Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Oświadczenie prezesa KS ROW Rybnik Krzysztofa Mrozka
 18.02.2019 19:22
Prezes rybnickiego klubu Krzysztof Mrozek na łamach oficjalnej strony klubowej wydał specjalne oświadczenie, które dotyczy jego wypowiedzi podczas ostatniego spotkania z kibicami.

Podczas wspomnianego spotkania prezes Krzysztof Mrozek opowiedział o kulisach odejścia z Rybnika Grigorija Łaguty. Jednak sternik ROW-u zdecydowanie nie opanował emocji i kilkukrotnie obraził zawodnika. Dzisiaj prezes Mrozek wydał oświadczenie, w którym przeprasza za swoje zachowanie.


 

 

 

Oświadczenie


     "W nawiązaniu do moich wypowiedzi podczas spotkania z kibicami w Rybniku w dniu 11 lutego, niniejszym chciałbym oświadczyć, że intencją żadnych z moich wypowiedzi nie była obraza, dyskryminacja lub zniewaga narodu i obywateli rosyjskich, a jedynie moja subiektywna ocena zachowania Grigorija Łaguty. Na wypowiedziane słowa bezpośrednio miały wpływ negatywne emocje, które nie zostały przeze mnie opanowane. Słowa, które padły na spotkaniu z kibicami, nie powinny nigdy zostać przeze mnie użyte. Przepraszam za te słowa. Żałuję bardzo i wyrażam skruchę. Tak, aby zadbać o kulturę wypowiedzi w przestrzeni publicznej, klub ROW Rybnik zobowiązuje się przeprowadzić akcję mającą na celu promowanie powyższej wartości.
    W przypadku, gdyby jakakolwiek moja wypowiedz została odebrana jako obrażająca lub dyskryminująca obywateli rosyjskich, to niniejszym chciałbym za nią raz  jeszcze gorąco przeprosić.

 

Krzysztof Mrozek
Prezes Zarządu K.S ROW Rybnik S.A"

 

Jakie konsekwencje spotkają prezesa rybnickiego klubu?

