Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
vs
Jutro o 15:00
Polecamy
Woffinden zmienił szwedzkiego pracodawcę
 24.07.2018 13:50
Dziś na portalu społecznościowym Indianerny Kumli pojawił się post witający dwukrotnego Mistrza Świata na pokładzie.

Ostatnimi czasy sporo mówiło się o zaległościach finansowych Masarny Avesty wobec Woffindena, Brytyjczyk w zaistniałej sytuacji postanowił szybko zmienić klub  co dla zawodnika ze liderującemu w cyklu Grand Prix nie jest zbyt dużym problemem. Jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie  Indianerny Kumla to sam Woffinden zgłosił się do klubu z propozycja współpracy a tego kalibru zawodnikom wręcz nie wypada odmówić co podkreślił dyrektor sportowy i zarazem trener Indian -Peter Johansson.

-Po wstępnych rozmowach, na których przedstawiono naszą koncepcję i wizję Indian, osiągnęliśmy porozumienie i jestem oczywiście bardzo zadowolony z możliwości współpracy z tak sympatycznym i profesjonalnym kierowcą, jak Tai, przez resztę sezonu - powiedział Peter.

 

 

Pozyskanie Woffindena jednoznaczne jest jednak z odsunięciem  od składu jednego z dotychczasowych jeźdźców, tym razem padło na nie najlepiej spisującego się Adriana Miedzińskiego. Polak został zmuszony do opuszczenia ekipy z Kumli i szukanie nowego pracodawcy.

 

 

 

