Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
vs
Dzisiaj o 18:00
Polecamy
PePe deklaruje, że zostaje w Falubazie
 23.09.2019 10:43
Chyba wszystko jasne.

Ostatnio pojawiły się medialne doniesienia, które łączył Piotra Protasiewicza z bydgoską Polonią. Smaczku miała dodać informacja o telefonach, które do siebie nawzajem mieli wykonywać zainteresowany zawodnik i Jerzy Kanclerz, prezes ZOOleszcz Polonii Bydgoszcz.

 

Telefony miały dotyczyć występu „PePe” w Międzynarodowych Mistrzostwach Bydgoszczy o Puchar Prezydenta Miasta Bydgoszczy organizowanym przez bydgoski klub 6. października. Zawodnik zdradził, że odmówił prezesowi, gdyż w tym samym czasie będzie przebywać we Włoszech na wakacjach.

 

A czy znana jest przynależność klubowa zawodnika na przyszły sezon? Piotr Protasiewicz wyjawił, że tydzień temu rozmawiał z zarządem Falubazu i jeżeli nic się nie zmieniło to: zostaję w Falubazie na sezon 2020. – powiedział zawodnik.

 

Piotr Protasiewicz mówi, że nie kontaktował się z Bydgoszczą w sprawie kontraktu

 

