej ligi. ? Warto było wcześniej posiedzieć na ławce, żeby doświadczyć czegoś takiego. Teraz mogę powiedzieć, że to mi się podwójnie opłaciło ? komentuje żużlowiec. Wiele osób przewidywało, że Kułakow będzie dobrą opcją na pierwszoligowe rozgrywki, ale chyba nikt nie spodziewał się aż takiej eksplozji formy. To był wyraźny skok jakościowy w porównaniu do wcześniejszych sezonów tego zawodnika na zapleczu. Co było kluczem do sukcesu?

? Przede wszystkim spokojna głowa i atmosfera w klubie. Jeżeli jeździsz regularnie i nie masz obok siebie kogoś, kto w każdej chwili może cię zastąpić, to naprawdę chcesz pracować, dawać z siebie wszystko i przywozić dużo punktów. Nikt nie robił sobie pod górkę i wszyscy współpracowali. Nie musiałem się martwić, że dostanę tylko jeden bieg, albo zostanę zmieniony, jak przywiozę zero. Miałem regularne starty w Polsce, Szwecji i Rosji. W międzyczasie mogłem sobie wyskoczyć do domu i spotkać rodzinę. To wszystko doskonale zgrywało się ze sobą i działało na moją korzyść. Ja nie byłem w stanie w ciemno założyć, że tamten sezon będzie dla mnie taki dobry, ale na szczęście tak wyszło. Mogłem robić swoje i pomagać drużynie. Widziałem, że działacze i kibice chcieli, żebyśmy wygrywali. Po tych wszystkich gorszych momentach to smakowało po prostu wyśmienicie ? opowiada Kułakow.

? Jak się pozbierałem po wcześniejszym sezonie? Przede wszystkim dużo pracowałem. Kierowały mną sportowe ambicje, żeby wreszcie się pokazać, bo wcześniej nie miałem takiej szansy. Miałem w sobie sporo sportowej złości. Mogłem też liczyć na wsparcie rodziny, które dużo mi dało. Kiedy mogłem regularnie startować w polskiej lidze i byłem zadowolony ze swojej postawy, to dużo przyjemniej wracało się do domu. Można było spokojnie pogadać i cieszyć się swoim towarzystwem, bez zbędnego zamartwiania i pocieszania ? dopowiada Rosjanin.

Kułakow wycisnął z tamtego sezonu absolutne maksimum i pokazał, że ma spore możliwości. W Tarnowie nie było jednak perspektyw na walkę o coś więcej, dlatego trzeba było stamtąd odejść, żeby postawić kolejny krok naprzód. Jazda w zespole, który na razie nie myśli o awansie i nie zamierza budować silniejszych składów nie sprzyjałaby dalszemu rozwojowi, ponieważ w praktyce oznaczałaby stanie w miejscu. Rosjanin potrzebował nowych wyzwań, konkretnych celów, silniejszych zawodników wokół siebie i ciekawych perspektyw na przyszłość. ? Ja od samego początku podkreślałem, że nie chodziło o pieniądze. Patrzyłem przede wszystkim na względy sportowe ? tłumaczy rosyjski żużlowiec.

Warto jednak podkreślić, że Kułakow rozstał się z tarnowskim klubem w przyjacielskich stosunkach i nadal miło wspomina czas spędzony na Mościcach. ? Ludzie mieli do mnie ogromne zaufanie. Kibice i działacze podchodzili do wszystkiego z uśmiechem na twarzy i widocznym szacunkiem. Atmosfera w klubie była bardzo dobra. Jak przyjeżdżam do Tarnowa, to zawsze z sentymentem wracam do tamtych chwil. Pozostaliśmy w naprawdę dobrych relacjach i to jest najważniejsze ? wspomina zawodnik.
Kierunek ? Toruń

Niektórym wydawało się, że po tak dobrym sezonie 2019 Wiktor Kułakow obierze kurs na ekstraligę, ale ostatecznie postanowił przenieść się do eWinner Apatora Toruń, który po raz pierwszy w historii spadł do pierwszej ligi i potrzebował zawodników zdolnych do wywalczenia natychmiastowego awansu do elity. Właśnie tam mógł znaleźć wszystko, czego tak bardzo pragnął na tym etapie kariery.

? Nie ukrywam, że miałem pytania z ekstraligi, ale ekipa z Torunia bardzo mnie chciała. Jeżeli ktoś tak mocno o ciebie zabiega, to dlaczego miałbyś mu nie pomóc? Przekonały mnie wysokie ambicje klubu. Wszyscy mamy jeden cel i zamierzamy awansować do ekstraligi. To wszystko pozostaje w związku z moimi motywacjami, więc uznałem, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Zauważyłem, że w Toruniu będę mógł się rozwinąć i postawić kolejny krok naprzód. Chciałbym małymi łyżeczkami czerpać coraz więcej ze swojej żużlowej przygody ? wyjaśnia nowy nabytek toruńskiego klubu.

