Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Być tu nie zamierzali, ale tak się przywiązali, że na dłużej zostali - Stelmet Falubaz Zielona Góra
 05.10.2022 16:25
Ambitne plany. Budowa składu. Ogromne nadzieje. 20 meczów. 1800 punktów do podziału w trakcie ich trwania. I tylko jeden z nich w decydującym momencie zdecydował o tym, że całą kampanię 2022 roku, której zwieńczeniem miał być awans do PGE Ekstraligi trzeba uznać za nieudaną. Stelmet Falubaz Zielona Góra przegrał finałowy dwumecz I ligi z Celfast Wilkami Krosno i kolejny sezon spędzi na zapleczu elity. Choć byli jednym z głównych faworytów do awansu, nie udało się zrealizować postawionego przed sezonem celu. Dlaczego tak się stało? Przeanalizujmy więc kilka głównych aspektów. Zacznijmy od tego co wskazywało na to, że Zielonogórzanie nie będą sobie mieli równych w tej lidze.
Formacja seniorska
Max Fricke to nie tylko najlepszy zawodnik Falubazu, ale też (do ostatniego meczu) całej I ligi. Jest to jedyny zawodnik na tym szczeblu rozgrywek, który był aktualnie stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Lider z prawdziwego zdarzenia, którego chciałby posiadać każdy zespół. Przed sezonem pewną obawą w stosunku do Australijczyka mogło być to, że na większości stadionów pierwszoligowych nigdy nie jeździł, gdyż do tej pory jeździł zawsze w Ekstralidze. Sezon pokazał, że obawy te były zupełnie nieuzasadnione, gdyż Max świetnie wywiązał się z roli lidera zespołu. Poza tym brak tzw. "dziur" w formacji seniorskiej. Zespół z województwa lubuskiego był w tym sezonie bardzo dobrze zbilansowany. Bardzo mocni polscy seniorzy, a więc kapitan i legenda klubu Piotr Protasiewicz oraz Krzysztof Buczkowski - zawodnik odchodzący z wicemistrza kraju - Motoru Lublin, wnosili bardzo ważne punkty do dorobku drużyny. Poza tym "Kangury", a więc wspomniany Max Fricke oraz Rohan Tungate prowadzili zespół do kolejnych zwycięstw. Nie można też zapomnieć o całkiem nieźle obsadzonej pozycja U-24 na której większość z rywalizujących z Falubazem drużyn miała spory problem. W zielonogórskim teamie o sile tej formacji stanowił przede wszystkim Jan Kvech - największa nadzieja czeskiego żużla, obecnie przymierzany do ekstraligowego Apatora i w rezerwie zawsze nieustępliwy i waleczny - Mateusz Tonder - ulubieniec lokalnych kibiców.
 
Atut własnego toru
Wydaje, że Zielonogórzanie dopracowali ten element niemal do perfekcji. I o ile na wyjazdach zdarzały im się pojedyncze wpadki, o tyle na stadionie przy Wrocławskiej 69 zwykle nie pozostawiali rywalom żadnych złudzeń. Powtarzalny tor i świetna praca miejscowych toromistrzów to być może jeden z głównych powodów dzięki którym to właśnie Falubaz  był typowany na zwycięzcę pierwszoligowych zmagań. Na cztery wygrane w fazie zasadniczej ponad 20 punktami z zazdrością mogły patrzeć nawet zespoły z Bydgoszczy, czy Krosna. Także półfinałowe zwycięstwo z Abramczyk Polonią 55-35 już w pierwszym meczu praktycznie rozstrzygało sprawę awansu i po raz kolejny udowadniało, jak kluczową sprawą jest tor sprzyjający własnej drużynie. Dlatego po porażce w pierwszym finałowym spotkaniu w Krośnie w stosunku 50-40 większość osób z kręgu zielonogórskiego klubu była spokojna, że na stadionie przy Wrocławskiej 69 uda się te straty z nawiązką odrobić.
 
 
Czego więc zabrakło?
Najprościej można odpowiedzieć, że odrobiny szczęścia. Bo przecież wystarczyłoby, że w ostatnim biegu rewanżowego spotkania Rohan Tungate uporałby się z Vaclavem Milikiem i to Stelmet Falubaz Zielona Góra po zaledwie rocznej banicji wróciłby na najwyższy szczebel rozgrywkowy w Polsce. Nie dałoby jednak pełnego obrazu sytuacji. 
Po pierwsze - kadra, którą dysponowali w Zielonej Górze nie było na tyle mocna, aby zdominować całe rozgrywki. Mimo, że skład seniorski był silny i równy, jednak, jak się okazało, nie na tyle, aby pozostawić całą konkurencję w tyle. Zgodnie z przewidywaniami zarówno Abramczyk Polonia Bydgoszcz, jak i Celfast Wilki Krosno zbudowały zespoły o podobnym potencjale, a o końcowym triumfie decydowały właściwie detale. Sporą "kulą u nogi" w trakcie trwania sezonu była w Falubazie formacja juniorska. Cała trójka, a więc wychowankowie - Fabian Ragus i Nile Tufft oraz sprowadzony przed sezonem Dawid Rempała zupełnie nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Wypożyczeni na najważniejsze spotkania fazy play-off Maksym Borowiak oraz Antoni Mencel dobrze spisywali się w Zielonej Górze, jednak zupełnie nie radzili sobie na wyjazdach. 
Poza tym kluczową sprawą była prawdopodobnie kontuzja Maxa Fricke podczas Grand Prix Szwecji. Zawodnik co prawda wystąpił w rewanżowym spotkaniu finałowym eWinner I ligi, jednak jego dyspozycja była daleka od tej prezentowanej przez niego wcześniej na domowym owalu. 
Po drodze do finału było również zwolnienie trenera Piotra Żyty, którego okoliczności nie zostały jasno wyjaśnione przez zielonogórski klub do dzisiaj. Dużo nacisk na tą decyzję wywierali kibice, którzy głośno domagali się tego od klubu oraz wychowanek Stelmet Falubazu - Mateusz Tonder, który otwarcie skrytykował swojego szkoleniowca w mediach społecznościowych. Ta i inne decyzje w trakcie trwania sezonu pokazywały jedynie, jak duża nerwowość i napięcie kierowały poczynaniami zespołu. 
 
Widoki na przyszłość
Co zatem czeka popularne Myszy w przyszłym sezonie? Wydaje się, że nadal powinni być w gronie zespołów walczących o awans do elity. Piotr Protasiewicz dołącza do grona osób zarządzających klubem w roli dyrektora sportowego i wydaje się, że to bardzo dobra wiadomość. Wiadomo, że z klubem pożegna się lider - Max Fricke. Oferty z innych klubów mają też Jan Kvech, czy Mateusz Tonder. Natomiast w gronie zawodników łączonym z Falubazem znajdują się takie nazwiska, jak: Becker, Zengota, czy Jepsen Jensen. Wydaję się, że zielonogórscy fani mogą być spokojni, że potencjał sportowy zespołu nie będzie słabszy od tego, jakim dysponowali w sezonie 2022.
Podobał Ci się ten artykuł?
Daj plusa autorowi, by zwiększyć jego szanse na nagrodę!
Aktualna ocena: 2
Dominik Mańczak (za: informacja własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (2)
9 miesięcy temu
Q
  Lubię
  Nie lubię
rok temu
Q.....ile to ma wisieć
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com