Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
vs
Dzisiaj o 14:00
Polecamy
Mistrz Europy zastąpi Lamberta
 07.08.2019 19:00
Indywidualny Mistrz Europy sprzed dwóch lat, Andzejs Lebedevs wystąpi podczas trzeciej rundy TAURON Speedway Euro Championship w Vojens. Łotysz zastąpi Roberta Lamberta, który z powodu kontuzji wycofał się z sobotnich zawodów.
Lebedevs ma za sobą 85 występów w cyklu Indywidualnych Mistrzostw Europy. Najlepszy był dla niego sezon 2017, kiedy sięgnął po tytuł mistrzowski. Łotysz jest jedynym Indywidualnym Mistrzem Europy, który zdobył tytuł, a nie wygrał żadnej z rund cyklu. Po nieudanym występnie w TAURON SEC 2018, Lebedevs stracił miejsce w stawce. Reprezentant Łotwy brał udział w eliminacjach do tegorocznego cyklu IME, jednak podczas finału zmagań w Nagyhalasz, zajął 14.miejsce. 
 
 
Trzecia runda TAURON Speedway Euro Championship odbędzie się w Vojens, 10 sierpnia. 
 
 
Lista startowa TAURON Speedway Euro Championship 2019: Ovethi 3rd Round, Vojens
1. Jarosław Hampel #33
2. Kai Huckenbeck #744
3. Peter Kildemand #16
4. Grigory Laguta #111
5. Nicki Pedersen #110
6. Vaclav Milik #225
7. Michael Jepsen Jensen #52
8. Antonio Lindbaeck #85
9. Jurica Pavlic #199
10. Andzejs Lebedevs #29
11. Anders Thomsen #11
12. Bartosz Smektała #115
13. Kacper Woryna #223
14. Leon Madsen #30
15. Paweł Przedpełski #323
16. Mikkel Michelsen #155
17. Frederik Jakobsen
18. Andreas Lyager
Redakcja (za: inf.prasowa)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (23)
5 lat temu
Nic się nie udało. Determinacja, praca i wiara. Któryś z dziennikarzy po meczu w Zielonej Górze mówił, że nie ma u nas atmosfery. Każda porażka przybija zawodników, oni to przeżywają. Wiadomo, że przyjechał lider tabeli, który nie doznał porażki w tym sezonie, ale dlaczego miało to się nie stać u nas? Zrobiliśmy wszystko, na czele z zarządem klubu, który też stanął na wysokości zadania i ściągnęliśmy Jakobsena, którego punkty zaważyły. Zresztą każde. Nie ma kogo tutaj wyróżniać - stwierdził po meczu szkoleniowiec truly.work Stali Gorzów.
Gospodarze wygrali, mimo że gorszy dzień miał Bartosz Zmarzlik. Lider nie zawiódł jednak w decydującym momencie, czyli gonitwie nr 14. - Bartkowi nie szło, brakowało mu szybkości, ale na najważniejsze znalazł to, czego brakowało z Falubazem. To jest właśnie żużel. Wczoraj wygrywasz z najlepszymi, a dzisiaj możesz przegrać - mówił Stanisław Chomski.
Wiara, pewne decyzje, które były tutaj podejmowane, baza doświadczeń i treningi. My do tego meczu zaczęliśmy już się przygotowywać przed Falubazem na własnym torze. W Zielonej Górze wyszło byle jak i to się należało tym kibicom, którzy nie zwątpili, przyszli. Obejrzeli dobre i zwycięskie widowisko, gdzie od siódmego biegu leszczynianie wygrywali i wydawało się, że odjadą nam, jak to robili w innych meczach. Dobra komunikacja i determinacja sprawiła, że odrobiliśmy stratę - zdradził trener.
Były pewne dywagacje jeżeli chodzi o biegi nominowane, w sensie wyboru pól startowych. Nie zawahałem się. Rafał wcześniej upadł, zerwał łańcuch i stracił silnik. Chociaż raz uśmiechnęło się do nas szczęście w tym sezonie, bo silnik zatarł mu się na mecie w 14. wyścigu. Co do obsady, to zawodnicy nie mieli już prawa głosu. Trzeba im było wmówić, że tak będzie najlepiej i uwierzyli w to - powiedział Chomski.
