Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Wypowiedzi po meczu Car Gwarant Start Gniezno-Orzeł Łódź
 24.06.2019 0:11
W sobotni wieczór Car Gwarant Start Gniezno pokonał u siebie Orzeł Łódź 47-42 w ramach XI kolejki Nice 1 Ligi żużlowej co po tym spotkaniu powiedzieli głowni aktorzy tego widowiska, o to ich wypowiedzi.

Rafael Wojciechowski (manager Car Gwarant Start Gniezno) - Cieszymy się bardzo z tego zwycięstwa, szczególnie cieszy mnie postawa Kevina Fajfera, który swoje wyniki z zawodów juniorskich przełożył na ligowe. Był dzisiaj bardzo szybki pożyczył, nawet motocykl Oskarowi, który miał dzisiaj małe problemy sprzętowe. Orzeł jest bardzo mocną drużyną ich pozycja nie oddaje tego jakim potencjałem ten zespół dysponuje. Nas trochę storpedowała pogoda, ponieważ nie mogliśmy trenować w czwartek, piątkowy trening był o innej porze aniżeli spotkanie z Orłem i stąd trochę szukania w ustawieniach, ale w drugiej części zawodów optymalne przełożenia znaleźliśmy i udało się to spotkanie wygrać.

 

Lech Kędziora (trener Orzeł Łódź) - Oczywiście chcieliśmy powalczyć tutaj o zwycięstwo, na początku nam nie szło, dopiero pod koniec spotkania znaleźliśmy ustawienia na ten tor no, ale na zwycięstwo było już trochę za późno. Mogłem skorzystać jeszcze z rezerwy taktycznej, ale zawodnicy obiecali, że zrobili korekty w sprzęcie i pojadą lepiej, ale tak się nie stało. Trochę mam żal o to do siebie zwłaszcza patrząc na wynik spotkania. Szczególnie bieg trzynasty tutaj mogłem coś pozmieniać.  Na najbliższe spotkanie z Rybnikiem można się spodziewać, że Tobiasz Musielak wróci już do składu, ale za kogo ewentualnie pojedzie to zobaczymy po treningach.

 

Jurica Pavlic ( kapitan Car Gwarant Start Gniezno) - Występ nie był zły, zero w pierwszym biegu spowodowane tym, że startowałem z zewnętrznego pola, które na początku zawodów jest w Gnieźnie niezbyt korzystne. Na najbliższych treningach muszę potrenować starty z tych zewnętrznych pól i powinno być lepiej. Najważniejsze, że wygraliśmy dzisiaj i to za trzy punkty, więc te play off są coraz bliżej, ale czeka nas jeszcze dużo trudnych spotkań zwłaszcza za tydzień z Unią Tarnów u siebie. Tor w Tarnowie jest mocno podobny do naszego w Gnieźnie, więc sądzę, że oni tutaj też będą się dobrze czuć tak jak my u nich.

Marcin Marchel (za: inf.własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (20)
5 lat temu
Witam
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Konto usunięte
podobno przy dekoracji Gleba puścili ruski hymn, ale z sowieckim tekstem .....prawda to ?
ja wyszedłem przed dekoracją, zresztą nie odróżniłbym tekstów a melodia chyba ta sama została
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Mariusz Staszewski (trener Arged Malesa TŻ Ostrovia): Od początku spotkanie w Daugavpils nam nie szło. Zastępstwo zawodnik też nie do końca się sprawdzało. Myślę, że brak Tomka Gapińskiego jest wybitnie widoczny na wyjazdach. U siebie jeszcze jakoś daliśmy radę, ale na obcych torach właśnie Tomasz Gapiński i Grzegorz Walasek byli siłą napędową naszej drużyny. Potwierdziło się to w Daugavpils. Nie mamy wyjścia. Musimy czekać aż Tomek dojdzie do sił i wróci do naszej drużyny. Jeśli doszukiwać się jakiś pozytywów, to na pewno postawa Marcina Kościelskiego, który choć stracił kilka punktów, te trzy ostatnie jego wyścigi, wyglądały naprawdę fajnie. Miejmy nadzieję, że Marcin się na dobre rozkręcił. Widać nawet po zawodach DMPJ, że zdobywa punkty, choć czasami traci je na skutek dystansu. Wygląda to coraz lepiej, ale nie pomogło to nam niestety w osiągnięciu rezultatu, jakiego oczekiwaliśmy.

