Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
vs
Dzisiaj o 14:00
Polecamy
Granica prywatności, czyli co przystaje dziennikarzowi...
 08.06.2023 12:17
Ciężki okres, wszystko Cię dobija, telefony, pytania, ciągłe kontrowersje… Jak z tego wyjść skoro z każdej strony czeka pułapka? Chyba nie ma rozwiązania idealnego, lecz jest kilka możliwości, które otworzą twoje problemy na światło dzienne. Potem budzisz się i przypominasz sobie, że jesteś osobą publiczną, która musi myśleć o tym co mówi lub pisze w mediach. W środowisku żużlowym widzieliśmy już wiele, ale takiej afero-dyskusji jak w przypadku redaktora Mateusza Puki i Pana Jabłońskiego, sam dawno nie obserwowałem. Temat rozszerzony został w konkurencyjnej redakcji, lecz przeniesiony także w strefę neutralną, dlatego zdecydowałem się poruszyć ten ciekawy i jednocześnie mocno kontrowersyjny wątek. Od razu zaznaczam, że niczego w swoim tekście nie chcę zasugerować nikomu, jednak zachowania obu Panów skłaniają do wytypowania kilku hipotez.

Zacznijmy od tego, że cały świat żużlowy w ciszy medialnej Mirosława Jabłońskiego, po wypadku jego syna, życzył młodemu zdrowia i wyjścia z opresji. Jedyne informacje, jakie otrzymywaliśmy to właśnie od byłego żużlowca, którymi chciał się nimi dzielić. Gdy syn wyszedł ze szpitala, wszystko było w porządku, widzieliśmy szczęśliwą rodzinkę na Instagramie, filmiki jak chodzi, przeciąga traktory itp. W tej binarnej układance znowu przyszła kolej na 0 i na kolejny negatywny czas dla rodziny. Wypadek na treningu, po którym wszystko się zaczęło. Saga związana z plotką, iż Mateusz Jabłoński złamał krąg w kręgosłupie - o tym pisał w redakcji Pan Puka, na podstawie informacji Wojciecha Koerbera. Pan Jabłoński stwierdzał jednak, że to pęknięta warga i problemy z oddychaniem. My nie wnikamy Panie Mirku, my naprawdę nie wnikamy, ale czy trzeba było odnosić się do tego w Magazynie Ekstraligi? Niczym bumerang wrócił motyw początkowy czyli telefony, pytania, ciągłe kontrowersje. Dobitny przykład jak pęknięta warga może zepsuć wizerunek. Wystarczyło już wtedy użyć argumentu pt. ,,To jest dziecko, nie chcemy o tym mówić, to nasza sprawa". Teraz, gdy już się do tego odniosło, odpowiedź, że to tylko dzieciak, niewinny, zostawcie go, jest co najmniej słaba. Nie możemy więc poruszać tematów innych juniorów, bo zaliczają się do tej samej kategorii wiekowej. Każdy chce bronić rodziny, czyli tego co najważniejsze, ale albo upubliczniasz sferę prywatną, albo otwarcie mówisz - “zostaw mnie w spokoju”.

 

Czy osoby publiczne w 2023 roku wciąż nie wiedzą, że każdy może mieć swoje zdanie? Swoje poglądy, podejrzenia, prywatne źródła informacji (które wymagają oczywiście potwierdzenia)? Wydaję mi się, że to próba manipulacji tą zatartą granicą prywatności i ustalania, kiedy można o mnie pisać, a kiedy jesteś chamem, bo w ogóle ,,jak Pan może o mnie pisać?". Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi i mam nadzieję, że nikomu na mój widok nie będzie chciało się wymiotować po przeczytaniu tego artykułu. Pamiętać trzeba jednak, że każde słowo wymówione przed kamerą, może być argumentem, do jego użycia dalej, powielania, dyskutowania. Dlatego pęknięta warga, a nie ,,proszę zostawić nas z tym samych", jest otwarciem, a nie zamknięciem, jak mogło się wydawać. Problem generalnie dotyczy całej dyscypliny, ponieważ pisanie o zawodnikach, którzy są pod formą, aktualnie równa się z niesamowitą odwagą. Pytania podczas wywiadów też powinny być układane tak, aby już na starcie zasugerować plusy, a nie minusy, bo ktoś może się obrazić. To chyba nie powinno tak wyglądać, że zawodnik, który przywozi (0,d,w,-) pojechał fantastyczne spotkanie. Junior walczył z motocyklem 30 sekund za wszystkimi, ale to dlatego, że miał tak fantastyczną maszynę. Tylko troszeczkę, ale naprawdę delikatnie zabrakło umiejętności.

 

My jako media ponosimy konsekwencje za swoje słowa i bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Tylko nie wiem dlaczego jestem zmuszony do tego, aby myśleć o tym czy mogę napisać, że ktoś pojechał słabo. Tak, ciągle się uczepiłem tego, że nie można ,,hejtować", ale to tylko dlatego, że jak jest super to można, a jak gorzej to nie można. Pomimo, że ten zawód posiada mnóstwo zwolenników i praktykujących, to uważam, że trzeba na nas patrzeć jednostkowo. Personalnie nie chciałbym oberwać od Andrzeja Lebiediewa o krytykę toru, jeśli nic na ten temat nie powiedziałem. Nie chciałbym być na czarnej liście Bartosza Zmarzlika przez to, że ktoś go zapytał ,,czy jest nietykalny i sędziowie mogą go wykluczać?”. 

 

Ciężko znaleźć złoty środek, bo żużlowcy dla nas dziennikarzy, to po części dawcy chleba. Wszystko zależy od nich, a jeżeli start relacji to szybkie przypomnienie, co ten buc z plakietką o mnie pisał gdy przywiozłem 2 punkty w meczu, to raczej z tego chleba nic nie będzie. Niestety, kończę rozważania pisemne, ale w głowie dalej pozostaje pytanie: ,,Cóż mogę napisać, aby nikomu nie wejść w drogę".

Paweł Meszyński (za: tekst własny)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com