? W Toruniu mam kontakt z bardzo dobrymi zawodnikami. To naprawdę nie jest łatwe, żeby w każdym meczu pokazywać się z dobrej strony i nie odstawać na tle kolegów. W naszej drużynie nie ma słabych punktów, więc trzeba umieć się odnaleźć. Ja czerpię z tego dodatkową motywację i bardzo się cieszę, że jestem w tym miejscu. Czuję, że to wiele mi daje, kiedy mogę podpatrywać chłopaków obytych w ekstralidze i widzieć ich zachowania na torze oraz w parku maszyn. W ten sposób zdobywam bardzo ważne doświadczenia na przyszłość ? opowiada Kułakow.

? Bardzo chwalę sobie również współpracę z trenerem Tomaszem Bajerskim. Dużo ze sobą rozmawiamy i zawsze mogę na niego liczyć. W każdej chwili mam prawo zadzwonić i zapytać o wszystko, co mnie interesuje. Najlepsze jest to, że możemy pogadać nie tylko o żużlu, ale również o innych tematach. To jest bardzo pomocne, kiedy były zawodnik z tak dużym doświadczeniem podpowiada, jak jeździć po torze i jak zachowywać się na motocyklu ? zdradza żużlowiec.

? Przenosiny do Torunia wiele mi dały również pod względem logistycznym. Mieszkam w pobliskim Ciechocinku i właśnie tam znajduje się cała moja baza i warsztat. Teraz mam bardzo blisko na stadion, więc mogę w każdej chwili przyjechać i potrenować ? dodaje Rosjanin.

Zawodnik na razie potwierdza, że dobra forma sprzed roku nie była dziełem przypadku. Kułakow zalicza kolejny bardzo dobry sezon i jest główną siłą napędową toruńskiej drużyny. Na torze nie brakuje mu prędkości i regularnie notuje wysokie zdobycze punktowe. Rosjanin uchodzi jednak za profesjonalistę i wciąż dostrzega przestrzeń do poprawy. ? To jeszcze nie jest to, czego bym chciał. Cały czas marzę o lepszej formie ? słyszymy od naszego rozmówcy. Biorąc pod uwagę, że Rosjanin praktycznie za każdym razem ociera się o komplet, można zastanawiać się, czy poprzeczka może być zawieszona jeszcze wyżej. W żużlu czasami chodzi jednak o takie detale, które są niemożliwe do zrozumienia dla zwykłego śmiertelnika.

W tym sezonie Kułakow zamierza ugruntować swoją pozycję w pierwszej lidze i udowodnić, że jest zawodnikiem z absolutnej czołówki, który trzyma poziom i gwarantuje określoną jakość. Trzeba wzmacniać własną markę, na którą zaczęło się pracować przed rokiem. Rosjanin ma świadomość, że tylko dobra jazda zapewni mu przepustkę do regularnych startów w najwyższej klasie rozgrywkowej, co jest jego kolejnym celem na żużlowej drodze. Jeżeli na zapleczu będzie notował same spektakularne rezultaty, to wyśle jasny sygnał, że jest na to gotowy.
Bolesna rzeczywistość

W tym roku żużlowcy muszą zmagać się z rzeczywistością zmodyfikowaną przez pandemię, która wszystko wywróciła do góry nogami i sprawiła, że niewiele spraw zostało po staremu. Dla Kułakowa największym problemem nie są jednak obostrzenia sanitarne i cięcia kontraktowe, tylko przedłużająca się rozłąka z najbliższymi. ? Ostatnio patrzyłem w kalendarz i zdałem sobie sprawę, że leci już siódmy miesiąc, odkąd nie widziałem rodziny, narzeczonej i swoich znajomych. Wiadomo, że jesteśmy na łączach i często rozmawiamy, ale to nie zastąpi bezpośredniego kontaktu. Siedzę w Polsce od lutego i nawet na tydzień nie mogłem wyskoczyć do domu. Na szczęście wszyscy bardzo mocno się wspieramy. Nie ukrywam, że dla mnie to jest trudny okres pod względem mentalnym, ale jakoś daję sobie radę ? ujawnia Rosjanin.