Dziękuję tym krytykanckim kibicom, którzy nieraz tu wiszą na płocie i krytykują, a nawet i wyzywają. To dopinguje. Niech nie myślą, że my chcemy się położyć. Pokazaliśmy charakter i to jest najważniejsze. Można wygrać z wszystkimi - komentował były selekcjoner reprezentacji Polski.
Triumf nad Fogo Unią Leszno z pewnością da pozytywnego kopa na ostatnie dwa spotkania rundy zasadniczej, które zdecydują, czy Stal utrzyma się bez potrzeby udziału w barażu. - Z innym nastawieniem się jedzie, z uśmiechem, a nie zadumą, że z tyłu głowy jest porażka. Największa mentalna praca była z tym, by wybić chłopakom głowy porażkę z Falubazem. Pastwiono się troszeczkę nad nami. Z Andersem Thomsenem śmiem twierdzić, że tak wysoko byśmy nie przegrali. To jest tylko gdybanie. Tak samo, jak to, że nic by nie pomógł. Niektórzy kreują takie opinie, ale my musimy robić swoje - przyznał wieloletni szkoleniowiec.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
ottenham: Transfer Ryana Sessegnona na ostatniej prostej
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Jak informuje telewizja Sky, Dennis Praet przechodzi do Leicester z Sampdorii.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Wiecie, co? Cenię sobie, że to machanie przeze mnie piórem to jednak stosunkowo bezpieczne zajęcie. Przynajmniej gdy słyszę „jebać sędziego i całą rodzinę jego” wiem, że nie ja mam spieprzać czym dalej i czym prędzej. Chociaż i tak się człowiek nasłucha, mianowicie w zeszłym tygodniu musieliśmy odeprzeć wielką kuluarową ofensywę, by szefowie WTS-u nie przełożyli nam króciutkiej, skromnej uroczystości odsłonięcia Krasnala upamiętniającego Tomka Jędrzejaka. Twierdzili oni bowiem, że grozi to nawet… odebraniem Wrocławiowi Grand Prix. Pomawiali, że figurka stanęła bez zgody miasta. Zadzwonili na policję i do departamentu prezydenta, by przekonać wspomniane jednostki, że trzeba rozgonić szykowane przez nas nielegalne zgromadzenie. Bez efektu. A myśmy szefów WTS-u po wielokroć na uroczystość zapraszali. Chcieliśmy tylko, by stali się jego istotną częścią. I by nie przeszkadzali. Efekt mieliśmy jednak taki, że odsłonięciu Krasnala towarzyszyli… policjanci w cywilnych ciuchach z komendantem Wrocławia-Śródmieścia na czele. A za rogiem stały radiowozy. Nic to, i klub, i my wiemy, jak było, mejlowa korespondencja nie ginie. Nie chcemy już jednak do przykrej sprawy wracać.
Żużel to jednak niełatwy kawałek chleba. O czym przekonują się też w Toruniu. Otóż Adamowi Krużyńskiemu, który intelektualnie nad większością środowiska góruje, próbowali skakać do gardła, jak czytam, Kościuch z Iversenem. Generalnie rzecz biorąc domagali się większej liczby startów. Norbert był zły, że został wycofany po dwóch zerach, bo właśnie chciał zmienić motocykl. No więc ja też byłem w grupie, która od zimy trzymała zań kciuki, licząc na piękną sportową historię kogoś, kto kiedyś nie wsiadł do windy, więc na szczyt musiał wchodzić schodami. W tym jednak wypadku staję po stronie menedżera. Czy ta przesiadka mogła oznaczać nagłą metamorfozę? Owszem, mogła, nie sprawdzimy już tego. Styl dwóch pierwszych wyścigów był jednak marniutki. Zakodowałem sobie taki obrazek – Fricke popełnia błąd, więc Norbert na moment do niego dojeżdża. Za chwilę ma już jednak jakieś 50 metrów straty. Iversen? Domagał się startu w wyścigu nominowanym, jednak koniec końców szansę dostał młody Holder. Nie wiem, w czyim anielskim boksie cieszono się z niepowodzenia wspomnianego Holdera, w każdym razie potwierdza to tylko moją tezę, którą wielokrotnie się już dzieliłem. Po pierwsze – że speedway nawet w wydaniu drużynowym pozostaje sportem wybitnie indywidualnym. A po drugie – że system nagradzania, punktówka, kompletnie do sportu zespołowego nie przystaje. Gdyby w siatkówce czy koszykówce też płacili za punkty, to zespół szybko przestałby być zespołem. I zaczął wyglądać jak zdegradowany Get Well, który niby nie ma już o co walczyć. Niby. Bo jeszcze trzeba się nie bać zdarcia kasku z głowy i mieć za co żyć. Czyli została walka o zachowanie twarzy i o pieniądze.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Wreszcie w Zielonej Górze za jamrogową robotę wziął się Michael Jepsen Jensen. Choć to, rzecz jasna, kierowca o wielkim potencjale i trudno puścić w niepamięć, jak pożyteczną robotę wykonał dla Zielonej Góry przed rokiem.
