Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Dzisiaj o 14:00
Polecamy
Jest porozumienie pomiędzy zawodnikami, GKSŻ oraz PGE Ekstraligą
 09.11.2017 20:08
Dzisiaj osiągnięto porozumienie na linii zawodnicy - GKSŻ i PGE Ekstraliga. Poniżej prezentujemy treść komunikatu, pod którym podpisali się przewodniczący GKSŻ Piotr Szymański, prezes Ekstraligi Żużlowej Wojciech Stępniewski oraz przewodniczący Stowarzyszenia Metanol Krzysztof Cegielski
Przez ostatnie kilka dni trwały intensywne prace obu stron w zakresie analizy nowych oraz od wielu lat obowiązujących zapisów Regulaminu Przynależności Klubowej w Sporcie Żużlowym oraz Zbioru Zasad Regulujących Stosunki Pomiędzy Zawodnikiem i Klubem.
 
Wyjaśniono sobie wzajemnie szereg kwestii i doprecyzowano kilka ważnych punktów wspomnianych regulaminów. Niektóre punkty sporne, których zmianę postulowało środowisko zawodników, po zgodzie klubów PGE Ekstraligi oraz GKSŻ i PGE Ekstraligi, zostały całkowicie wykreślone z regulaminu. Z kolei strona zawodnicza zaakceptowała, że niektóre punkty z przyczyn prawnych, federacyjnych, ustawowych i ekonomicznych nie mogą ulec zmianie. Obie strony sporu jednocześnie zadeklarowały wspólną pracę dla dobra dyscypliny, klubów i środowiska zawodniczego poprzez ramowe spotkania, na których w spokojnej atmosferze dialogu będzie można analizować wszystkie aspekty współpracy na linii klub – zawodnicy.
 
Piotr Szymański – Przewodniczący GKSŻ
Wojciech Stępniewski – Prezes Zarządu Ekstraliga Żużlowa sp. z o.o.
Krzysztof Cegielski – Prezes Stowarzyszenia Żużlowców Metanol.

 

 

Redakcja (za: speedwayekstraliga.pl)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (101)
7 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
No konkretnie to wszystkie haha
Polska - Urugwaj jest pierwszym lepszym przy którym to się nie sprawdza :D
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Właśnie. Wśród twoich pretensji wobec Komisji Torowej pojawił się zarzut "sprzedaży zawodników". Co konkretnie miałeś na myśli?

– Komisja Torowa zawarła w regulaminie punkt o wykupnym za zawodnika. Załóżmy, że żużlowiec podpisuje kontrakt z jakimś klubem na określoną kwotę. Po jakimś czasie przechodzi do innego klubu i jego macierzysty klub ma prawo zażądać rekompensaty za zainwestowane w tego żużlowca pieniądze. Oczywiście, takie praktyki istnieją też w innych dyscyplinach, ale wtedy uczestniczą w nich wszyscy: zawodnicy, kluby, menedżerowie. U nas jeśli kluby dogadają się między sobą co do zmiany barw przez danego zawodnika, to on nie ma już nic do powiedzenia. Mówię z doświadczenia, ponieważ sam byłem swego czasu ofiarą podobnych praktyk. Ja, Grisza Łaguta, mój brat Emil również. Po co takie praktyki w umierającej dyscyplinie? Wychodzi na to, że dostatecznie bogate kluby, Mega Łada Togliatti czy Turbina Bałakowo, mogły wykupić każdego, kogo chciały. A co z mniejszymi klubami?

Dla nas, żużlowców, sport to całe życie, i nie chcemy, żeby ktoś decydował za nas, gdzie mamy startować, i jeszcze pytał potem, o co nam w ogóle chodzi. Czasem brak już na to nerwów. Nie prosimy przecież o pieniądze, tylko o to, żebyśmy mogli uprawiać nasz sport i żeby tym sportem zajmowali się profesjonaliści, którzy się na tym znają i którzy chcą rozwijać żużel.

– Co z tym można zrobić? Widzisz jakąś receptę na tę sytuację?