Karolina Swora (za: indianerna.nu)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (14)
6 lat temu
Za sprawą fuzji z aktualnym mistrzem Polski rawiczanie znów zaczęli wygrywać. Obecnie zajmują 3. miejsce w tabeli 2. Ligi Żużlowej i liczą się w walce o awans do wyższej klasy rozgrywek. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wsparcie finansowe ze strony leszczyńskich sponsorów. Cała drużyna opiera się zresztą na zawodnikach, którzy mają podpisane kontrakty z Fogo Unią. Liderem jest Damian Baliński, a gościnnie występują tam Dominik Kubera i Bartosz Smektała.
Wygląda na to, że nie spełnią się prognozy pesymistów, którzy mówili, że współpraca obu klubów rozpadnie się po pierwszym roku. - Na szczęście nic na to, byśmy mieli się rozejść, nie wskazuje. Jeśli chodzi o stronę rawicką, to jesteśmy bardzo zadowoleni i chcemy współpracę z leszczynianami kontynuować. Po sezonie zasiądziemy do rozmów - zapowiada prezes Stainer Unii Kolejarza, Andrzej Kuźbicki.
Jedyną przeszkodą, jak przyznają w Rawiczu, mogą być ewentualne finanse. W przypadku awansu do Nice 1. Ligi, Unia Kolejarz potrzebowałaby większego niż obecnie wsparcia. - Finanse to chyba jedyny znak zapytania. Widzimy jednak, że nasza fuzja przynosi zyski zarówno nam, jak i leszczynianom. Ze swojej strony zrobimy wszystko, by pozyskać jak największe wsparcie ze strony sponsorów. Niezależnie od tego czy będziemy beniaminkiem Nice 1. Ligi, czy też będziemy chcieli mieć mocny zespół w 2. Lidze - kwituje Kuźbicki.
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Przed kilkoma dniami wydawało się, że Rosjanin niebawem pojawi się na torze. Młody Rosjanin odgrażał się nawet, że pojedzie 29 lipca w meczu z forBET Włókniarzem Częstochowa, jednak bardziej realnym terminem był 19 sierpnia i starcie Betardu Sparty Wrocław z Get Well Toruń.
Tymczasem we wtorek Czugunow przekazał najnowsze informacje odnośnie swojego stanu zdrowia, które z pewnością nie cieszą wicemistrzów Polski. Rosjanin zdradził bowiem, że na tor wróci nie szybciej niż we wrześniu, a możliwe, że nawet jeszcze później.
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Kompletnie się pogubiłem z ustawieniami moich motocykli - przyznaje. - Jeśli udało mi się w miarę dobrze wyjść spod taśmy startowej, to na dystansie byłem wolny jak żółw. Natomiast gdy już doszedłem do ładu z ustawieniami moich motocykli na trasie, wtedy pojawiły się problemy z dobrym wyjściem spod taśmy. Na pewno nie był to występ, jakiego od siebie oczekiwałem po zawodach w Daugavpils. Powiem szczerze, że liczyłem przed turniejem w Lesznie na awans do finału. Niestety, pięć zdobytych punktów to dość marny wynik. Na dodatek nie udało mi się wygrać nawet jednego wyścigu. Krótko mówiąc, jestem rozczarowany swoją postawą w tej imprezie - powiedział Fredrik Jakobsen.
Za nami już dwa z trzech turniejów z tegorocznego cyklu Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Decydujące o medalach zawody odbędą się 28 września w Pardubicach (Czechy). Duńczyk obecnie zajmuje w klasyfikacji generalnej siódme miejsce z wywalczonymi szesnastoma punktami. Do znajdującego się na trzecim miejscu Roberta Lamberta traci już czternaście "oczek".
- W Lesznie praktycznie pogrzebałem już szanse na medal - kontynuuje. - Czołówka klasyfikacji generalniej mistrzostw strasznie mi odjechała. Do Czech mimo to pojadę pokazać się z jak najlepszej strony. Nie jest to mój ostatni sezon w gronie młodzieżowców. Za rok znów spróbuje powalczyć o jeden z krążków. Postaram się wyciągnąć wnioski z tegorocznych startów, aby w kolejnym sezonie moja jazda wyglądała dużo lepiej niż teraz. W tym roku doskonale jadą w mistrzostwach, moim zdaniem, zwłaszcza dwaj zawodnicy. Maksym Drabik i Bartosz Smektała są w doskonałej formie. Jadą równo, a w Pardubicach z pewnością odbiorą zasłużone medale. Mam nadzieję, że w Czechach uda mi się pojechać w wielkim finale, to jest mój cel na ten turniej - zakończył Fredrik Jakobsen
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