Tymczasem żużlowi medioznawcy odnotowali historyczny, pierwszy występ kobiety w polskich rozgrywkach ligowych. Jedną ciągnie do salonu piękności, drugą do łóżka i do książek, a trzecią na tor. Poza tym nikomu nie wolno stawać na ścieżce do marzeń. Ale, sorry, mnie to kompletnie nie kręci. Tak, mam świadomość, już nie raz kobieta wygrywała na żużlu z mężczyzną. Pamiętam, że Czeszka Krupickova pokonała m.in. Mike’a Trzensioka. I jeszcze nie raz niewiasta okaże się szybsza. Ale to wszystko. Już nic więcej nie da się tu ugrać, w tej damsko-męskiej grze wstępnej. Sens miałoby to wyłącznie wtedy, gdyby kobiety mogły rywalizować między sobą, jak w każdej innej dyscyplinie. Natomiast rywalizacja kobiet z mężczyznami to tylko ciekawostka przyrodnicza i szukanie guza… Przestrzegam przed płaczem i zgrzytaniem zębów. W żadnej innej dyscyplinie panie nie walczą z panami, bo mija się to z celem. Tylko, proszę, nie piszcie mi tu o tenisowych mikstach albo parach tanecznych na lodzie.
My tu o paniach na szlace, a prezes Świącik objechał ostatnio kilka stacji telewizyjnych, przedstawiając swój punkt widzenia na ważne sprawy regulaminowe i z tychże wizyt zdając w mediach społecznościowych skrupulatne relacje. Król Cyganów, jak go pieszczotliwie nazywają w Częstochowie, i drużyna wykonali ostatnio świetną robotę, która zbliżyła Włókniarza do fazy play-off. No ale o regulaminie miało być. Ciężki temat z tym zachowaniem się pod taśmą, bo zaczynamy karać zawodników za tiki nerwowe. Czym tak ich wkur… my, że przypadłość zaczyna się pogłębiać. I tiki stają się jeszcze bardziej widoczne. Wiadomo, co innego widoczne, jednostajne przesuwanie się w kierunku taśmy. Bo to działanie z premedytacją, mające na celu zysk i oszukanie rywali. Musi być „warningowane”. Na ewidentne ruchy, rejestrowane gołym okiem i utrudniające zachowanie spokoju pod taśmą innym, też należy reagować. Ale swoją drogą, ciekawie ewoluuje to nasze postrzeganie świata, bo oto jeszcze niedawno wpuszczenie rywala w maliny, znaczy w taśmę, uznawaliśmy za mistrzowskie posunięcie, cwaniactwo i wyraz najwyższego kunsztu. A dziś już tylko za świństwo i grube oszustwo. Porządni obywatele Unii Europejskiej się z nas zrobili.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Nie krzywi się i nie grymasi, gdy wręczają mu numer dziesiąty i każą zaczynać spod płotu. Po prostu zaczyna i kończy z dwucyfrówką. Na takim poziomie ustabilizował występy Jakub Jamróg. Sam zapracował na to, by sport dostarczał mu radości i wzruszeń, a nie zmartwień. W Lesznie czy Zielonej Górze też jednak mają swojego Jamroga. No to czekamy na play-offy.
Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale z tą dwucyfrówką to nie przesada. Gdy w ostatnim wyścigu należało przywieźć kolegów z Grudziądza na 5:1 – Jamróg przywiózł. Gdy w Toruniu wypadało wygrać wyścig przedostatni – Jamróg wygrał. Nie jest mu straszny ani Łaguta, ani Doyle, za którego w Toruniu zabierał się na poważnie. Krótko mówiąc, Jamróg wyciąga do wrocławskiej drużyny pomocną dłoń. Swoimi występami wysyła komunikat – bierzcie i korzystajcie ze mnie wszyscy. I Betard Sparta korzysta.
