Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
LIVE
Belle Vue Aces
vs
Oxford Spires
Wczoraj o 20:30
LIVE
Sheffield Tigers
vs
Ipswich Witches
Wczoraj o 20:30
Polecamy
Polacy - pachołkowie żużlowego świata
 03.01.2012 12:36
Czas szybko leci - sezon żużlowy 2011 powoli dobiega końca. Niedługo poznamy drużynowego i indywidualnego mistrza Polski, indywidualnego mistrza świata oraz kilku innych zdobywców różnych tytułów. Oznacza to także zbliżający się czas podsumowań i spekulacji.

W tym sezonie, jak nigdy dotąd popsuły się chyba stosunki na linii Polska - reszta świata, a o nieporozumieniach ciągle było głośno. Na początku poszło o nowe tłumiki. Ktoś musiał zarobić na tym sporą kasę, dlatego FIM za wszelką cenę chciała wprowadził nowy produkt. W końcu po to był produkowany, żeby ktoś go nabył i użytkował. Postawili się głównie Polacy, którzy chcieli nadal używać starych tłumików. Żużlowcy nie byli solidarni, przez co protestujący żużlowcy z Polski omal nie zostali ukarani. Np. Szwedzi domagali się usunięcia Polaków z Grand Prix. Ale co z tego, że protestował kraj, w którym żużel jest sportem nr 2 (wiadomo - piłka nożna poza konkurencją), a kibiców i zainteresowania rozgrywkami na świecie mogą nam tylko pozazdrościć.

Kolejna sprawa, która tak zbulwersowała polskie środowisko żużlowe to informacja o odmównieniu przyznania dzikiej karty na Grand Prix POLSKI w Toruniu miejsowemu Adrianowi Miedzińskiemu. Pojechać miał Darcy Ward. BSI chciało od początku sezonu promować także innych żużlowcó, którzy nie mają szans jeździć u siebie. Rozumiem to, że we Włoszech nie jeździł Włoch, bo tam nie ma klasowych zawodników. Ale w Polsce? Śmiało możnaby wstawić do cyklu jeszcze kilku naszych reprezentantów, którzy prezentowaliby się na pewno solidnie. A np. w takim Gorcian, kiedy wiadomo, że raczej nie pojedzie tam Jurica Pavlic, nie lepiej wysłać Warda do Chorwacji, by tam pokazał swoje umiejętności? Chociaż fakt, że młody Australijczyk zaimponował swoją skutecznością i pokazał, że zasługuje na miejsce w cyklu - a gra działaczy to nie jego wina.

Tę dziką kartę przehandlował jednak prezes PZM Andrzej Witkowski! W myśl zasady "Róbta co chceta" oddał BSI możliwość przyznawania dzikich kart na turnieje w Polsce, w zamian za jednego stałego "dzikusa" dla Janusza Kołodzieja. Ale dlaczego nie poinformował o tym przed sezonem?! Ta sprawa jest bardzo bulwersująca i szkoda, że i tak na pewno nie zostaną wyciągnięte żadne konsekwencje, a "leśne dziadki" nadal trzymać będą się swoich stołków, nic nie wnosząc do rozwoju dyscypliny.

Ale nasuwa się pytanie: Kogo robi z siebie Polska w oczach władz światowego speedway -a? Wydaje się, że Polacy to zwyczajne "pachoły" i nikt z nami się nie liczy. Ale dlaczego to my mamy najlepsze stadiony i nawet mimo to miasta dają miliony i proszą się, by zawody odbywały się akurat u nich. To BSI powinno się prosić, by Grand Prix zawitało na takiej MotoArenie! Nie na odwrót.

Wielki śmiech wywołała u mnie informacja, że Krsko rozważa możliwość powrotu do organizacji Grand Prix. Stawiają jednak warunek: powrót do cyklu ulubieńca miejscowej publiczności Mateja Zagara. I BSI pewnie będzie starało się spełnić ten warunek, by cykl zawitał w tym słoweńskim mieście. Fakt, stadion jest przepiękny, zawsze na żużlu tam gromadzą się tłumy... jest pewnie lepiej niż w Polsce. No trudno, to oni mogą stawiać sobie warunki, ale my nadal będziemy tańczyć tak, jak zagra nam ktoś z innego kraju.

Ciekawe co by było, gdyby polskie miasta wycofały się z organizacji Grand Prix, zabrały swoją kasę, a najwięksi polscy sponsorzy cyklu Grand Prix (np. na plastronach zawodników cyklu są tylko polskie Gorzów oraz Exide (sponsor Jarka Hampela)) także zerwali umowy. Tak samo jest z firmą Nice, która w znaczący sposób wspiera speedway - nawet światowy, a także inne polskie koncerny energetyczne. Tylko dzięki Polsce żużel stoi na tak dobrym finansowym poziomie. Inaczej byłby to zaściankowy sporcik, żużlowcy z pasji dokładaliby do interesu. Ale działacze nadal nie rozumieją, że to prędzej oni powinni rozdawać karty.

Ostatnia już sprawa - to np. widoczne przy przekładaniu meczów w polskiej lidze priorytety zawoników. Dlaczego prezesi pozwalają sobie na to, by zawodnicy wyżej stawali np. ligę angielską i jeśli w danym terminie kolidują ze sobą Polska i Anglia, zawodnicy wybierali Anglię. Przecież to u nas zarabiają pieniądze, dzięki którym utrzymują się i to na bardzo wysokim poziomie materialnym. Na wyspach dostają z kolei "psie grosze", a i tak tamta liga stawiana jest na równi z Polską.

Szkoda, że tak jest. Być może kiedyś coś się zmieni? Najpierw inicjatywę niech podejmą nasi działacze.

0 (za: inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com