Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Krzysztof Momot, mechanikiem Mikkela Michelsena : Żużlem interesuję się od najmłodszych lat
 03.10.2014 14:17
Pewnie wielu kibicom wydaje się, że praca mechanika jest łatwa, jednak ci, którzy tak myślą, tkwią w wielkim błędzie. O pracy mechanika opowiedział naszemu portalowi Krzysztof Momot, mechanik Mikkela Michelsena. Zapraszam do przeczytania rozmowy.

Jak to się stało, że zacząłeś interesować się żużlem?

 

- Żużlem interesuję się od najmłodszych lat. Co niedzielę ojciec zabierał mnie razem z moim bratem na stadion, a wujek sam próbował swoich sił na torze

 

Już wtedy myślałeś, że w przyszłości możesz być z drugiej strony stadionu -  wśród osób, które w młodzieńczych latach obserwowałeś z trybun?

 

- Wtedy zupełnie nie myślałem o tym, ze kiedyś będę po drugiej stronie barykady, początkowo chodziłem dopingować swoja drużynę jak wszyscy inni moi koledzy. W wieku 12 lat chciałem zostać żużlowcem, jednak moi rodzice nie wyrazili na to zgody.

 

A jak to się stało, że znalazłeś się w tym sporcie od kuchni i możesz teraz być w tym całym widowisku, które kibice mogą oglądać z trybun?

 

- Dzięki mojemu starszemu bratu Marcinowi, który gdy zaczynał prace jako mechanik. Zabierał mnie ze sobą na stadion. Często mu pomagałem i podłapałem bakcyla, uczyłem się wszystkiego krok po kroku, bo bardzo mi się podobał taki styl życia. Gdy tylko mogłem jeździłem na zawody, pomagać rybnickim juniorom. Początkowo nie zdawałem sobie sprawy, ze można zarobić na tym jakiekolwiek pieniądze. Robiłem to po prostu bo lubiłem, było to moje hobby. Później pojawiali się już bardziej doświadczeni zawodnicy, którzy startowali w lidze jak Mariusz Wegrzyk, Rafal Fleger czy Andriy Karpow, aż trafiłem do teamu Antonio Lindbacka gdzie zdałem sobie sprawę, ze jest to praca jak każda inna, w której chciałbym się realizować w przyszłości.

 

Wspomniałeś, że nabierałeś doświadczenia u takich zawodników jak Mariusz Węgrzyk czy też Antonio Lindback, który z okresów nauczył Cię najwięcej ?

 

- Na pewno od każdego coś cennego wyniosłem, ale najwięcej nauczyłem się u Antonia, ponieważ był zawodnikiem, który startował wcześniej w Grand Prix czyli na najwyższym możliwym szczeblu, a wiec i wymagał najwięcej. Miałem również dzięki temu okazje poznać wielkiego mistrza Tonego Rickardssona, gdy był jego managerem. Pamiętam jak dziś, gdy przyjechałem do jego warsztatu jako chłopak do pomocy i zobaczyłem te wszystkie autobusy i sprzęt w garażu. Był to dla mnie inny świat, i mobilizacja do ciężkiej pracy.

 

Rola mechanika to często niewdzięczna rola. Jak Ty to odbierasz? Coś w biegu nie pójdzie tak jakby zawodnik sobie życzył i wszystko jest na mechanika?

 

- Często tak jest, ze zawodnik w przypływie adrenaliny zamiast winy szukać najpierw w sobie, szuka jej w sprzęcie, silnikach czy nas, ale my jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Nie wszyscy jednak są tacy. Ale praca mechanika na pewno czasem bywa niewdzięczna, bo oprócz pracy podczas zawodów, są to godziny spędzane w warsztacie czy na autostradach w podroży miedzy zawodami. Do tego dochodzą różne inne obowiązki, w zależności co kto od Ciebie oczekuje i jaki jest zakres Twojej pracy.

 

Miałeś w tym czasie kiedy jesteś mechanikiem chwile kiedy chciałeś porzuci to co robisz?

 

- Nie raz były takie chwile gdy chciałem to wszystko rzucić i iść do normalnej pracy, odbębnić 8 godzin i wrócić do domu. Gdy wszystko zawodnikowi wychodzi, zdobywa tytuły, dużo punktów wtedy praca sprawia przyjemność, bo z niczym nie ma problemu. Jednak sztuką jest podnieść się z dołka wtedy, gdy nie idzie, a wszystkie Twoje starania idą na marne. Wtedy właśnie często pojawiają się takie myśli, ponieważ zaczyna się szukanie, mieszanie i nerwówka.

