Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Łokieć w łokieć (1): Kluby winne, a PZM i zawodnicy są bez winy?
 14.10.2014 20:20
Włókniarz i Wybrzeże zgodnie z decyzją Polskiego Związku Motorowego zostały wykluczone z rozgrywek żużlowych na sezon 2015. Środowisko żużlowe popiera decyzję PZM w pełni. Jednocześnie żądając krwi prezesów z Częstochowy i Gdańska, gdyż to ich uważa się za głównych winowajców zaistniałej sytuacji. Ale czy tak jest?
Bez wątpienia największa wina leży po stronie tych, którzy zarządzają lub zarządzali wyżej wymienionymi klubami w ostatnich sezonach. Jednak nie są jedynymi, którzy zawiedli. Zacznijmy jednak od początku… Cofnijmy się do końca sezonu 2013, kiedy to okazało się, że drużyny z Częstochowy i Gdańska nie spełniają wymogów licencyjnych na starty w Enea Ekstralidze ze względu na zobowiązania wobec zawodników. W poprzednich latach kluby, które nie rozliczyły się w pełni za sezon poprzedni nie otrzymywały licencji, było to jasne i zrozumiałe.
 
Przed sezonem 2014 wprowadzono tzw. Licencje Nadzorowane, które umożliwiały klubom wprowadzenie „planu naprawczego” i start w rozgrywkach. Przejdźmy teraz właśnie do tego „nadzoru”. Zgodnie z regulaminem Polski Związek Motorowy miał w trakcie sezonu przyglądać się poczynaniom klubów. Jak widać ten nadzór chyba nie był zbyt dobry, gdyż PZM dopiero po sezonie doszedł do wniosku, że Włókniarz i Wybrzeże w trakcie sezonu nie realizowało uzgodnionych porozumień z zawodnikami.
 
Czego z resztą nie dało się ukryć, gdyż na wielu portalach aż roiło się od informacji o powiększających się długach obu klubów. Zawodnicy zarówno ze Świętego Miasta jak i znad Morza Bałtyckiego otwarcie mówili, że kluby im nie płacą. Emil Sajfutdinow nasłał nawet na częstochowski klub komornika, gdyż nie mógł dogadać się z władzami „Lwów” co do kwestii finansowych. Z resztą Włókniarz i Wybrzeże niejednokrotnie wysyłały na mecze „składy oszczędnościowe”, przez co narażały na dużo większe koszta swoich rywali.
 
W związku z tym, że PZM na pewno dobrze wiedział, że klub nie realizują planu naprawczego tylko dług względem zawodników się powiększa powinien w trybie natychmiastowym zawiesić lub też zupełnie odebrać licencję zespołom z Częstochowy i Gdańska, a nie czekać do końca sezonu. Na dodatek obecnie ogromne pieniądze stracą zawodnicy, którzy zapewne nie otrzymają ich z klubów, gdyż CKM Włókniarz S.A. i GKS Wybrzeże S.A. z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa ogłoszą upadłość. Z resztą. Prosty przykład innej reakcji,  PZM wiedząc, że Włókniarz Częstochowa ma długi mógł zakazać temu klubowi, na to pozwala regulamin licencji nadzorowanej, zakontraktowania Grzegorza Walaska, który tylko powiększył dziurę w budżecie „Lwów”.
 
Skoro „skończyliśmy” z Polskim Związkiem Motorowym to przejdźmy teraz do zawodników, którzy też są trochę sami sobie winni. Aby przedstawić Państwu moje zdanie na ten temat posłużę się przykładem… Grigorija Łaguty. I od razu zaznaczam nie zamierzam tutaj „wyżywać” się nad Rosjaninem, chociaż mam na jego temat swoje zdanie, ale nie o tym dzisiaj. „Grisza”, wiedząc, że Włókniarz „wisi” mu ok. 1 milion złotych za sezon 2013, podpisuje z częstochowskim klubem kontrakt, w którym kwota za podpis (a do tego dochodzi punktówka i pieniążki za przyjazd na mecz) jest zbliżona do sumy zadłużenia Włókniarza względem Rosjanina. Na zdrowy chłopski rozum, kto podpisuje tak wysoki kontrakt z klubem, który ma problemy żeby zapłacić za sezon poprzedni? Na dodatek Włókniarz z pewnością nie posiadał zobowiązań tylko względem Łaguty i Sajfutdinowa (o czym wiadomo).
 
Wiadomo, żużel dla zawodników jest pracą, z resztą bardzo ciężką, gdzie jeden błąd na torze może zakończyć karierę. Nic więc dziwnego, że zawodnicy chcą „wydrzeć” jak najwięcej z klubów. Jednak w pewnych sytuacjach powinni też spojrzeć na to z zimną głową, gdyż chyba jednak nie tak trudno stwierdzić, że klubowi, który ma spore długi trudno będzie realizować tak wysoki kontrakt / kontrakty. Bo jednak lepiej mieć, milion w kieszeni niż dwa tylko na papierze.
 
Podsumowując podkreślę jeszcze raz, że absolutnie nie bronię prezesów, bo to oni są głównymi, ale nie jedynymi winowajcami, gdyż to właśnie rządzący klubami rozpoczęli ten „wyścig szczurów”, w którym nie liczy się rozsądek, a zasada „postaw się, a zastaw się” czy jak kto woli „jakoś to będzie”. Myślę jednak, że teraz po tej, bądź co bądź, ostrej reakcji PZM kluby nareszcie zaczną patrzeć realnie, a nie tylko wirtualnie, na swoje możliwości, przede wszystkim finansowe.
Podobał Ci się ten artykuł?
Daj plusa autorowi, by zwiększyć jego szanse na nagrodę!
Aktualna ocena: 0
Wojciech Sosna (za: inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com