– Po pierwsze należy zmienić Federację, nie w sensie ludzi, ale w sensie myślenia o sporcie. Sport powinien być traktowany jako rozwój. Jeżeli mówimy konkretnie o żużlu, trzeba zacząć od miniżużla. Przecież wybudowanie minitoru, odsypanie trybuny i zrobienie małego parku maszyn to nie jest ogromny koszt. Ale żeby upowszechnić szkółki żużlowe, musimy uświadomić ministerstwu sportu, że istnieje coś takiego jak miniżużel: 80cm3, 125cm3, 250cm3. U nas czegoś takiego praktycznie nie ma.

Jest też problem z uznawaniem tytułów mistrzowskich. Za zwycięstwo w mistrzostwach par czy w lidze nie można otrzymać tytułu Zasłużonego Mistrza Sportu [tytuł przyznawany wyróżniającym się profesjonalnym sportowcom w kilku krajach byłego bloku socjalistycznego – dop. JKR], ponieważ według ministerstwa jest za mało rywali. Wychodzi na to, że nieindywidualne mistrzostwa w Rosji są takie półoficjalne. Mówi się, że od tych tytułów Mistrza Sportu Międzynarodowej Klasy, Zasłużonego Mistrza Sportu i tak dalej trzeba odejść, że to niedzisiejsze, ale w prawie rosyjskim nadal funkcjonuje. Tytuły dają realne możliwości na przykład pracy jako trener, a sportowcy bez nich są takiej możliwości pozbawieni.

Kolejna pretensja, jaką mam do Federacji - dlaczego nasi najlepsi zawodnicy nie biorą udziału w mistrzostwach kraju, czy to indywidualnych, czy drużynowych? Ano dlatego, że te mistrzostwa nie są interesujące. Należy popracować nad tym, żeby Mistrzostwa Rosji stały się czymś, w czym wstyd nie brać udziału. Nie chodzi o kwestie finansowe, a raczej o prestiż zawodów. Spójrzmy na prestiż Mistrzostw Polski, Szwecji, Anglii czy Danii - tym się można zainspirować i wypracować własne rozwiązanie.

– Kto powinien zostać menedżerem rosyjskiego żużla albo przynajmniej człowiekiem, który da sygnał do zmian? Chodzi mi raczej o cechy niż konkretne nazwiska.

– Musi to być ktoś, kto chce i jest gotowy poświęcić rozwojowi żużla cały swój czas. Moim zdaniem w Federacji powinni pracować zawodowcy. Możemy wziąć przykład choćby z naszego rosyjskiego podwórka - z Komisji ds. Motocrossu. Tam pracują profesjonaliści, którzy dbają o rozwój dyscypliny, dzięki nim motocross nie tylko nie podupada, ale cały czas się rozwija, rośnie zainteresowanie dyscypliną, pojawiają się nowe nazwiska...

Sądzę też, że jeden człowiek to za mało. Cała żużlowa społeczność w Rosji powinna pomyśleć o tym, co zrobić, żeby było lepiej, przygotować plan i zacząć go realizować.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Kto w takim razie powinien postarać się o pieniądze dla żużla z Federacji i o jej konkretne działania?

– Na początku z pewnością należy rozpisać strategię, swoisty biznesplan i dopiero z nim prosić o pomoc, czy to państwo, czy prywatne przedsiębiorstwa. Tylko że strategię powinien jeszcze zatwierdzić minister sportu, więc osoba prywatna nie może tak po prostu napisać planu rozwoju żużla i dać ministrowi do podpisania. Do tego powinny być wyznaczone specjalne organizacje, które zajmą się stroną techniczną, a my jako działacze będziemy ten program realizować, szukać inwestorów i tłumaczyć im, że żużel jest pożyteczny nie tylko dla kibiców. Zwiększa przecież bezpieczeństwo na drodze, bo ta część lokalnej ludności, która chce szybko jeździć, może zapisać się do klubu żużlowego i na zawodach dawać upust swojej fantazji.

– Czy taką strategią nie powinien się zająć na przykład menedżer reprezentacji?

– Jeśli pijesz do tego, co napisałem na swoim profilu, to nie do końca o to chodzi. Przede wszystkim - Andriej Sawin nie jest menedżerem, tylko głównym trenerem. To według regulaminu FIM jest menedżerem. U nas takiego stanowiska nie ma, jest tylko główny trener reprezentacji. Do tego jeszcze jest przewodniczącym Komisji Torowej. To zupełnie inna funkcja.