Kułakow musi pogodzić się także z mniejszą liczbą startów w tym nietypowym sezonie, ponieważ nie ma praktycznie żadnych innych zawodów drużynowych oraz indywidualnych poza polską ligą. ? Wiadomo, że przydałoby się trochę więcej jazdy. W normalnych warunkach miałbym jeszcze ligę szwedzką i rosyjską, więc bez przerwy znajdowałbym się w ruchu i coś by się działo. Teraz zaliczam jeden mecz w weekend i czuję, że to jest dla mnie zbyt mało. Ja jestem zawodnikiem, który lubi być w rytmie startowym i podróżować z zawodów na zawody. Nie mam jeszcze swojej rodziny, więc teraz czasami nie wiem co ze sobą zrobić. Dobrze, że mam swoich ludzi w Ciechocinku, wielu sponsorów i paru znajomych z Torunia, więc jakoś sobie radzę ? opowiada zawodnik eWinner Apatora.

Teoretycznie Kułakow mógł jeździć w tym roku na zasadzie gościa w PGE Ekstralidze i chociaż trochę zwiększyć sobie liczbę startów, tak samo jak jego koledzy z Apatora, jednakże przez długi czas nie był w stanie znaleźć klubu, który byłby zainteresowany jego usługami. Biorąc pod uwagę jego dotychczasowe wyniki, to wydawało się nieprawdopodobne, ale być może włodarze poszczególnych zespołów woleli w dalszym ciągu stawiać na chłopaków z nieco większym doświadczeniem ekstraligowym. Można jednak odnieść wrażenie, że nie brakowało osób, które chciały zobaczyć potencjał Rosjanina na tle najlepszych żużlowców świata i sprawdzić czy jego wyniki na zapleczu znajdą odzwierciedlenie również w elicie. ? Ja także bardzo tego chciałem, ale nie miałem na to nawet najmniejszego wpływu. Przez długi czas nie udawało się sfinalizować żadnego porozumienia, ponieważ kluby wybierały innych zawodników ? wyjaśnia Kułakow. Na szczęście niedawno po zawodnika sięgnął RM Solar Falubaz Zielona Góra, który potrzebuje wsparcia w najważniejszych meczach sezonu. Dzięki temu Kułakow znowu ma szansę jeździć na najwyższym szczeblu ligowym i zrobić jakąś przymiarkę pod kątem kolejnego sezonu.
Powrót na stare śmieci

Warto podkreślić, że Wiktor Kułakow tak naprawdę wrócił w tym sezonie do Torunia po pięciu latach przerwy. Zawodnik podpisał pierwszy kontrakt z klubem w 2014 roku jako 19-letni żużlowiec, który szukał swojego miejsca w polskiej lidze. ? Jak zobaczyłem Motoarenę, to oczy wyszły mi na wierzch. Byłem bardzo zadowolony, że będę mógł jeździć oraz trenować na tak pięknym i dużym stadionie ? wspomina Rosjanin.

Kułakow nie był jednak przewidziany do podstawowego składu i został sprowadzony jako inwestycja w przyszłość oraz zabezpieczenie na wypadek kontuzji i zdarzeń losowych. W rzeczywistości zawodnik skorzystał jednak na problemach zdrowotnych kolegów i wystąpił w czterech meczach, notując całkiem niezłą średnią 1,417. ? Pamiętam, że wiele się działo. Niektórzy zawodnicy mieli wypadki i pojechałem już w pierwszym meczu. Jak chłopacy wrócili do pełnej sprawności, to potem oni dostawali szanse. Mimo wszystko bardzo dobrze wspominam tamten sezon ? ocenia zawodnik.

Kibice na pewno miło zapamiętali rosyjskiego żużlowca, ponieważ w kilku biegach potrafił pokazać się z dobrej strony i przywoził punkty, których nikt się nie spodziewał. Szkoda tylko, że nie dostawał więcej szans, bo już wtedy było widać, że dysponuje sporym potencjałem. W ówczesnym Unibaksie jeździły jednak gwiazdy światowego formatu, dlatego nie było miejsca dla młodego chłopaka zza wschodniej granicy. Torunianie w tamtym czasie startowali także z balastem ośmiu ujemnych punktów za nieprzystąpienie do rewanżowego meczu finałowego w Zielonej Górze w 2013 roku, zatem nie mogli pozwalać sobie na kadrowe eksperymenty, ponieważ chcieli odrobić straty i wjechać do fazy play-off.

Przy braku wystarczającej liczby startów największym plusem dla Kułakowa było przebywanie w jednej drużynie z takimi zawodnikami jak Tomasz Gollob, Emil Sajfutdinow, Chris Holder czy Darcy Ward, których można było podpatrywać na treningach. Młody zawodnik na pewno był w stanie wyciągnąć z tego coś dla siebie, jednakże sezon 2014 zakończył bardzo pechowo. ? W samej końcówce porządnie się połamałem, więc między sezonami musiałem poświęcić trochę czasu na zaleczenie urazu i dojście do optymalnej formy ? zdradza żużlowiec.