O jakości przygotowywanego obecnie sprzętu przez toruńskiego tunera świadczą opinie wśród największych gwiazd żużlowych torów. Kiedy jeden z młodszych polskich zawodników otrzymał ofertę kupienia jednostki napędowej, Greg Hancock natychmiast doradził mu, żeby się nie zastanawiał nawet przez sekundę, a jak mu coś nie podpasuje, on od razu od niego odkupi ten silnik. Z kolei Niels Kristian Iversen jak chwilę potrenował na silniku Kowalskiego od razu rozpoczął starania pozyskania choć jednego egzemplarza, ale nie jest to takie proste, bo najlepszy obecnie mechanik świata stawia na jakość, a nie ilość i ma mocno ograniczoną grupę klientów. Efekty takiej polityki są teraz bardzo dobrze widoczne. W sobotę Ryszard Kowalski cieszył się nie tylko z wygranej Zmarzlika, ale i drugiej pozycji Taia Woffindena oraz trzeciej Macieja Janowskiego. Wszyscy bowiem oni pojechali na sprzęcie przez niego przygotowanym.
Dodajmy jeszcze, że w tym sezonie tylko Fredrik Lindgren w Pradze zdołał wygrać Grand Prix nie korzystając z silnika przygotowanego przez polskiego tunera. Wygrana Zmarzlika w Cardiff to szesnaste zwycięstwo w Grand Prix odniesione na silniku Ryszarda Kowalskiego. Pierwszy był Tomasz Gollob (trzy wygrane), potem Greg Hancock, Martin Vaculik, Matej Zagar, trzykrotnie Nicki Pedersen, tyle samo razy Maciej Janowski oraz po dwa razy Tai Woffinden i wspomniany Bartosz Zmarzlik.
Źródło: Przegląd Sportowy
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
To zasługa całego mojego zespołu, który ciężko pracuje na moje sukcesy. Oczywiście ta wygrana nic nie zmienia, dalej będziemy pracować, bo przed nami kolejne wyzwania – powiedział zaraz po dekoracji lider Cash Broker Stali Gorzów.
Z wygraną Zmarzlika wiąże się jednak niespotykana w Grand Prix sytuacja. Jak sam przyznał po turnieju, skorzystał on z silnika, którego nie testował na piątkowym treningu.
- Może tak należy na przyszłość robić. Jechać na sprzęcie z marszu, a nie sprawdzać go wcześniej – zastanawia się.
Jeszcze większą niespodzianką jest to, że pojechał on na silniku polskiego tunera Ryszarda Kowalskiego. Wcześniej gorzowianin najczęściej sięgał po jednostki napędowe przygotowywane przez Fleminga Graversena i Jana Anderssona. W połowie ubiegłego sezonu, kiedy w Grand Prix wyraźnie mu nie szło, tak jak by sobie życzył, sięgnął także po silniki Kowalskiego i od razu było lepiej, czego efektem była wygrana w Grand Prix w Malilli. W tym roku próżno było szukać Bartosza Zmarzlika na liście klientów toruńskiego tunera, dlatego to co się wydarzyło w stolicy Walii można uznać za ważny moment sezonu. Skoro zawodnik podejmuje tak duże ryzyko i bez treningu wsiada na nowy sprzęt, a potem zdobywa 19 na 21 punktów, trudno go teraz nie brać pod uwagę przy wymienianiu kandydatów do medali.
- Nie myślę o tym, na co mnie stać na zakończenie sezonu. Skupiam się tylko na zdobywaniu dobrych punktów w poszczególnych rundach i zobaczymy, co stanie się po ostatnim turnieju, kiedy zsumujemy wszystkie te zdobycze? – dodał.
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Bardzo zadowolony z organizacji meczu, w którym wystąpią największe gwiazdy „czarnego sportu” jest właściciel klubu Glasgow Tigers, Gerry Facenna. - Nie można sobie wyobrazić większych nazwisk niż Doyle czy Woffinden. To są supergwiazdy w naszym sporcie i z dumą będziemy ich gościć na naszym obiekcie. Zwycięstwo Jasona Doyla w Indywidualnych Mistrzostwach Świata było fantastyczne, biorąc pod uwagę kontuzje jakie musiał pokonać. Ta osoba jest jedną z najwspanialszych ludzi w świecie żużla. Tai z kolei jest jednym z najwybitniejszych zawodników w Wielkiej Brytanii i dominuje w tegorocznym cyklu Grand Prix. Jest teraz bez wątpienia jednym z najlepszych zawodników na świecie.
- Mamy bardzo dobre relacje z władzami brytyjskiego związku i cieszymy się, że zostaliśmy wybrani na gospodarza spotkania drużyny narodowej. W bieżącym sezonie na naszym zmodernizowanym torze byliśmy świadkami wielu kapitalnych imprez i już w sierpniu możemy spodziewać się kolejnej. To jedyne spotkanie, które odbędzie się w Wielkiej Brytanii 4 sierpnia, więc liczymy na przybycie fanów z całego kraju – zakończył Facenna.
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
4 sierpnia kibiców w Wielkiej Brytanii czeka nie lada gratka. To właśnie tego dnia w Glasgow odbędzie się mecz towarzyski pomiędzy miejscową reprezentacją a Australijczykami. Swój udział w imprezie zadeklarowali już między innymi największe gwiazdy obu zespołów – Tai Woffinden oraz Jason Doyle.
