Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
vs
Dzisiaj o 14:00
Polecamy
Witamy w PGE Ekstralidze, w której każdy orze, jak może
 15.07.2020 9:38
Cykl felietonów ALL FOUR RIDERS RESTART made by M.Lew.

Każdy człowiek ma jakiś cel. Droga do niego jest czasami kręta i wyboista a czasami prosta niczym autostrada prowadząca nas do kolejnego, indywidualnego tryumfu. Mniejszy czy większy sukces nie ma w tym momencie większego znaczenia. Liczy się kolejne doświadczenie, które można dodać do swojego portfolio. Mało kto jednak zwraca uwagę na to jakimi środkami do niego dociera. A to droga właśnie, sposób postępowania potęguje uczucie towarzyszące odniesionej wiktorii lub wręcz odwrotnie – obniża do zupełnego minimum. Są też tacy, którzy uważają że to właśnie droga, którą pokonujesz aby zaspokoić głód sukcesu, smakuje najlepiej.

 

Wciąż w głowie wybrzmiewają mi głosy p. Dryły „Witamy w PGE Ekstralidze – Najlepszej Lidze Świata” i p. Korościela: „Hej, hej tu ekstraligowy speedway”. To są hasła, które już trochę spowszechniały i nie zastanawiamy się na ich wymową dopóty, dopóki trwają żużlowe emocje. Gdy jednak po raz ostatni taśma pójdzie w górę, a swoją rolę ostatni raz wykonają panie podprowadzające, które p. Dryła zna z imienia i wirażowi, których z kolei zna p. Kuźbicki, zaczynamy rozkładać na czynniki pierwsze wszystko to, co jeszcze nie tak dawno widzieliśmy na ekranie.

 

Pamiętam swój pierwszy felieton, którym zadebiutowałem na tym portalu. Odniosłem się wówczas do regulaminu, który nafaszerowany jest absurdalnymi paragrafami, punktami, podpunktami. To kompendium wiedzy z roku na rok jest coraz grubsze. Żyjemy w Polsce, w którym naród jest znany z tego, że jak może tak kombinuje. Prezesi klubów niejednokrotnie stają na głowie jak zrobić dobry wynik, nie do końca może elegancko ale z zachowaniem wszelkich przepisów wspomnianego regulaminu. Niech zatem nie dziwi, że władze ekstraligi dopisują kolejne rozdziały niekończącej się opowieści skoro prezesi postępują w myśl zasady: jeżeli czegoś nie zabroniono, to znaczy że dozwolono.

 

Prym jakby nie patrzeć wiedzie Sparta Wrocław. Osoby zarządzające klubem znają chyba każdą dziurę w tejże „księdze dobrych rad”. Podczas gdy inne kluby stosują się do tego co zostało napisane, Wrocławianie stosują do tego, co nie zostało ujęte. I tak jeszcze przed startem sezonu mamy nowego rodaka, który zapragnął startować pod naszą flagą. Obywatelstwo jak obywatelstwo. Ale już sam fakt, że w lidze startuje jako Polak łatając tym samym dziurę w składzie we formacji juniorskiej klubu z dolnego śląska może budzić skrajne emocje. Poza tym wszystkim są jeszcze osoby, które taki ruch, mówiąc kolokwialnie „przyklepują” prawda Speedway Ekstraligo? Skoro nikt nie grozi paluszkiem to …. to jest ok? Nie do końca. To taka kpina już nie tylko z innych klubów ale i kibiców.

 