Dominik Niczke (za: row.rybnik.com.pl)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (384)
6 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Konto usunięte
Mrożek juz zaczyna sie gubi chyba w ofertach. Nich sprawdzi telefon czy ma zasięg bo Hancock na pewno ma :)
no aha
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Konto usunięte
W odpowiedzi na komentarz:
Można mieć wątpliwości, że drogi ROW-u i Hancocka się zejdą ze względu na pieniądze. Kiedy w styczniu klub sondował możliwość pozyskania Amerykanina, miała paść kwota 2 miliony złotych. Rafał Haj, menedżer Hancocka, później to dementował, ale w Rybniku swoje wiedzą. I pewnie nie byłoby drugiego podejścia, gdyby nie niespodziewana wolta Łaguty. Pytanie, czy jest możliwe porozumienie, jeśli Greg wyszedł od 2 milionów, a ROW nie chciał dać Łagucie kontraktu na milion złotych?
klubie słyszymy, że Łaguta nie mógł dostać miliona, bo musiał odpokutować za to, co zrobił w sezonie 2017. Przez jego dopingową wpadkę ROW spadł z PGE Ekstraligi i poniósł konkretne straty finansowe i wizerunkowe. Dlatego prezes Mrozek zaoferował zawodnikowi umowę na 600 tysięcy złotych. Większa oznaczałby utratę twarzy. ROW ma jednak środki pozwalające na złożenie innemu zawodnikowi (czytaj Hancockowi) milionowej oferty. Szef ROW-u jest oszczędny, nie lubi dużo płacić, ale Hancock jest mu potrzebny, wiec można założyć, że Greg dostał dobrą propozycję.
Problem w tym, że Hancock nie musi się spieszyć z podpisywaniem umowy. Jego menedżer próbuje przekonać sponsorów Betardu Sparty Wrocław, że warto postawić na Grega, a to oznacza, że w każdej chwili może się pojawić alternatywny, ekstraligowy kierunek. Zresztą czas działa na korzyść Hancocka. W majowym okienku kluby, które będą miały kłopoty, mogą mu zaoferować naprawdę wiele.
Mrożek juz zaczyna sie gubi chyba w ofertach. Nich sprawdzi telefon czy ma zasięg bo Hancock na pewno ma :)
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Można mieć wątpliwości, że drogi ROW-u i Hancocka się zejdą ze względu na pieniądze. Kiedy w styczniu klub sondował możliwość pozyskania Amerykanina, miała paść kwota 2 miliony złotych. Rafał Haj, menedżer Hancocka, później to dementował, ale w Rybniku swoje wiedzą. I pewnie nie byłoby drugiego podejścia, gdyby nie niespodziewana wolta Łaguty. Pytanie, czy jest możliwe porozumienie, jeśli Greg wyszedł od 2 milionów, a ROW nie chciał dać Łagucie kontraktu na milion złotych?
klubie słyszymy, że Łaguta nie mógł dostać miliona, bo musiał odpokutować za to, co zrobił w sezonie 2017. Przez jego dopingową wpadkę ROW spadł z PGE Ekstraligi i poniósł konkretne straty finansowe i wizerunkowe. Dlatego prezes Mrozek zaoferował zawodnikowi umowę na 600 tysięcy złotych. Większa oznaczałby utratę twarzy. ROW ma jednak środki pozwalające na złożenie innemu zawodnikowi (czytaj Hancockowi) milionowej oferty. Szef ROW-u jest oszczędny, nie lubi dużo płacić, ale Hancock jest mu potrzebny, wiec można założyć, że Greg dostał dobrą propozycję.
Problem w tym, że Hancock nie musi się spieszyć z podpisywaniem umowy. Jego menedżer próbuje przekonać sponsorów Betardu Sparty Wrocław, że warto postawić na Grega, a to oznacza, że w każdej chwili może się pojawić alternatywny, ekstraligowy kierunek. Zresztą czas działa na korzyść Hancocka. W majowym okienku kluby, które będą miały kłopoty, mogą mu zaoferować naprawdę wiele.
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Lublin dorobił się bogatych tradycji żużlowych. W najlepszych dla miejscowego zespołu czasach o sile drużyny, oprócz krajowych gwiazd, pokroju Marka Kępy, Jerzego Mordela, Dariusza Śledzia czy Dariusza Stenki, decydowały też międzynarodowe tuzy. Dla lubelskich kibiców ikoną stał się Hans Nielsen, którego przyjazdu przed laty wypatrywali z zapartym tchem, a następnie tłumnie witali na stadionie. Na kartach żużla spod znaku Kozła zapisał się też australijski mister elegancji i późniejszy symbol przywiązania do barw klubowych, Leigh Adams, a także czeski wojownik Antonin Kasper. Teraz swoją historię w odniesieniu do lubelskiego owalu piszą współcześni gladiatorzy czarnego sportu.
– Uzbierało się trochę tych nazwisk. To osoby, które w jakiś sposób zapisały się na kartach polskiego i światowego żużla. Mnie najbliżej było oczywiście do taty, ale bardzo miło wspominam też Pawła Staszka czy śp. Roberta Dadosa – mówi prezes Speed Car Motoru Lublin.