Lider klasyfikacji generalnej cyklu Speedway Grand Prix jest szczęśliwy z faktu, iż po raz kolejny będzie mógł zaprezentować się kibicom w swoim kraju. - Po świetnym turnieju w Cardiff, gdzie otrzymałem ogromne wsparcie, tym bardziej cieszę się z występu w moim domu po raz kolejny i reprezentowania Wielkiej Brytanii. Jeździłem w Glasgow kilkanaście lat temu w ówczesnej Premier League, ale w tej chwili zaszły tam pewne zmiany odnośnie toru i jestem podekscytowany powrotem do tego miejsca, o którym słyszałem wiele pozytywnych opinii na temat obecnych właścicieli – przekazał.
27-latek ma nadzieję, że nie będzie to tylko jednorazowy wyskok i spotkania międzynarodowe na torach brytyjskich będą odbywać się zdecydowanie częściej. - Mam nadzieję, że to pierwszy z wielu meczów towarzyskich naszej reprezentacji, ponieważ chcemy ścigać się częściej i spotykać się we wspólnym gronie. Zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze w Speedway of Nations i chcemy utrzymać taką formę, dlatego najbliższy mecz zamierzamy wygrać. Australia to też dobra drużyna, ale naszym celem jest triumf. Wszystko jednak zweryfikuje tor.
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Batchelor ma spore zastrzeżenia do osób, które odpowiadają za przygotowanie toru na stadionie w Swindon. - Nie chcą słuchać tego, co mamy do powiedzenia. Jedyne co słyszymy, to że nie są w stanie zrobić tego, o co prosimy. Jesteśmy już tym zmęczeni. Gdziekolwiek jest jakiś problem, to musi też istnieć jego rozwiązanie. To bardzo proste - stwierdził australijski żużlowiec.
Żużlowiec ma nadzieję, że jego oświadczenie przyczyni się do niezbędnych zmian w klubie ze Swindon. - One są konieczne. Doceniam wszystkich kibiców obecnych na stadionie. Wiem też, że każdy z nas, zawodników, chciałby stworzyć wam świetne ściganie. Dlatego proszę byście przy nas pozostali mimo tych trudnych chwil. Słowa mają moc, ale czasem czuję się jakbym walił głową w mur. I naprawdę, nie okłamuję was. Cieszę się, że mogę rozpocząć dyskusję na ten temat i jestem otwarty na jakiekolwiek pytania. Możecie mnie kochać, możecie mnie hejtować. Mi tylko zależy na przyszłości sportu, który wszyscy tak bardzo kochamy - podsumował Batchelor.
Wtorkowe oświadczenie Batchelora wywołało lawinę komentarzy. Od poranka fani gorąco dyskutują z australijskim żużlowcem poprzez Twittera. Większość z nich przyznaje rację zawodnikowi Swindon.
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
To żenujące. Żadnego widowiska. Zabawne jest też to, że telewizja nie chce przeprowadzać ze mną wywiadów, bo nie chcą słyszeć tego co mam do powiedzenia, nie chcą słyszeć prawdy. Dobrze, że mam Twittera, by przedstawić swoje myśli - wypalił w poniedziałkowy wieczór Batchelor.
Ostatecznie zawodnik z Antypodów opublikował na swoim Twitterze długie oświadczenie, w którym odniósł się do meczu z Leicester Lions. - Przede wszystkim, chcę przeprosić wszystkich, którzy oglądali ten mecz. Czuję się zażenowany tym, że nie mogliśmy stworzyć spektaklu na jaki zasłużyli kibice. To było dalekie od tego. Powtarzałem to już wiele razy, że tor jest daleki od tego, jakiego byśmy chcieli, a bez tego nie jesteśmy w stanie stworzyć dobrego show. Takie sytuacje zawsze spadają na barki zawodników, bo to my wyglądamy na idiotów, którzy nie chcą jechać w trudnych warunkach - napisał Batchelor.
Żużlowiec Swindon podkreślił, że już przed meczem jego drużyna wiedziała, że tor jest przygotowany niewłaściwie. - I nic z tym nie zrobiono. Ile razy widzieliśmy, że zawody były odwoływane po kilku biegach, bo dochodziło do wypadków? Wcześniej podejmowano jednak próby, by tor chociaż trochę przywrócić do stanu używalności - dodał.
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Jeszcze w trakcie meczu przedstawiciele Swindon Robins nie ukrywali, że rywalizacja na marnie przygotowanej nawierzchni nie daje im frajdy. Tym bardziej, że zespół stracił Nicka Morrisa. Australijczyk zanotował dwa upadki, po których odczuwał ogromny ból w nodze i odpuścił dalszą jazdę.
- Nie wszystko idzie po naszej myśli. Tor jest beznadziejny, do tego straciliśmy Nicka. Nie mam nawet przyjemności z oglądania tego spotkania - mówił przed kamerami BT Sport Adam Ellis, który ostatecznie zakończył zawody z 11 punktami na koncie.
Bardziej dosadnie poniedziałkowe ściganie skomentował Troy Batchelor. Australijczyk świetnie radził sobie na trudnej nawierzchni i zdobył dla Swindon 13 punktów. Był to najlepszy wynik w zespole. 30-latek miał jednak odwagę przedstawić prawdę na temat zawodów.
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com