Michał Lewandowski (za: metropoliabydgoska.pl)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (13)
5 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Takiego zawodnika jak Nicki , z taką charyzmą obecnie nie ma.
fakt xd
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Takiego zawodnika jak Nicki , z taką charyzmą obecnie nie ma.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Smaczku całej tej rywalizacji finałowej z udziałem Nickiego Pedersena dodawał fakt, że trzy ostatnie turniejowe zwycięstwa w cyklu TAURON SEC Duńczyk odniósł na polskiej ziemi. Niestety nie dowiemy się czy do triumfów w Toruniu, Ostrowie i Rybniku niebawem dopisałby Chorzów, a przy okazji przypieczętowałby zdobycie piątego w karierze medalu Mistrzostw Europy. W tej historii nie będzie szczęśliwego zakończenia. Pod koniec sierpnia w meczu polskiej ligi Nicki Pedersen nabawił się kontuzji, która przedwcześnie zakończyła jego sezon. Duńczykowi pozostaje życzyć zdrowia i trzymać kciuki, żeby niebawem znowu był w stanie czarować swoją jazdą i walczyć o żużlowe szczyty.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Przed ostatnią rundą TAURON SEC, która odbędzie się 28 września na Stadionie Śląskim w Chorzowie, Nicki Pedersen wskoczył na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Do prowadzącego Grigorija Łaguty miał zaledwie jeden punkt straty, a przy okazji wypracował trzy punkty przewagi nad swoim rodakiem Mikkelem Michelsenem oraz cztery oczka nad polską grupą pościgową w osobach Kacpra Woryny i Bartosza Smektały.
Nie ulega wątpliwości, że „Power” znajdował się w doskonałym położeniu do ataku, ale niestety nie zdoła wykorzystać swojej szansy. Tym razem wygrała z nim kontuzja. Na pewno jest czego żałować, ponieważ Duńczyk mógł pokusić się o spektakularny wynik. Wydawało się, że nie powinien mieć większego problemu z dopasowaniem się do sztucznie układanego toru, ponieważ w przeszłości wielokrotnie ścigał się na takich nawierzchniach w cyklu Grand Prix i potrafił stanąć na podium, a nawet wygrać.
- Zawsze uważałem, że przenoszenie żużla na takie areny to naprawdę świetny pomysł. Mam bardzo dobre wspomnienia związane ze stadionem w Chorzowie. Wygrałem tam moje pierwsze Grand Prix w karierze. Oczywiście teraz będzie zupełnie inny tor. Organizatorzy cały czas się uczą. Jestem pewien, że w tym roku znowu coś poprawią i nawierzchnia będzie nadawała się do ścigania. Musimy sobie uświadomić, że zorganizowanie zawodów na sztucznie układanym torze wymaga wielu przygotowań. Tor jest budowany w naprawdę krótkim czasie i nigdy nie będzie taki sam, jak tor naturalny. Wszyscy mają jednak identyczne warunki, dlatego trzeba się dopasować i zachować koncentrację – twierdzi Pedersen.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Okazało się, że zawodnik znany również jako „Dzik” doskonale wiedział o czym mówi. Patrząc na jego późniejsze starty, występ w Gustrow faktycznie można było potraktować jako wypadek przy pracy, który zdarza się nawet najlepszym. W dwóch kolejnych rundach Duńczyk wjechał do wielkiego finału i potwierdził, że wciąż chce zdobywać jak najwięcej punktów. W Toruniu musiał zadowolić się czwartym miejscem, ale już dwa tygodnie później przed własną publicznością w Vojens stanął na najniższym stopniu podium.
Z perspektywy zawodnika najważniejsze było jednak to, że udało mu się zniwelować niemal wszystkie straty punktowe i znaleźć się w grupie walczącej o medale. O Pedersenie na pewno nie można powiedzieć, że brakuje mu motywacji. Przed rokiem wrócił do ścigania po kilku poważnych kontuzjach, po których śmiało mógłby zakończyć karierę. Na swoim koncie zapisał wiele prestiżowych osiągnięć i wydawał się żużlowcem spełnionym, ale cały czas miał ochotę na jeszcze więcej. Czy w najbliższej przyszłości ponownie będzie w stanie przebić się na szczyt?
- Wszystko jest możliwe. Cały czas mógłbym ścigać się na motocyklu. Żużel jest we mnie. Ten sport jest cudowny. To styl mojego życia, moje hobby, a ponadto jeszcze moja praca. Taki stan rzeczy utrzymuje się już od wielu lat i naprawdę bardzo to doceniam. To fantastyczne uczucie być częścią czegoś takiego – ocenia żużlowiec z Danii.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Mam dużo doświadczenia, ale każdy dzień jest inny. Czasy się zmieniają, więc cały czas muszę zachowywać czujność i trzymać rękę na pulsie. W każdej chwili mogę wykorzystać wiedzę, którą nabyłem wcześniej, ale wciąż szukam nowych pomysłów. Dużo testuję i ciągle czegoś próbuję. Mam nadzieję, że dzięki temu wszystko będzie pracowało jeszcze lepiej. Ważne, żeby w dalszym ciągu walczyć o mistrzostwo. To jest jeden z powodów, dla których dołączyłem do tego cyklu – zdradza Duńczyk.
Inauguracja tegorocznych zmagań nie pozostawiła jednak Pedersenowi zbyt wielu pozytywnych wspomnień. W niemieckim Gustrow Duńczyk zdobył tylko osiem punktów i został sklasyfikowany na odległym dziesiątym miejscu. Tym razem nie wygrał ani jednego biegu, a poza tym nieszczególnie przekonywał swoją jazdą. Mając w pamięci jego nienajlepsze występy w zeszłorocznym cyklu Grand Prix, można było zastanawiać się czy „Powera” w dalszym ciągu stać na atakowanie czołowych pozycji oraz czy zapowiedzi walki o mistrzostwo nie były słowami na wyrost.
- Pierwsza runda nie była dla mnie tak dobra, jak oczekiwałem. Tor był trudny, ale jednakowy dla wszystkich zawodników. Nie mogliśmy znaleźć odpowiednich ustawień, ani wystarczającej prędkości. Próbowaliśmy się poprawić, ale nigdy nie jest tak, żeby udało się nam znaleźć absolutnie wszystko. Nie czułem się komfortowo i nie byłem zadowolony z wyniku, ale czasami tak się zdarza. Na szczęście wiedziałem, że wciąż jest jeszcze przestrzeń do poprawy. Mieliśmy kolejne trzy rundy do odjechania, więc postanowiliśmy się na nich skoncentrować – wspomina Pedersen.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Dostałem ofertę od One Sportu. Zapytali mnie, czy nie chciałbym wrócić do cyklu, ponieważ nie miałem okazji walczyć o obronę złotego medalu z 2016 roku. Byłem wtedy kontuzjowany, więc dla mnie to było naturalne, że kiedyś będę chciał z powrotem się tu pojawić. Nadal lubię jeździć w wielu imprezach. Zawody indywidualne są dla mnie szczególne i bardzo ważne. Niestety nie byłem wystarczająco dobry, żeby utrzymać się w Grand Prix, dlatego traktowałem Mistrzostwa Europy jako kolejny etap mojej kariery. Naprawdę miło było mi rywalizować z chłopakami, którzy tworzą ten cykl – tłumaczy Nicki Pedersen.
Popularny „Power” pozostawił po sobie trwałe ślady nie tylko w Mistrzostwach Świata. Przez ostatnie lata stał się też uznaną postacią cyklu TAURON SEC. Dotychczas spędził w nim cztery pełne sezony (2013-2016) i za każdym razem kończył rywalizację z medalem. Na swoim koncie zapisał złoto, dwa srebra i brąz. Dogłębna analiza jego osiągnięć pozwala wysnuć wniosek, że to jednak nie wszystko.
To właśnie on najczęściej stawał na podium pojedynczych rund europejskiego czempionatu (11 razy) i razem z Emilem Sajfutdinowem dzierży miano zawodnika, który ma najwięcej turniejowych zwycięstw (5). Skuteczność Pedersena w Mistrzostwach Europy potwierdza również fakt, że zaledwie 11 ze 117 wyścigów, w których brał udział, kończył bez zdobyczy punktowej (9,4%), a średnio co trzeci bieg wygrywał. Niewielu zawodników może pochwalić się tak wyżyłowanymi statystykami.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Zawody indywidualne często mają to do siebie, że nie każdy traktuje je poważnie. Tym bardziej, że sezon 2019 zbliża się ku końcowi i niektórzy zawodnicy myślami są już na wakacjach. Podobnie było w sobotę w Gnieźnie, gdzie nie wszyscy jechali na maksimum swoich możliwości. - Te zawody nie były złe, ale kilka kwestii mogłoby być zmienionych. Mam nadzieję, że usiądziemy w większym gronie i podyskutujemy o tym - powiedział po zakończeniu zawodów Mateusz Szczepaniak.
Zawodnik PGG ROW-u Rybnik nie chciał wdawać się w szczegóły, ale poruszył najważniejszą kwestię, która rzucała się w oczy z perspektywy trybun. - Widzimy, że nie wszyscy zawodnicy potraktowali te zawody serio, a nie o to chodzi - mówił. - Lubię jeździć i się ścigać. Przyjechałem normalnie przygotowany z najlepszymi silnikami - dodał.
Mateusz Szczepaniak potraktował gnieźnieńskie zawody zupełnie poważnie. Zajął w nich piąte miejsce, został najwyżej sklasyfikowanym Polakiem i aby awansować do finału zabrakło mu naprawdę niewiele. - To nie jest złe miejsce. Szkoda, że nie udało się awansować do finału. Wybierałem jako pierwszy pole i wziąłem teoretycznie najlepsze. Ze starty najlepiej wyjechał Troy, chciałem pojechać za nim, zrobiło się zamieszanie i nie wyszło - podsumował zawodnik PGG ROW-u.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Czy siedem punktów to wystarczająca przewaga przed ostatnią rundą w Toruniu?