W ostatnim czasie Polacy udowodnili, że dobrze czują się na stadionie przy Alejach Zygmuntowskich. Kadra biało-czerwonych nie przegrała tu ani jednego ze wspomnianych wcześniej meczów towarzyskich, a na najwyższym stopniu podium rozgrywanych w minionych sezonach rund SEC oraz Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów stawali kolejno Krzysztof Kasprzak i Paweł Przedpełski. To może okazać się korzystną wróżbą przed tegoroczną inauguracją juniorskiego czempionatu. Ta rywalizacja wydaje się niezwykle istotna, ponieważ niewielka liczba finałowych rund powoduje, że margines błędu jest niewielki, a walka o najwyższe trofea wymaga regularnego meldowania się w czołówce. Udany początek zmagań może okazać się kluczowy. Polacy znów będą chcieli odegrać wiodącą rolę. Patrząc na ubiegłoroczne wyniki, Bartosz Smektała z pewnością zrobi wszystko, by obronić złoty medal. Być może również po stronie Maksyma Drabika pojawi się chęć powrotu na juniorski szczyt. Nie należy zapominać o Dominiku Kuberze, który przed rokiem uplasował się tuż za podium.
Swoje trzy grosze na pewno spróbują dorzucić też obcokrajowcy, ze spragnionym złota Robertem Lambertem na czele. Niewykluczone, że w stawce pojawi się również ktoś, kogo sukces na ten moment trudno byłoby przewidzieć. W minionym sezonie pozytywnie zaskakiwał Daniel Bewley, ale ze względu na kontuzję nie mógł dokończyć zmagań. Na razie to jednak wyłącznie spekulacje i domysły, bo zawodników najpierw czekają majowe eliminacje do juniorskiego czempionatu. Prawdziwa rywalizacja dopiero przed nami, a związane z nią smaczki i odniesienia pozwalają wierzyć w emocje od pierwszego wyścigu. Wybierając się do Lublina, warto jednak zarezerwować sobie nieco więcej wolnego czasu i nie ograniczać się wyłącznie do żużlowego widowiska.
– Lublin jest pięknym miastem. Mamy bardzo ładną starówkę, a poza tym wiele innych ciekawych miejsc, wartych zwiedzenia. Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat nasze miasto naprawdę bardzo się zmieniło, więc zapraszam i zachęcam wszystkich do odwiedzenia Lubelszczyzny – podsumował Jakub Kępa.
po bandzie
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Przez ostatnie lata Lublin dał się poznać jako częsty organizator imprez na krajowym podwórku, ale niedawno w stolicy województwa lubelskiego zaczęły pojawiać się też zawody o zasięgu międzynarodowym. Wszystko za sprawą współpracy z firmą One Sport. W tym sezonie promotorzy z Torunia wracają na Stadion MOSiR „Bystrzyca” po jednorocznej przerwie.
– Na przestrzeni ostatnich lat było kilka tych imprez. Polacy rywalizowali u nas z Drużynami Mistrzów Świata oraz Reszty Świata. Odbył się też mecz naszych reprezentantów z Duńczykami. Poza tym w 2015 roku w Lublinie rozegrano jeden z finałów Mistrzostw Świata Juniorów, a dwa lata później ostatnią rundę Mistrzostw Europy. Każda impreza, czy to kulturalna czy sportowa, a zwłaszcza o zasięgu międzynarodowym, przyciąga widzów z różnych regionów oraz z innych państw. Dla nas jest to też promocja miasta i Lubelszczyzny – twierdzi prezes lubelskiej drużyny, Jakub Kępa.
Lublin jako ośrodek żużlowy miewał większe bądź mniejsze problemy, ale starał się być w grze i nie przestawał walczyć o lepsze czasy dla czarnego sportu. W speedwayu nie liczy się tylko to, jak długo jesteś w stanie utrzymać się na szczycie lub gościć na mapie dyscypliny, ale również to, czy po trudniejszym okresie potrafisz podnieść się na nogi i znów liczyć się w stawce. Lublin udowodnił, że można to zrobić dzięki determinacji i zaangażowaniu odpowiednich osób. Miejscową drużynę czeka niełatwa przeprawa w tegorocznej PGE Ekstralidze, ale lokalny żużel z pewnością znalazł się na fali wznoszącej. Najbardziej zagorzali kibice mogą przypomnieć sobie najpiękniejsze momenty, a młodsi sympatycy wreszcie mają szansę zasmakować rywalizacji wśród najlepszych. W klimat lubelskiego żużla doskonale wpisują się też zawody międzynarodowe.
– O sile Lublina decydują ambicja i wola walki. Po naszych wynikach i wypełnionych trybunach widać, co się dzieje wokół lubelskiego żużla. Zainteresowanie rośnie i takie są fakty. Ja nie ukrywam, że wychowałem się przy żużlu. Byłem blisko kariery mojego taty Marka, więc teraz podchodzę do tego z sentymentem. Spędziłem wiele czasu przy czarnym sporcie. To moja pasja i ważna część życia – zdradza Kępa.
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Konto usunięte
Witam
siema
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Konto usunięte
Witam
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Sprzęt klubowy jest w Toruniu tak dobry, że w poprzednim sezonie kilkukrotnie występował na nim Niels Kristian Iversen. Gdy Duńczyk miał kłopoty z silnikami, przyjeżdżał do Torunia nieco wcześniej i dostawał na mecz jeden z silników czekających na taki moment w warsztacie. Silniki klubowe spisywały się na tyle dobrze, że zawodnik chciał nawet odkupić jeden z nich i dołączyć w ten sposób do stajni Ryszarda Kowalskiego. Ostatecznie weto postawił sam inżynier, który nie chciał mieć kolejnego zawodnika z Grand Prix wśród swoich klientów.
