Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Blondynka na trybunach: Na niebieskich owalach
 07.02.2013 21:20
Co blondynka robi na trybunach? Dopinguje, obserwuje i wyciąga wnioski...

Dzisiaj poruszyć trzeba temat zgoła inny od poprzedniego. Czas na chwilę zadumy i refleksji, uczczenie pamięci tego, który niedawno nas opuścił…


Mowa o Matiji Duhu. Ten młody, dwudziestotrzyletni  zawodnik, swoje życie poświęcił speedway’owi - jednemu z najbardziej niebezpiecznych sportów na  świecie. To była jego pasja. Pasja, za którą przyszło mu oddać życie.  


Bahia Blanca. Przełom stycznia i lutego. Jedna z rund turnieju, mającego na celu wyłonić IM Argentyny.  Czwarty bieg dnia.  Upadek.  Karetka, szpital, oddział intensywnej terapii. Diagnoza  -śródczaszkowy krwotok, złamania czaszki i kości udowej. Śmierć mózgu.


Walka. Modlitwa. Nadzieja. Strach. Cisza.


Kiedy ktoś z żużlowej rodziny odchodzi do wieczności, zawsze czuje się ten sam ból, tę samą pustkę. Nie ma znaczenia, czy był to mistrz świata, czy też adept jednej ze szkółek. Odszedł ktoś ze wspaniałym sercem, w którym utkwił maleńki czarny odłamek…
My – SPEEDWAY FAMILY z całego świata, modliliśmy się wspólnie o cud. Jednak ten cud nie nastąpił.  Po kilku sprzecznych i pomyłkowych informacjach, w niedzielny poranek oficjalnie poinformowano o śmierci Duha.

 


Oczywiście, za tę śmierć obarczać można nowe tłumiki; można przeklinać bandy (a właściwie opony) stojące na argentyńskim owalu. Trzeba jednak sobie uświadomić, że to już niczego nie zmieni.  Być może, dzięki temu wypadkowi FIM bardziej przyłoży się do kontroli światowych obiektów żużlowych i następnym razem tor, na którym brakuje band, nie dostanie licencji na organizowanie zawodów. Być może… Niestety, to nie przywróci życia zawodnikowi.


Matija Duh odszedł, odjechał swoją ostatnią prostą. Młody, ambitny, utalentowany, kochający czarny sport – tak, takiego go zapamiętamy.  Osiągnął najwyższy z możliwych żużlowy poziom.  Jeździ na najlepszych i najpiękniejszych niebiańskich torach. Uczy się od najlepszych. Razem z Lee Richardsonem, niedawno zmarłym Matejem Ferjanem i wieloma innymi znakomitymi zawodnikami, stanowi o sile najpotężniejszej drużyny, drużyny wszechczasów.


Ta postać pozostawiła trwały ślad w naszej pamięci. On ciągle żyje. W nas,  naszej pamięci i swoją jazdą wciąż bawi i zachwyca najbardziej wymagających fanów.

Daria Kawczyńska (za: inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com