Jack Holder okazał się być najlepszym zawodnikiem w największej z rund całego cyklu Speedway Grand Prix na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Australijczyk zaskakiwał świetnymi wyjściami spod taśmy i dobrą prędkością na dystansie. Sobotnia noc bez wątpienia należąła do niego, gdyż wygrał pięć z sześciu wyścigów. Tylko raz uznać musiał wyższość swojego rodaka, Bradyego Kurtza, w swoim ostatnim wyścigu rundy zasadniczej. Nie ma wątpliwości, że rozkwitł w biało-gorącej atmosferze warszawskiego PGE Narodowego, triumfując przed największą publicznością w tym sporcie.
- Jako zawodnicy uwielbiamy takie wydarzenia. Oczywiście, lubimy te duże tłumy. Polscy kibice są szaleni robiąc tak wspaniałą atmosferę.To była jedna z tych nocy, kiedy nie zmieniałem niczego aż do ostatniego biegu, kiedy Brady mnie pokonał. Przed moim ostatnim biegiem miałem naprawdę dużo czasu, ponieważ było kilka upadków. Nie dotknąłem motocykla, dopóki nie zdobyłem drugiego miejsca w ostatnim biegu. Potem dopiero wprowadziliśmy kilka zmian w motocyklu na finał. Zaryzykowałem z wewnętrzną polem startowym w finale. Wystartowałem i po prostu starałem się trafić w każdą koleinę tak dobrze i prosto, jak tylko mogłem. Słyszałem ludzi wokół mnie wszędzie, ale po prostu pochyliłem głowę starając się nic nie zepsuć w tym biegu - powiedział Jack Holder, triumfator 2025 Orlen Oil FIM Speedway Grand Prix of Poland rozgrywanym na największej arenie całego cyklu SGP, czyli Stadionie Narodowym w Warszawie