Bartosz Zmarzlik: Niech takie rzeczy oceniają inni, bo ja nie jestem gadania, tylko od jazdy. Pamiętam, że w zeszłym roku Tai Woffinden miał przed ostatnimi zawodami dziesięć punktów przewagi nade mną i nie dało się tego odrobić. Trzeba skupiać się jednak tylko na kolejnych zadaniach. Przed nami jeszcze jeden turniej, a więc wciąż można zdobyć dużo punktów. Powtarzam ponownie: nie rozdzielajmy w tej chwili medali. Poczekajmy na ostateczne rozstrzygnięcia w Toruniu. Jeśli wszystko ułoży się po naszej myśli, to 5 października na Motoarenie będziemy wspólnie świętować.
  Lubię
  Nie lubię
5 lat temu
Przemysław Ciućka, Artr Kąciak: Po raz kolejny osiągnął pan znakomity wynik w Cardiff, ale mimo to rywale zdołali zmniejszyć straty w klasyfikacji generalnej. Jak oceni pan ten turniej?

Bartosz Zmarzlik: Jestem zadowolony, bo to był kolejny dobry występ w Cardiff. Dodatkowo już trzeci raz z rzędu kończyłem zawody Grand Prix na podium, a w Wielkiej Brytanii już piąty raz jechałem w finale. Do klasyfikacji generalnej dołożyłem aż 15 punktów, więc naprawdę jest się z czego cieszyć. Na tym torze jeździ mi się szczególnie dobrze, bo cały czas trzymam się zbliżonych ustawień i one się sprawdzają. Przed finałem dokonałem zmiany i może to nie było najlepszym pomysłem, ale chciałem spróbować czegoś nowego.
-----------
Zawody nie były dla pana łatwe, bo w pierwszym biegu przyjechał pan na trzecim miejscu, a potem ciągle trzeba było odrabiać straty do rywali.

Bartosz Zmarzlik: W pierwszej kolejce jechałem z trzeciego, najmniej korzystnego wówczas pola. Miałem za mocny motocykl, a było dość twardo. W czwartym starcie z pierwszego pola wybrałem złą koleinę i przyjechałem do mety na trzeciej pozycji. Ostatni bieg w rundzie zasadniczej, z pola pierwszego, udało mi się wygrać, choć bardzo naciskał mnie Martin Vaculik. To było niezwykle ważne zwycięstwo, bo dzięki niemu w półfinale mogłem wskazać pole startowe. Wahałem się trochę, ale czerwony kask okazał się słusznym wyborem. W wielkim finale nieco słabiej ruszyłem ze startu i mimo dużej chęci nie byłem w stanie nic zrobić. Na tym etapie zawodów trudno już było wyprzedzać. Zresztą i wcześniej nie było łatwo, bo na dystansie minąłem tylko Janusza Kołodzieja.
------------
Przed zawodami był pan wyjątkowo skupiony, a w trakcie zawodów wytrzymał presję w najważniejszych momentach. Czy taki poziom koncentracji da się utrzymać aż do ostatniego wyścigu tegorocznego cyklu?

Bartosz Zmarzlik: Przyjechałem tutaj z zadaniem wystartowania na swoim poziomie i to mi się udało. W każdym kolejnym wyścigu staram się dokładać punkty do klasyfikacji. Wiadomo, że w końcówce cyklu musiałem się trochę odciąć od szumu, bo przychodzi wiele osób, a zamieszanie w tym momencie nie jest mi potrzebne.
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com