Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Zostało tysiąc biletów na SGP
 17.12.2019 17:23
Ostatnie 1000 biletów pozostało na inaugurację cyklu Grand Prix na PGE Narodowym w Warszawie. Wejściówki na największe żużlowe wydarzenie na świecie kończą się najszybciej od pierwszej edycji zawodów, którą rozegrano w stolicy w 2015 roku.

Rekord padł właśnie w 2015 roku. Pierwsza edycja zawodów na PGE Narodowym była wyprzedana po około dobie od momentu uruchomienia sprzedaży. W każdej kolejnej bilety na ogół były dostępne do ostatnich dni przed zawodami.

 

W sumie pięć edycji PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland obejrzało na PGE Narodowym prawie 275 tys. widzów.

 

18 grudnia będą wysyłane ostatnie bilety kolekcjonerskie zakupione przez kibiców w 2019 roku. To oznacza, że wejściówki, które są przeznaczone na prezenty świąteczne muszą być kupione i opłacone płatnością natychmiastową w dniu 17 grudnia, aby można było liczyć na ich terminowe dostarczenie. – Jeśli ktoś zakupi i opłaci bilety 18 grudnia lub później, to wówczas musi liczyć się z tym, że otrzyma je po 6 stycznia 2020 roku – wyjaśnia Przemysław Szymkowiak, media menedżer 2020 PZM Warsaw FIM SGP of Poland.

 

Gdyby zdarzyło się tak, że w 2020 roku w sprzedaży pozostaną jeszcze bilety na PZM Warsaw FIM SGP of Poland, będą one droższe o 10 złotych w każdej z kategorii. Drugi etap sprzedaży zostanie uruchomiony wraz z początkiem roku.

 

CENY BILETÓW na 2020 PZM Warsaw FIM SGP of Poland do 31.12.2019

KAT. VI 29 zł (wyprzedane)

KAT. V 59 zł (dostępne)

KAT. IV 69 zł (dostępnych około 360 sztuk)

KAT. III 79 zł (dostępnych około 70 sztuk)

KAT. II 89 zł (dostępne pojedyncze)

KAT. I 129 zł (wyprzedane)

Premium 199 zł (wyprzedane)

VIP Silver 649 zł (wyprzedane)

VIP Gold 749 zł (wyprzedane)

Niepełnosprawni 49 zł + 1 zł opiekun (dostępne)

 

Przeogromne zainteresowanie biletami jest związane z m.in. tym, że Bartosz Zmarzlik będzie bronił tytułu IMŚ.

Michał Lewandowski (za: pzm.pl)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (70)
5 lat temu
Bvb 3 3
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Bvb3 2
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Bvb 2 2
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
użel jest dla mnie wszystkim i poświęcam mu praktycznie całe swoje życie – deklaruje nowy zawodnik Orła Marcin Nowak.

Żużlowiec w spotkaniach barażowych z Orłem wywalczył 16 punktów dla PSŻ Poznań. W minionym sezonie był jednym z najlepszych zawodników swojego klubu i drugim Polakiem w klasyfikacji według średniej biegowej. 24 letni wychowanek Unii Leszno, po sezonie spędzonym w drugiej lidze, powraca do wyższej klasy rozgrywkowej.

Rozmawiamy dzień przed zakończeniem licytacji Królewskie Serce dla pięcioletniego Ksawerego oraz trzynastoletniego Dawida. Na Allegro można kupić twój kevlar z 2017 roku. To nie była łatwa decyzja, bo kolekcjonujesz swoje kombinezony z kolejnych klubów…

Marcin Nowak: Decyzja może była trudna, ale nie zastanawiałem się nawet chwilę. Kiedy jest okazja pomagać, to ja zawsze staram się aktywnie uczestniczyć w takich projektach. Myślę, że my sami nie potrafimy docenić tego co mamy. Są wokół nas osoby, dla których życie nie jest proste i łatwe. Warto to zauważyć i chwilę się nad tym zastanowić. W niedzielę w Gnieźnie odbył się mecz charytatywny na ten sam cel. Super impreza i przy okazji znakomita zabawa.

A skąd to przywiązanie do kevlarów? To kwestia utożsamiania się z klubami w których jeździsz?

Po części na pewno tak. Zaczynałem swoją przygodę z żużlem w Lesznie, ale bardzo fajnie wspominam swoje starty w Grudziądzu i innych drużynach.

W Gnieźnie też? Chyba liczyłeś, że zostaniesz tam na sezon 2019?

Nie ma co się nad tym rozwodzić. Otrzymałem wyraźny sygnał, żebym poszukał sobie innego klubu i tak trafiłem do Poznania. Na pewno nie był to rok stracony, ale jednak to była tylko druga liga. Nie ukrywam, że moje ambicje sięgają wyżej i fajnie, że mogę je próbować realizować w Łodzi. Z drugiej strony, poziom rozgrywek był naprawdę wysoki. Na te punkty trzeba było ciężko zapracować.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
bvb 2-1
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Inna sprawa, że są polscy juniorzy, którzy faktycznie stawiają wysokie żądania (doprecyzujmy, że robią to ich rodzice). Są też jednak i tacy, którzy jadą na kontraktach amatorskich i dostają 1000 złotych za punkt. Taką umowę miał chociażby w Sparcie Patryk Wojdyło (w klubie twierdzą, że dostawał więcej, a tyle miał jeżdżąc w 2. lidze jako "gość"). Jednak nie tylko on. Rafał Karczmarz do ubiegłego roku też nie miał kokosów.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Prezes Betard Sparty Wrocław Andrzej Rusko chciał, by od sezonu 2020 w składzie drużyny, pod numerami juniorskimi, mógł startować jeden zagraniczny zawodnik. Poparł go tylko PGG ROW Rybnik, pozostali byli przeciwni. Dyskusja o zagranicznym juniorze może jednak szybko wrócić, bo już teraz kluby będące przeciwko narzekają na pazerność młodych, polskich zawodników.