Kułakow pozostał w toruńskiej drużynie jeszcze na sezon 2015, ale wtedy w ogóle nie łapał się do składu i był niezadowolony ze swojego położenia. ? Tamtego sezonu niestety nie wspominam zbyt dobrze. Włodarze zatrzymali mnie w składzie, ale nie dawali mi żadnych szans. Należy pamiętać, że wtedy zmieniły się władze i sztab szkoleniowy. Osoby zarządzające drużyną chyba nie widziały mnie w zestawieniu meczowym. To na pewno mi nie pasowało. Najgorsze, że nie było żadnej walki o skład. Miałem po prostu siedzieć i czekać na jakieś niespodziewane zdarzenia. To nie było łatwe. Najbardziej bolało mnie, że przez długi czas nie byłem wypożyczony do żadnego innego klubu, skoro w Toruniu nikt nie chciał zrobić ze mnie użytku. Dopiero w późniejszym czasie przeniosłem się do Tarnowa, ale tam odjechałem tylko jeden mecz, więc nic wielkiego nie mogłem zrobić. To był dla mnie bardzo trudny czas. Na koniec całej tej przygody postanowiłem przenieść się do Bydgoszczy, żeby wreszcie trochę pojeździć, a nie siedzieć bez przerwy na pozycji rezerwowego ? opowiada zawodnik toruńskiego klubu.

W tym roku Wiktor Kułakow na szczęście wrócił do Torunia w zupełnie innej roli i jako zupełnie inny zawodnik, z którym można wiązać nadzieje na przyszłość. Rosjanin bez wątpienia ma szansę stać się wiodącą postacią eWinner Apatora i razem z drużyną wrócić do PGE Ekstraligi. Wypuszczenie takiego żużlowca przez włodarzy klubu na pewno byłoby dużym błędem.

? Mam nadzieję, że nasze relacje będą się rozwijać, bo ja nie chcę co chwilę skakać z jednego klubu do drugiego. Wolę zostać gdzieś na dłużej i dawać z siebie wszystko, a nie myśleć o zmianach. W Toruniu mamy dobre warunki finansowe i wolną głowę. Włodarze zabezpieczają naszą sytuację, żebyśmy za dużo nie myśleli i nie musieli przejmować się kwestiami organizacyjnymi. Człowiek na pewno chciałby doświadczać czegoś takiego w dłuższej perspektywie czasowej ? zdradza Kułakow.
Bieg z przeszkodami

W tym momencie Wiktor Kułakow ma już znacznie silniejszą pozycję w polskiej lidze i wzbudza zainteresowanie środowiska, ale początki były dla niego bardzo trudne. Zawodnik podpisywał kontrakty z różnymi klubami, jednakże nie dostawał zbyt wielu szans, żeby pokazać się na torze, dlatego miał bardzo mało jazdy. Wystarczy wspomnieć, że na przestrzeni czterech pierwszych sezonów zaliczył jedynie 17 meczów i odjechał zaledwie 54 biegi. W takiej sytuacji trudno było porządnie napędzić własną karierę i walczyć o najwyższe cele.

? Wszystko zależy od klubu, ponieważ działacze są bardzo różni. Ja nie miałem żadnych szans, żeby cokolwiek zmienić. Kto dostanie więcej szans w tak młodym wieku, ten może czuć się wygrany. Widzimy, że czasami jest z tym problem i niektórzy muszą bardzo długo czekać na swoje pięć minut. W żużlu potrzeba mnóstwo szczęścia. Dla żużlowców zza granicy regularna jazda jest naprawdę ważna, ponieważ pozwala zbierać doświadczenie. My tylko czekamy na wiadomość, że będziemy mogli wystąpić w danym meczu. Jeżeli tego nie ma, to w głowie pojawiają się różne nieprzyjemne myśli. Każdego trzeba jednak zrozumieć, bo każdy walczy o swoje. Prawdę mówiąc ja już nie chcę rozpamiętywać tamtych czasów i wracać do tego we wspomnieniach ? tłumaczy Kułakow.

Być może błędem zawodnika było to, że wybierał przede wszystkim kluby z ekstraligi, ale wiadomo, że każdy chce zaczepić się w jak najlepszym zespole i uzyskać pomoc w znalezieniu pracodawcy w niższej klasie rozgrywkowej. Wiktor Kułakow postrzegał polską ligę jako szansę na rozwój i prawdziwą szkołę żużla, ale początkowo niestety zderzał się ze ścianą. Rosjanin musiał zmagać się z poczuciem, że marnuje czas, który miał wykorzystywać na doskonalenie swoich umiejętności. Dopiero po latach to wszystko zaczęło się zmieniać.

