Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Sławomir Kryjom z nadzieją na sukces w Częstochowie
 05.09.2013 10:50
Niewiele czasu pozostało torunianom i częstochowianom na przygotowanie się do niedzielnego meczu rewanżowego w półfinale Enea Ekstraligi. Na SGP Arenie w Częstochowie "Lwy" będą próbowały odrobić ośmiopunktową stratę z sobotniego spotkania na MotoArenie. Ekipa Sławomira Kryjoma nie zamierza ułatwiać im tego zadania.
Po ubiegłotygodniowym spotkaniu wiele mówiło się na temat składu Unibaxu na konfrontację w Częstochowie. Zgodnie z przewidywaniami w kadrze "Aniołów" nie znalazł się Ryan Sullivan. - Mogę to już potwierdzić. We wtorek wieczorem rozmawiałem z Ryanem osobiście i przekazałem mu tę informację. Przyjął to ze zrozumieniem, bo dla niego dobro zespołu jest najważniejsze. Poinformowałem też zarząd o tej decyzji. Dlatego też pojedziemy z tzw. zz, czyli zastępstwem zawodnika za Holdera. Czterech zawodników będzie jechało o jeden bieg więcej - twierdzi Sławomir Kryjom.
 
Menadżer Unibaxu nie zamierza oglądać się za siebie i w nieskończoność wspominać kontrowersyjnych wydarzeń z minionej soboty. - Dla nas to już przeszłość. Emocje już zeszły dawno. O tym meczu już nie myślimy. Dla nas liczy się rewanż i to, aby obronić zaliczkę ośmiu punktów w Częstochowie. Rywalom radzę, aby zwrócili uwagę, że mecz toczy się od pierwszego, a nie drugiego biegu. Ostrej jazdy swojego zawodnika nie chcą chyba widzieć. Ale jak wspomniałem - dla nas to spotkanie jest historią - mówi Kryjom, przypominając częstochowanom przebieg pierwszego wyścigu meczu na MotoArenie, w którym Adriana Miedzińskiego ostro potraktował Grijorij Łaguta
 
Przy okazji tegorocznej rywalizacji toruńsko-częstochowskiej nie brakuje porównań ze starciem obu zespołów z roku 1996. - Doskonale to pamiętam. Pod Jasną Górą Apator przegrał z Włókniarzem 40:50, ale wszyscy byli święcie przekonani, że z łatwością odrobią tę stratę i zdobędą złoto. Okazało się, że torunianie ledwo wygrali 46:44 i musieli pogodzić się z porażką w dwumeczu. Takich sytuacji było więcej. Dlatego głęboko wierzę, że radość rywali jest przedwczesna. Musimy od pierwszych biegów trafić z przełożeniami i utrzymywać korzystny dla nas wynik. Wtedy częstochowianie będę się denerwować, że nie idzie nic po ich myśli. O to nam chodzi - komentuje menadżer "Aniołów".
Jarosław Węgler (za: sport.pl)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com