W jednym z klubów słyszymy, że taki Tim Soerensen chciał 1400 złotych za punkt i 40 tysięcy za podpis. Tymczasem polscy juniorzy zaczynają rozmowy od 100 tysięcy za podpis. I nie chodzi o jakieś gwiazdy, lecz o zawodników, którzy tak na dobrą sprawę jeszcze niczego w żużlu nie osiągnęli. Oczywiście Soerensen też nie jest jakimś żużlowym gigantem, ale to jednak utalentowany reprezentant Danii. Działacze żalą się, że Polak nawet taki, co o kadrze może pomarzyć, jest dwa, trzy razy droższy od wspomnianego Soerensena.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu

‹ wróć

Lebiediew podpisał kontrakt w ekipie beniaminka PGG ROW Rybnik. Rybniczanie mają nadzieję, że będzie jednym z liderów drużyny.

- Zdecydowanie go na to stać - mówi Nikołaj Kokin, trener Lokomotiwu Daugavpils. - Lebiediew to talent jeden na tysiąc. Był w dołku, wrócił do nas, a teraz znów ma szansę wypłynąć na szeroką wodę. Nie było szans żeby u nas został, chcąc się rozwijać musiał pójść do PGE Ekstraligi. U nas nie ma takiej możliwości, bo nie możemy awansować. Szkoda, to trochę podcina nam skrzydła.

Lebiediew już dwa sezony spędził w PGE Ekstralidze. W 2017 jeździł dla Betard Sparty Wrocław. Sezon był przyzwoity, ale w 2018 poszło mu dużo gorzej i jeszcze w trakcie sezonu przeszedł do ... ROW-u.

- Myślę, że to był wypadek przy pracy. Andrzej nie pokazał jeszcze wszystkiego na co go stać w PGE Ekstralidze. W 2020 roku kibice w Rybniku najlepiej się o tym przekonają - powiedział Kokin.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
eśniak opowiedział także o negocjacjach z Patrykiem Rolnickim, które zakończyły się fiaskiem. Rodowity tarnowianin rozmawiał także z Kolejarzem Opole, ale ostatecznie skusił się na ofertę z Rzeszowa. - Stawialiśmy na niego, ale ostatecznie między nami były zbyt duże rozbieżności finansowe i nie doszło do podpisania umowy. Możliwe, że w przyszłości będziemy jeszcze współpracować – komentuje nasz rozmówca. - Cenimy sobie współpracę z sezonu 2019, bo była bardzo owocna i szkoda tylko, że Patryk doznał kontuzji, bo na pewno startowałby w większej liczbie meczów. Z drugiej strony odkryciem Wilków stał się Mateusz Świdnicki. Przed sezonem niewielu wiedziało, że jest taki zawodnik a w naszym klubie na tyle się rozwinął, że teraz stał się zawodnikiem ekstraligowym.

Krośnianie bardzo pewnie stoją w drugiej lidze pod względem finansowym. Wypłacalność jest ich najważniejszym ogniwem. Stąd nic dziwnego, że klubowi działacze chętnie rozmawiają z zawodnikami, którzy w poprzednich latach ścigali się w PGE Ekstralidze między innymi na pozycjach juniorskich. Przykład Rolnickiego jest tutaj trafiony. - Naszym plusem jest to, że w tym roku zdobyliśmy wiarygodność u innych. Staliśmy się klubem wypłacalnym. Rozliczyliśmy się z zawodnikami z umów PZM-tu oraz marketingowych. Nie napinamy i nie licytujemy się o zawodników z innymi klubami. Powiem szczerze, że w tym sezonie w drugiej lidze krążyły bardzo duże stawki za podpis pod kontraktem, jak i za punkt. My w takie licytacje w ogóle nie wchodziliśmy i wyszliśmy na tym dobrze. Wszyscy są zadowoleni. To jest podmiot naszej działalności, co wbrew pozorom w drugiej lidze nie jest takie łatwe – zakończył Grzegorz Leśniak.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
W awansie do pierwszej ligi ma pomóc transfer Wadima Tarasenki. Rosjanin, który jest kojarzony głównie z występów w Nice 1. LŻ postanowił przenieść się szczebel niżej. Ostatni rok nie był zbyt dobry w jego wykonaniu, ale w klubie wierzą w swojego zawodnika, którego nazywają jednogłośnie hitem transferowym.

- Jesteśmy dużo mocniejszą drużyną, niż w zeszłym sezonie - mówi Grzegorz Leśniak, prezes Wilków Krosno. - Wadim Tarasenko to niewątpliwie hit transferowy w 2. LŻ. Jest to może zawodnik mniej znany polskim kibicom, bo przez ostatnie kilka lat startował niby w polskiej lidze, ale w barwach jeżdżącego na Łotwie Lokomotiwu Daugavpils. Każdy, kto prześledzi dokładnie rynek transferowy, to zauważy, że transfer Tarasenki jest z pierwszej do drugiej ligi i nie jest to zawodnik po kontuzji, który schodzi ligę niżej albo, który nie wystartował w żadnym meczu. Bardzo liczymy na tego zawodnika i chciałbym, aby był liderem drużyny, a co będzie, to się okaże. Jego samego rozpiera energia i chce potwierdzić, że jest zawodnikiem pierwszoligowym na drugoligowych torach. Do tego wzmocniliśmy krajową formację. Marcin Jędrzejewski i Damian Dróżdż - krajowych seniorów na takim poziomie w Krośnie jeszcze nie było.
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com