Niestety, życie pisze nowe scenariusze. Zawodnicy choć nie maszynki i to też się psują. Jak się psują to nie ma komu jeździć. „Na szczęście” poczciwa Ekstraliga wprowadziła przepis o „gościu”, który w założeniu miał zastąpić zawodnika, u którego stwierdzono koronawirusa. Znowu teoria jedno a zastosowanie drugie. Tutaj już nie tylko Sparta wyciska ile się da, chociaż ten klub wychodzi na czołówkę peletonu zespołów, które używają wyżej wymienionej instytucji do celów z goła odmiennych niż było to zapisane.  No ale…. Przecież tego nie zabroniono. I tak mamy Jacka Holdera w Stali, gdy to nagle widmo spadku gorzowskiej drużynie zaczęło zaglądać w oczy, czy też mamy Adriana Miedzińskiego w Rybniku z uwagi na to, że prezes tamtejszego klubu nie dowartościował swojego składu i postanowił go wzmocnić zawodnikiem z Torunia. A przypomnijmy, że to właśnie swoim, pierwotnym składem ROW zdobył pierwsze punkty w obecnym sezonie. Można? Oczywiście, że można zgodnie z regulaminem zawalczyć o swoje. Nie zapominajmy jednak o naszych bohaterach dzisiejszego odcinka. We Wrocławiu mają już Chrisa Holdera, na dniach poinformowano również o pozyskaniu kolejnego, nawiasem mówiąc świetnie zapowiadającego się żużlowca Olivera Berntzona. Jakby kierownictwo z Wrocławia mogło to cały klub startowałby z instytucji gościa. I najlepiej w każdym tygodniu ktoś inny, który akurat trafił z formą. Przesadzam? Być może tak, być może nie. Ale informacje, które do nas dobiegają pozwalają właśnie takie wnioski wyciągać.

 

Jeszcze przy „gościu” zostańmy i tym nieszczęsnym regulaminem. Jak już wspomniałem ten zawodnik, miał w założeniu zastąpić żużlowca u którego stwierdzono COVID – 19 aby nie torpedować rozgrywek i te mogły dalej być rozgrywane, gdy ów zarażony będzie mógł się leczyć w izolatce. Szczęście, że takiego przypadku póki co nie było … wśród zawodników. We wtorek poinformowano, o pierwszym zarażonym od wystartowania ligi. Koronawirus pojawił się w organizmie jednej z osób, która obsługiwała mecz ROW Rybnik – Unia Leszno. W tym momencie muszę uściślić. Nie twierdzę, że czyjeś zdrowie jest ważniejsze od innych ale skoro „gość” miał w założeniu wskoczyć do składu aby nie osłabiać drużyny i nie przerywać rozgrywek, to dlaczego Ekstraliga wysłała na kilkudniową kwarantannę dwie drużyny skoro chorobę wykryto u osoby funkcyjnej? Czy można domniemywać, że podobnie byłoby gdyby wirusa zdiagnozowano, u któregoś z zawodników? I na co zatem są te maseczki, które także w założeniu mają chronić osoby zdrowe przed zarażoną? Ach ten regulamin. Suma absurdów.

 

Regulamin swoje, a życie swoje. „Księga dobrych obyczajów” nie przewiduje wszystkich okoliczności. Czy ktoś mógł przewidzieć, że spłonie rozdzielnia w Gorzowie? Dwa tygodnie trwają dywagacje, czy powtórzyć mecz, czy przyznać walkower a może zaliczyć wynik? Ekstraliga przyznała, że się pogubiła w regulaminie, który sama stworzyła. Rzeczą niemożliwą jest zapisać wszystko. A co w przypadku gdy na stadionie wylądowałoby UFO i siłą swojej woli wlała ponadprzeciętne umiejętności żużlowe zawodnikom jednej z drużyn? Komu wówczas przyznano by walkower? Czy nasza księga przewiduje takie zdarzenie?

 

Życie nauczyło jednego. Cwaniactwa. Sukces staje się celem samym w sobie. Wyznając zasadę po trupach do celu i może ten cel uda się w końcu osiągnąć ale jakim kosztem? Czy to nie będzie pyrrusowe zwycięstwo okupione zbyt dużą liczbą strat. Mistrz ligi może być jeden. Nie zawsze jednak liczy się laur zwycięstwa. Umieć trzeba zarówno wygrywać jak i przegrywać. Można grać będąc fair w stosunku do siebie i innych. Trzeba też pamiętać, że to porażki budują zwycięstwa. Sparta ze swoich porażek nie potrafi wysunąć żadnych, budujących wniosków. Kasa wszystkiego nie załatwi. Dopóki nie nauczą się przegrywać, nie ma mowy o zwycięstwie. Tym prawdziwym.

 

 

TAURON zaprasza na SEC. Oglądaj tylko w Eurosport

Podobał Ci się ten artykuł?
Daj plusa autorowi, by zwiększyć jego szanse na nagrodę!
Aktualna ocena: 5
Michał Lewandowski (za: inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com