Marcin Kościelski (zawodnik Arged Malesa TŻ Ostrovia): Szkoda, że drużyna przegrała. Każdy jak jeździ u siebie ma atut własnego toru. Nigdy tutaj nie jeździłem i pogubiłem się na samym początku zawodów. Miałem dwa zera, ale wyciągnąłem z tego właściwe wnioski. Przywiozłem na koniec dwie dwójki. Pierwszy raz w życiu miałem okazję jechać w wyścigach nominowanych, co było dla mnie szokiem.

Radosław Strzelczyk (prezes Arged Malesa TŻ Ostrovia): Przyjechaliśmy do Daugavpils po minimum punkt bonusowy. Jechaliśmy bez naszego lidera, Tomasza Gapińskiego, ale apetyty i tak były duże. Lokomotiv jednak pnie się górę. Wrócił po kontuzji Timo Lahti i widać, że łotewski zespół wyszedł z dołka, który teraz nam się przytrafił. Liczę na to, że wybrniemy z tego kryzysu i obronimy to miejsce w play-offach. Mam nadzieję, że ten zespół się jeszcze podniesie i będzie walczył. Mamy kim walczyć.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Andrzej Lebiediew (żużlowiec Lokomotivu Daugavpils) : Pewne zwycięstwo mojej drużyny. Musimy się z tego cieszyć, że tak nam się udało bez nerwów wygrać. Wynik w pełni pod kontrolą Lokomotivu. Zabraliśmy drużynie z Ostrowa także punkt bonusowy. Przy moim nazwisku zapisano komplet 15 punktów. Nie mogę nie być zadowolony.

Grzegorz Walasek (żużlowiec Arged Malesa TŻ Ostrovia): W moim wykonaniu może nie było tragedii, ale kilka punktów mi też uciekło. Jako drużyna przegraliśmy i musimy wziąć to na klatę. Brakowało nam w Daugavpils Tomasza Gapińskiego, który mówił, że lubi tutaj jeździć. Z tego, co mówił, jego ostatni wynik na tym torze był dwucyfrowy. Gdyby mógł on jechać, zmieniałoby to całą siłę na torze. Przy dobrym starcie jednego zawodnika, mógłby on kogoś wypchnąć w pierwszym wirażu i zrobić miejsce dla kolegi z zespołu. A tak, każdy z nas się tutaj trochę gubił. Cóż, szukamy jeszcze punktów w kolejnych meczach.