Iversen musiał więc szukać innego wariantu, ale ma świadomość, że na mecze w PGE Ekstralidze zawsze będzie mógł skorzystać ze sprzętu będącego własnością klubu. Na co dzień korzystają z niego juniorzy, a na silniku, z którym w lidze korzystał Duńczyk, często jeździ także Igor Kopeć-Sobczyński. Kilka jednostek napędowych jest jednak tak cennych, że czekają tylko na najważniejsze mecze.
Znakomite wyposażenie warsztatu Get Well, to efekt nie tylko współpracy z Ryszardem Kowalskim, ale także regularnego wykupowania sprzętu od swoich zawodników. Na zawody młodzieżowe zawodnicy z Torunia nie biorą najlepszych jednostek, a raczej te kilkuletnie, na których wcześniej jeździły największe gwiazdy. Nie ma się więc co dziwić, że torunianie chcieli w tym roku skusić do przejścia do klubu kilku zdolnych zawodników, dla których jednym z podstawowych argumentów miał być właśnie dostęp do sprzętu oraz treningi w mocnej grupie na Motoarenie.
Torunianie liczą, że dzięki zadbaniu o sprzęt dla szkółki w końcu zdołają wychować zdolnych juniorów, którzy w najbliższych latach będą dumą klubu.
Źródło: Przegląd Sportowy
BAZDURA
CO MA SPRXZET DO TALENTU?
co za deb... na wypowiedz
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Sprzęt klubowy jest w Toruniu tak dobry, że w poprzednim sezonie kilkukrotnie występował na nim Niels Kristian Iversen. Gdy Duńczyk miał kłopoty z silnikami, przyjeżdżał do Torunia nieco wcześniej i dostawał na mecz jeden z silników czekających na taki moment w warsztacie. Silniki klubowe spisywały się na tyle dobrze, że zawodnik chciał nawet odkupić jeden z nich i dołączyć w ten sposób do stajni Ryszarda Kowalskiego. Ostatecznie weto postawił sam inżynier, który nie chciał mieć kolejnego zawodnika z Grand Prix wśród swoich klientów.
Iversen musiał więc szukać innego wariantu, ale ma świadomość, że na mecze w PGE Ekstralidze zawsze będzie mógł skorzystać ze sprzętu będącego własnością klubu. Na co dzień korzystają z niego juniorzy, a na silniku, z którym w lidze korzystał Duńczyk, często jeździ także Igor Kopeć-Sobczyński. Kilka jednostek napędowych jest jednak tak cennych, że czekają tylko na najważniejsze mecze.
Znakomite wyposażenie warsztatu Get Well, to efekt nie tylko współpracy z Ryszardem Kowalskim, ale także regularnego wykupowania sprzętu od swoich zawodników. Na zawody młodzieżowe zawodnicy z Torunia nie biorą najlepszych jednostek, a raczej te kilkuletnie, na których wcześniej jeździły największe gwiazdy. Nie ma się więc co dziwić, że torunianie chcieli w tym roku skusić do przejścia do klubu kilku zdolnych zawodników, dla których jednym z podstawowych argumentów miał być właśnie dostęp do sprzętu oraz treningi w mocnej grupie na Motoarenie.
Torunianie liczą, że dzięki zadbaniu o sprzęt dla szkółki w końcu zdołają wychować zdolnych juniorów, którzy w najbliższych latach będą dumą klubu.
Źródło: Przegląd Sportowy
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Obaj zawodnicy stali się praktycznie nierozłącznym duetem i występują wspólnie nie tylko w zawodach ligowych, ale także juniorskich i międzynarodowych. Postanowiliśmy spytać Dominika Kuberę jak wygląda ich rywalizacja i kto w tym duecie jest liderem. 20-latek nie ma wątpliwości, że sporo mu jeszcze brakuje do Bartosza Smektały.
– Nigdy nie byłem numerem jeden. Bartek jest super zawodnikiem, lepszym ode mnie. Poza tym jeździ na żużlu dłużej niż ja. Dodatkowo mnie nie omijały kontuzje i miałem ich kilka w swoim życiu, gdy ja musiałem się rehabilitować Bartek cały czas miał okazje do jazdy przez co jest strasznie doświadczony. Najlepiej świadczy o tym zwycięstwo z kompletem punktów w finale mistrzostw świata juniorów w Pardubicach. To było nieziemskie, a udało mu się to osiągnąć, bo jest doświadczony i bardzo dojrzały. Nie zgadzam się z opiniami, by kiedykolwiek ktoś mógł stawiać mnie na pierwszym miejscu przed Bartkiem – komplementuje swojego kolegę z toru, Dominik Kubera.
W poprzednich rozgrywkach o rok starszy Smektała lepiej radził też sobie w lidze, gdzie osiągnął średnią 1,889 pkt/bieg przy 1,619 pkt/bieg Kubery. Dla kibiców najważniejszą informacją było jednak to, że para juniorów Fogo Unii zakończyła sezon ze średnią 4,313 pkt/bieg i ani razu nie przegrała wyścigu młodzieżowego.
Kubera zaprzecza, by kiedykolwiek obaj próbowali udowodnić sobie kto z nich jest lepszy.
– Nie ma między nami rywalizacji. Jesteśmy po prostu kolegami. Nie próbujemy sobie udowodnić kto jest lepszy, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że to Bartek ma większe umiejętności – dodaje 20-letni zawodnik mistrzów Polski.
Źródło: Przegląd Sportowy
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com