– Na czym polegają główne błędy Sawina?

– Przede wszystkim problem polega na tym, że Sawin wspiera kluby zamiast skupić się na sporcie i sportowcach. Bez sportowców nie ma dyscypliny, a nasz główny trener bardziej koncentruje się na tym, żeby zadowolić władze klubów. Brakuje współpracy między oficjelami i samymi zawodnikami, a przecież to oficjele powinni być dla zawodników i kibiców, nie na odwrót.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
To odwrotnie niż w Polsce, gdzie frekwencja jest ściśle związana z wynikami...

– Budujecie takie duże stadiony, to potem wyglądają na puste nawet przy 10-12 tysiącach kibiców. W Polsce macie o wiele łatwiej, jest jakiś plan rozwoju żużla, jest dużo kibiców, duże zainteresowanie dyscypliną, świetnie rozwinięta liga.

– No właśnie. 8-10 lat temu wydawało się, że w Rosji może być podobnie. Mieliście rozwijającą się błyskawicznie ligę, były plany przeprowadzenia Grand Prix w Togliatti. Zanosiło się na wielki boom na rosyjski żużel. Co się z tym stało?

– Dobre pytanie. Mamy możliwości, chociażby na to, żeby być gospodarzem rundy Grand Prix, w końcu w cyklu jeżdżą rosyjscy zawodnicy. Oni na taki turniej zasłużyli, ale by go zorganizować, potrzebne są działania Federacji, których zdecydowanie brakuje.

– A może brakuje finansowego wsparcia z budżetu państwa?

– Takie wsparcie na pewno otrzymuje Federacja, przecież jest organem państwowym. Nie jestem wtajemniczony w to, ile dokładnie dostaje Federacja, ale z pewnością jako przedstawiciel państwa w kwestii sportów motorowych może liczyć na finansowe wsparcie. Tylko później nie przekazuje go na sport żużlowy.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Konkretnie:D
No konkretnie to wszystkie haha
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
– Karierę zakończyłeś parę lat temu, ale nadal bacznie obserwujesz rozwój żużla w Rosji, prawda?

– Tak jest, wciąż mnie to interesuje i nie podoba mi się to, co obecnie dzieje się u nas w żużlu. Coraz mniej zawodników kontynuuje kariery jako seniorzy. Z juniorami też jest problem - jeżeli pojawiają się zdolni, jeżeli rozwijają talent, to zazwyczaj dzięki pomocy swoich ojców. Rosyjska Federacja Motocyklowa nie ma długofalowego planu rozwoju dyscypliny. Co więcej, nie widać żadnej chęci działania ze strony Federacji. Kiedy patrzę na ten chaos, czasem puszczają mi nerwy i zdarza się coś dosadnego napisać w mediach społecznościowych.

– A jak wygląda obecnie żużel w Saławacie? Macie zawodników, to wiem. Co z zawodami?

– Sądzę, że znalezienie zawodników to w jakiejkolwiek dyscyplinie najmniejszy problem. W każdym mieście, mniejszym czy większym, znajdą się utalentowane dzieci, które można zaprowadzić do szkółki i zrobić z nich może nie mistrzów, ale porządnych sportowców. Ale szkółka - to przecież instytucja samorządowa, funkcjonuje po to, żeby dzieci robiły coś pożytecznego w czasie wolnym. W przypadku tak wymagającej dyscypliny jak żużel ważne jest to, żeby szkółka ściśle współpracowała z lokalnym klubem.

Co się tyczy samych zawodów, w tym roku odbyły się w Saławacie dwa turnieje – jeden dla amatorów, drugi memoriałowy.

– I jak było z frekwencją? Przychodziło dużo kibiców?