? Przeszedłem bardzo długą drogę, żeby znaleźć się w tym miejscu, w którym jestem. Żałuję trochę, że zbyt późno dowiedziałem się o żużlu i rozpocząłem swoją przygodę z tym sportem. Początkowo jeździłem na crossie, ale potem postawiłem w stu procentach na żużel i całkowicie poświęciłem się dla tej dyscypliny. W międzyczasie połapałem trochę kontuzji i zostałem okradziony ze sprzętu. To wszystko nie ułatwiało mi sprawy, ale nie chciałem się poddawać. Musiałem bardzo mocno walczyć o swoje i nadal zamierzam to robić. Na szczęście mam dwie ręce, jestem zdrowy i sprawny, więc zawsze jakoś sobie poradzę ? opowiada rosyjski żużlowiec.

Wiktor Kułakow tak naprawdę dopiero uczy się żużlowego rzemiosła. ? Na razie nie jestem jeszcze tak ukształtowanym żużlowcem, żeby powiedzieć co jest moją mocną stroną, a co słabą. Cały czas pracuję nad sobą i poznaję swoje możliwości. Prawda jest taka, że ja jeszcze nie mam zbyt dużego doświadczenia w żużlu, więc niektórych spraw do końca nie rozumiem. Na szczęście mam wokół siebie ludzi, którzy pomagają mi, jak tylko mogą. Ja jestem człowiekiem, który bardzo dużo pyta i stara się budować swoją wiedzę ? zdradza nasz rozmówca.

? Mam dobrych mechaników, którzy są na miejscu i bardzo mnie wspierają. Często dopytuję co mam zrobić, żeby wszystko było dobrze. Wiadomo, że teraz mam znacznie więcej wolnego czasu, więc jeszcze mocniej zawracam głowę, ale chcę jak najwięcej czerpać z ich doświadczeń. W tym momencie dysponujemy naprawdę dobrym sprzętem. Chciałbym bardzo podziękować ludziom z mojego teamu oraz tunerowi Ryszardowi Kowalskiemu, którzy wykonują dla mnie świetną pracę. Od samego początku jeżdżę na tych samych silnikach i jestem bardzo zadowolony. Mam też swojego wiernego sponsora, który jakiś czas temu mnie znalazł i dzięki niemu zaczęliśmy zmieniać bardzo dużo rzeczy. Na szczęście on miał wielką cierpliwość i wierzył, że to wszystko wypali ? dodaje Kułakow.

Wiktor Kułakow już na początku swojej przygody w polskiej lidze miewał przebłyski formy i dobrej jazdy, ale wydawało się, że nikt tego nie zauważał. Brakowało przede wszystkim zaufania, porządnej szansy i chęci inwestycji w jego sportowy potencjał. Teraz Rosjanin wreszcie trafił na warunki, które sprzyjają jego rozwojowi. Skoro w tak krótkim czasie potrafił zrobić tak wielki postęp i stał się czołowym zawodnikiem pierwszej ligi, to warto na niego stawiać. Ten zawodnik musi mieć przestrzeń do działania oraz pokazywania swoich możliwości. Być może gdyby przed laty ktoś naprawdę na niego postawił, to dzisiaj znajdowałby się w zupełnie innym miejscu. Najważniejsze, że jeszcze nic nie jest stracone i wszystko można nadrobić.

Wiktor Kułakow na pewno marzy o jeździe wśród najlepszych, umacnianiu swojej pozycji w polskiej lidze oraz przebijaniu się na arenie międzynarodowej, ale poza torem jest bardzo skromny i nie chce głośno mówić o własnych sportowych aspiracjach, tylko woli skupić się na ciężkiej pracy. ? Ja nie lubię opowiadać w wywiadach o swoich indywidualnych celach. Zawsze przed sezonem organizujemy teamowe spotkanie i między sobą omawiamy nasze założenia. Potem zbieramy się po sezonie i podsumowujemy, czy wszystko udało się osiągnąć. Ja nigdy nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość. W tym momencie marzę, żeby awansować razem z zespołem do ekstraligi i jak najszybciej pojechać do domu. Mam nadzieję, że wszystko będzie układało się coraz lepiej i zdołam zdrowo objechać sezon, żeby niebawem zacząć myśleć o następnym ? zakończył Wiktor Kułakow.

https://4kolka-blog.pl/
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym blogiem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com