Wadim Tarasienko (żużlowiec Lokomotivu Daugavpils): Przed meczem nie warto spodziewać się czegokolwiek, bo różnie później bywa. Nasz tor wygląda zawsze tak samo, a jednak nie zawsze jest najłatwiejszy. To bywa złudne. Wynik pokazuje, że ten tor był naszym sprzymierzeńcem. Nie ukrywam, że przed tym spotkaniem były straszne nerwy w naszym zespole. Opanowaliśmy je i pojechaliśmy do przodu. Zdobyliśmy punkt bonusowy. Przed nami jeszcze dwa mecze. Fajnie byłoby wygrać w Gdańsku, co dałoby nam trzy punkty. Mamy później jeszcze mecz z Unią Tarnów u siebie i tutaj również jest szansa na bonus, bo przecież przegraliśmy tam tylko różnicą dwóch punktów.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
przed sezonem było wiadomo, że w niektórych spotkaniach ligowych sztab szkoleniowy pilskiego zespołu będzie dawał szanse zmiennikom. Tak było kilka tygodni temu w Krakowie i tak też było w niedzielę w Poznaniu. Brak Tomasa Jonassona w składzie rozwścieczył jednak wielu fanów Polonii. To jednak celowy zabieg sztabu szkoleniowego pilskiego zespołu.
- Zimą mówiliśmy o tym, że będzie rotacja w składzie. Nie należy doszukiwać się sensacji w tym, że zabrakło Tomasa. Sprawdzamy różne warianty i możliwości. Należy pamiętać o tym, że jeszcze zimą los żużla w Pile był niepewny - skomentował sytuację wiceprezes klubu i członek sztabu szkoleniowego Remigiusz Kaja.
Swoje szanse w Poznaniu dostali Max Dilger i Philip Hallstrom-Bangs. Okazało się to kompletnym niewypałem. Niemiec zdobył jeden punkt, a Szwed skończył mecz bez zdobyczy. - Max pokazał się z dobrej strony w meczach w Pile i to był czas, aby sprawdzić go na wyjeździe. Philip pojechał już w Krakowie i to było strzałem w dziesiątkę i chcieliśmy dać mu kolejną szansę. Jechaliśmy dobrym składem i wydawało się, że zmiennicy są na dobrym poziomie. Mecz w Poznaniu to zweryfikował. Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z wyniku - opowiadał Kaja.
Pilanie wysoko przegrali w stolicy Wielkopolski, ale ciągle są w grze o fazę play-off. Na trzy kolejki przed końcem rundy zasadniczej mają jeden punkt straty do Wilków Krosno. W najważniejszych meczach sezonu nie zabraknie już Jonassona ani innych kluczowych zawodników zespołu z Grodu Staszica.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Hej
siema
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Hej
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Wygląda na to, że nie bez znaczenia była również nawierzchnia, która kolejny raz nie jest taka sama jak na przedmeczowych treningach. – Oprócz trzynastego biegu przeszkodziły nam jeszcze dwie rzeczy. Musimy się zastanowić na ile przeszkodził nam tor, który trochę się zmienił względem piątkowego treningu… – wyjaśniał Skrónicki - … a na ile menadżer – uderzył się w pierś.
- Zawsze popełniam jakieś błędy, raz mniejsze jak większe. Raz ktoś je zauważa, a wielokrotnie zaś nie. Miałem do wyboru trzech zawodników postawiłem na dwóch, jak widać po czternastym biegu popełniłem błąd – rozwinął trener gospodarzy. Czy zatem czeka go jeszcze jedna, tym razem trudniejsza, rozmowa z Adamem Golińskim? - Na to przyjdzie czas, teraz trzeba było szybko niektóre tematy przegadać i za chwilę do takich rozmów wrócimy – odpowiedział.
Zielonogórzanie zajmują trzecie miejsce w tabeli, ale mają przed sobą trudne spotkania zarówno na wyjeździe, jak i własnym torze, a jak zauważa Skrónicki łatwo nie będzie - Nie ma tragedii, ale brakuje dwóch dużych punktów, a na pewno jednego. One byłyby potrzebne w przypadku niepowodzeń na innych terenach. Niepokój nie jest od teraz tylko od jakiegoś czasu. Znamy terminarz swój i innych drużyn i można sobie policzyć, że zaczyna być gorąco pomimo tego, że nasze przegrane były z silnymi drużynami. Bonus z Częstochowy i stracone punkty dzisiaj będą bolały i musimy te punkty nadrobić – zakończył.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Gdybyśmy przed meczem kalkulowali porażkę z Unią Leszno to specjalnie by nie bolała, ale z przebiegu meczu było to inne spotkanie i straciliśmy punkty, które mieliśmy szansę wywalczyć. Szkoda, że tak to się w końcówce poukładało, to był mecz na miarę finału. Nerwy i skala psychologiczna tego pojedynku była dość duża – oceniał rywalizację Skrónicki. Jednak dlaczego Falubaz przegrał? – Z paru przyczyn mecz przegraliśmy, teraz trzeba je przeanalizować i wyeliminować je w przyszłości – zaczął dość tajemniczo trener gości.
Szkoleniowiec zielonogórzan docenił też kilku zawodników. – Było widać parę plusów. Na pewno postawa młodzieżowców, to są przebłyski, które cieszą. Wygraliśmy indywidualnie bieg juniorski, co na tym etapie i z takim przeciwnikiem jest dobrym prognostykiem. Reszta zawodników walczyła. Dobre zawody w wykonaniu Michael Jepsena Jensena, który zdobył trochę bonusów. Jako drużyna spisaliśmy się dzisiaj dobrze, ale nie wszystkimi rzeczami im pomogliśmy. Ten mecz szedł w kierunku remisu, przegraliśmy zremisowany mecz. By myśleć o wygranej musielibyśmy go inaczej zacząć – ocenił.
Kluczowym dla przebiegu spotkania - przynajmniej z perspektywy gospodarzy - wydaje się być 13. gonitwa, w której Nicki Pedersen jechał nie zważając na kolegę z pary Patryka Dudka. Obaj żużlowcy sobie przeszkadzali i zamiast wygrać bieg tylko go zremisowali. – Na pewno takie sytuacje nie pomagają, ale to nie była jedyna przyczyna porażki. Pracujemy nad nimi i niedługo się o nich dowiecie – mówił prowadzący zielonogórską drużynę.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Witam
siema
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com