 

Wspomniałeś że praca mechanika wiąże się z liczonymi pobytami poza domem. Jak zapatrują się Twoi najbliżsi żona, dziewczyna na to, że nie zbyt często masz dla niej czasu, bo jesteś w trasie?

 

- Na pewno jest to ciężka sprawa, ale taka mam już pasję i pracę, wiec musi być wyrozumiała. Tragedii jednak nie ma, gdy Twój zawodnik startuje w lidze polskiej - zawsze jest okazja by pojawić się na chwile w domu. Każdą przerwę w startach również staram się spędzać w domu. Stracony czas w sezonie nadrabiamy w okresie zimowym, gdy jest przerwa w startach. Wtedy też możemy wynagrodzić w jakimś stopniu ten stracony czas najbliższym.

 

A możesz tak pokrótce przybliżyć naszym Czytelnikom jak wygląda typowy dzień pracy mechanika? Tzn. co robicie przy sprzęcie, jak wygląda wasz dzień pracy?

 

- Pokrótce wygląda to tak, że wracamy z zawodów i wypakowujemy sprzęt. Krótki sen, następnie musimy porozkręcać motocykle do połowy, umyć je, przygotować sprzęgła, gaźniki, cały osprzęt jaki potrzebujesz w parkingu do zawodów, akcesoria zawodnika czyli kombinezon, kask, google itd. Zamontować nowe opony, które po jednych zawodach są do wyrzucenia, jeśli coś uległo awarii, trzeba to oczywiście wymienić, a następnie poskładać wszystko na nowo, zapakować sportem do busa i ruszać na kolejne zawody. Nieraz zdarza się też tak po upadku, ze większość części nie nadaje się już do użytku, a wtedy trzeba taki motocykl praktycznie poskładać na nowo. Do tego jeszcze dochodzą zmiany silników miedzy zawodami, a więc na pewno się nie nudzimy. Nie mówiąc już o tym, że miejsce w busie na motocykle strasznie jest zabrudzone, a więc dochodzi do tego jeszcze sprzątanie. 

 

Jednym słowem, na nudę podczas sezonu narzekać nie możecie?

 

- Na pewno nie.

 

Jeżeli macie bieg po biegu to co do obowiązków mechanika należy i czy to jest trudne?

 

- Na pewno jest ciężej, ponieważ nie masz na to zbyt wiele czasu. W pierwszej kolejności trzeba taki motor schłodzić, wymienić tylne koło - jeśli trzeba - również zębatkę, filtr powietrza, dysze czy zmienić zapłon. W takich chwilach lubią również pojawiać się jakieś niespodziewane usterki, więc i z nimi trzeba sobie czasem poradzić. Na koniec taki motocykl trzeba zatankować i gdy wszystko to jest gotowe, zawodnik może wyruszyć do biegu. Bardzo ważne jest również sprawdzenie łańcuszka sprzęgłowego i jego systemu smarowania, aby nie zdarzył się żaden defekt.

 

Jednym słowem działacie pod ogromną presją. Czy można się jakoś uodpornić na takie momenty, że czas nie działa na waszą korzyść?

 

- Presja jest odczuwalna zawsze i trzeba sobie z nią radzić. Jeśli nie jesteś na nią odporny to po prostu nie nadajesz się do pracy jako mechanik żużlowy. Później jest to już kwestia doświadczenia i obycia. Im więcej zawodów wysokiej rangi i ludzi na trybunach zaliczysz, tym lepiej sobie z tym radzisz. Z czasem nie myślisz już nawet o tym co robisz - pracujesz po prostu jak automat, żeby tylko zdążyć na czas.

 

Przejdźmy do twojego obecnego pracodawcy. Jaki on jest podczas spotkań ligowych oraz prywatnie?

 

- Zależy od tego jak zawody dla niego się układają. Czasem zdarza się, ze wyładowuje swoją złość w niewłaściwy sposób jak większośc zawodników, jednak jest profesjonalista i podchodzi do sprawy poważnie. Prywatnie jest normalnym młodym człowiekiem jak wszyscy inni, poza tym, ze ma bzika na punkcie żużla i jazdy w lewo.

 

Myślisz, ze Mikkel ma coś podobnego w sobie do Nikiego?

 

- Nie ma podobieństwa poza krajem, z którego pochodzą (uśmiech)

 

Dzięki za przybliżenie Naszym Czytelnikom funkcji jaką pełni mechanik, oraz za miło spędzony czas.

 

- Dziękuje również.

Mateusz Makles (za: inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com