Inni też jednak mają swoich Jamrogów. Podczas gdy wielu skupia się na porażce Fogo Unii w Gorzowie, moją uwagę zwraca przebudzenie Brady’ego Kurtza. Już przed domowym meczem ze Speed Car Motorem byłem ciekaw jego postawy. Tego, czy zwyżkującą formę w innych ligach zdoła przeszczepić na grunt najlepszej ligi świata. Zdołał, a menedżer Baron jeszcze go metodycznie zbudował, oferując w nagrodę wyścig nominowany. Zamieniony w trzy punkty. W Gorzowie znów był szybki, a jedna zerówka to wypadek przy pracy, efekt sponiewierania w tamtejszym ciasnym, pierwszym łuku.
Pewnie, że mają w Lesznie o czym myśleć. Że nie wszyscy potrafią udawać rakiety na orbicie okołotorowej, jak Sajfutdinow czy Kołodziej. Ale w powiedzeniu, że jesteś wart tyle, ile twoje najsłabsze ogniwo, trochę prawdy też jest. Czasem to tylko ładnie brzmiący slogan, czasem fakt.
Aha, jak to się stało, że przy mniej skoncentrowanym Bartku Zmarzliku, czującym jeszcze w ustach smak wrocławskiego szampana, i bez Thomsena, truly.work Stal ograła mistrzów Polski? Kasprzak…
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
siema
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Hej
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Widać to było choćby podczas ostatniego meczu w Grudziądzu, gdy uwagi zielonogórzan sprawiły, że tor zmienił swoją charakterystykę, a GKM przegrał pierwszy domowy mecz w tym sezonie. – W Częstochowie też bardzo narzekali. To jest element taktyki. Są tacy trenerzy, którzy uznają, że trzeba zrobić wszystko, żeby popsuć szyki rywalom. To jest wliczone w żużel. Pamiętam, jak Wojciech Dankiewicz pracował jeszcze w Unii Leszno i potrafił rozbrajać rywali jeszcze przed meczem. To źle, tamto źle, a tor po każdej poprawce mocno się zmienia i coraz mniej przypomina ten z treningu – przyznał w Magazynie PGE Ekstraligi prezes forBet Włókniarza Michał Świącik.
Nie przekraczają regulaminu
Niektórzy sugerują nawet, że swoją natarczywością przedstawiciele Falubazu wywierają naciski na osoby funkcyjne. – Po prostu dbamy o to, by tor był regulaminowy. To normalne, że rywale po porażce mają o wszystko pretensje. Mogę zapewnić, że nie przekraczamy tego, co jest dozwolone w regulaminie, a każda nasza uwaga jest podawana pisemnie – wyjaśnia Skórnicki.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Ekstraligowi rywale nienawidzą domowych meczów przeciwko Stelmetowi Falubazowi. Nie chodzi jednak o samą moc drużyny, ale o ciągłe pretensje ich sztabu szkoleniowego, który przed meczami wyjątkowo dużą wagę przykłada do stanu nawierzchni. To zresztą jest ich klucz do sukcesu. Trener Adam Skórnicki i spółka postanowili w tym roku dbać o każdy szczegół i nie odpuszczać rywalom nawet na centymetr. Chodzi jednak nie tylko o postawę w czasie zawodów, ale przede wszystkim na długo przed nimi. – Postępujemy zgodnie z regulaminem. Nie robimy nic, czego sami nie doświadczyliśmy na własnym obiekcie – odpowiada na zarzuty trener zielonogórzan.
Chodzi o bezpieczeństwo
Kierownik drużyny Falubazu Tomasz Walczak przy okazji wszystkich wyjazdowych meczów melduje się na obiekcie rywali już osiem godzin przed spotkaniem i skrupulatnie bada każdy fragment toru. Te same procedury są później powtarzane na cztery oraz dwie godziny przed zawodami. Po każdym obchodzie zielonogórzanie sporządzają szczegółowe notatki do komisarza toru i proszą o poprawki, argumentując wszystko dbałością o zdrowie zawodników. Rywale zarzucają im jednak nie tylko pedanterię, ale także głupie zagrywki psychologiczne, irracjonalne zachowanie podczas odpraw mające na celu zdenerwować rywali i uśpić czujność osób funkcyjnych. Zielonogórzanie potrafią po kilkanaście razy czepiać się tej samej rzeczy lub ciągnąć w nieskończoność dyskusje nad mało ważnymi sprawami.
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com