– Prawdę powiedziawszy, w moim mieście zawsze są kibice. Wiadomo, są prawdziwi kibice, którzy przyjdą na jakiekolwiek zawody, byleby zobaczyć żużel, i są piknikowcy. Kiedy w Saławacie mieliśmy regularny klub występujący w lidze, stadion zawsze był niemal pełny, niezależnie od wyników drużyny. Mniejszym zainteresowaniem cieszyły się turnieje indywidualne, w których startowało niewielu lokalnych zawodników, a jeszcze mniej walczyło o czołowe lokaty. Kiedy byłem działaczem klubu w Saławacie, na każdych zawodach zjawiało się średnio dwa i pół do trzech tysięcy kibiców, a to dużo jak na rosyjskie warunki. Rekordem frekwencji było bodajże sześć tysięcy.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Konto usunięte
oh Ty "pasibrzuchu"
Oj tam tylko symboliczną oponka :)
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Dodajmy, że prezentację nowej drużyny, zbudowanej z myślą o kolejnym sezonie, planują leszczynianie na 1 grudnia. A czy wcześniej ogłoszą oficjalnie personalny skład Fogo Unii 2018? Zapewne tak, pożyjemy, poczekamy. Z naszych informacji wynika, że główne role mają odgrywać wspomniani już Sajfutdinow, Hampel, Kołodziej, Pawlicki, Kurtz, Smektała i Kubera. Nie ma tematu powrotu Damiana Balińskiego, który chciałby się zaczepić w Nice 1. Lidze Żużlowej. Max Fricke? Ktoś ostatnio napisał, że „temat Australijczyka w Unii Leszno jakoś ucichł”. No ucichł, bo nigdy go nie było.

hahahahaha przeiez wg leczunskich sposkowcow fricke byl juz zaklepany ahha
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
To jasne, że Byki musi ciągnąć do Hiszpanii. Nie na corridę jednak, a na tamtejsze tory motocrossowe, których w okolicy Girony nie brakuje. Do tej pory polscy żużlowcy urządzali sobie eskapady w tamte rejony na własną rękę, m.in. Tomasz Gollob czy też Jarosław Hampel, Grzegorz Walasek i Maciej Janowski. Tym razem leszczyńska Fogo Unia wybierze się tam całą ekipą.
- Już przed rokiem, na obozie w Świeradowie-Zdroju, rozmawialiśmy o tym, że warto by coś zmienić. Chłopcy lubią sobie pojeździć na crossie, więc trzeba im dać trochę przyjemności. Rano będzie można poświęcić czas na przygotowanie ogólne, a po południu na jazdę – mówi nam menedżer Piotr Baron
Leszczynianie mieli już wstępnie wybrany termin zgrupowania (3-13 lutego), jednak z uwagi na szykowany obóz kadry w Zakopanem (8-13 lutego) trzeba będzie najpewniej nanieść na plany korekty. Zwłaszcza że cała krajowa część Unii Leszno to przecież reprezentanci kraju: seniorzy Jarosław Hampel, Janusz Kołodziej i Piotr Pawlicki oraz młodzieżowcy Bartosz Smektała i Dominik Kubera.
– Prawdopodobnie wyjedziemy w dniach 1-8 lutego i zamieszkamy w hotelu Samba. Wszystko zależy od ustaleń kadry – dodaje Baron. Z drużyną ma również trenować Emil Sajfutdinow, który o tej porze roku z reguły stacjonuje właśnie w Hiszpanii lub okolicach. Zabraknie tylko Brady’ego Kurtza. Ten z kolei ma wówczas Hiszpanię w Australii, przez całą zimę zresztą. W tym czasie winien jeszcze brać udział w zawodach we własnym kraju.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Ostatnimi czasy w Stali dzieje się naprawdę dużo. Klub ma za sobą trzy trudne sezony, w trakcie których powstały długi. Nadzieją na "lepsze jutro" jest biznesmen Ireneusz Nawrocki. Miał on już wypłacić zawodnikom zaległe pieniądze. Chodziło o 900 tysięcy złotych. A w tym tygodniu ma podpisać akt notarialny i przejąć żużlową spółkę kosztem 1,5 miliona złotych.
Kto będzie jeździł w Stali? Skład utrzymywany jest w tajemnicy. Warunki kontraktu z klubem uzgodnił już Edward Mazur. Ireneusz Nawrocki myślał też o kilku wychowankach rzeszowskiego klubu - braciach Lampartach czy Pawle Miesiącu. Prawdziwą bombową transferową, o której marzy biznesmen, jest jednak Greg Hancock.
W poniedziałek dowiemy się, czy Nawrocki ostatecznie zdołał przekonać Amerykanina do
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com